Witajcie. Zachęcony wypowiedziami w innych wątkach rozpoczynam ten, poświęcony doborowi wzmacniacza do Beyerdynamiców T70. Posiadam je od około 1,5 miesiąca i bardzo sobie chwalę. Po przesłuchaniu kilkunastu modeli z podobnego przedziału cenowego tylko wobec tych nie miałem żadnych zarzutów i jako jedyne zagrały bardzo przejrzystym dźwiękiem. Ponieważ szukałem słuchawek zamkniętych obawiałem się dudnienia i charakterystyki U. A im dłużej ich słucham T70 tym bardziej doceniam ich transparentność i to jak rzetelnie przekazują treść nagrań nie koloryzując i nie dodając za dużo od siebie.
Ponieważ posiadam zestaw pre: Crimson 610C i tejże firmy końcówkę mocy, to aktualnie właśnie pre służy mi jako wzmacniacz słuchawkowy (zaznaczam że T70 łatwo napędzić, potrafią całkiem głośno zagrać nawet z IPhonem i o dziwo podczas odsłuchów w sklepie po podłaczeniu wersji T70p która ma 32 Ohmy wersja 250 Ohm grała głośniej pomimo tego samego poziomu głośności we wzmacniaczu. Panowie w sklepie nie umieli tego wytłumaczyć.. Może to kwestia tych przetworników Tesla.. Nie jestem elektronikiem więc nie będę nawet próbować tego tłumaczyć)
Zakupu dokonywałem po odsłuchach na moim pre i jestem zadowolony z dźwięku, jest przestrzeń, bas potrafi zagrać bardzo potężnie i z adekwatnym dla danego instrumentu atakiem itp. Krąży opinia że T70 mają basu mało. Moje zdanie jest takie że przy suchych źródłach i dac'ach które nie radzą sobie z basem, faktycznie te słuchawki nie wyczarują niskich tonów z powietrza. Nie są takim wulkanem który tylko czeka by wydobyć z siebie te pomruki. Ja słyszę bas tam gdzie jest jego miejsce - ścieżki dźiwiękowe z filmów potrafią wywołać w tych słuchawach iście apokaliptyczny obraz ale kameralne jazzowe trio z kontrabasem nie będzie zdominowane przez ten instrument. Tutaj zaznaczę, że ja mam tor mocno osadzony w latach '90 ponieważ źródło to cdp Philipsa CD104 NOS, więc raczej okrągłe granie. Na marginesie pewnie wielu z Was potwierdzi że współczesne budżetowe CD mają problem z dobrą (jakkolwiek by to interpretować) prezentacją niskich częstotliwości, choć pod względem ilości prezentowanych detali są jednak lepsze niż np mój cedek...
Teraz przejdę do meritum czyli kwestii czy w ogóle warto mi dokupić jakiś wzmacniacz słuchawkowy? Moje pre jako nowe kosztowało wedle cenników :
610C preamp with MM&MC phono reg $1299 sale $850
Mnie udało się nabyć używane za powiedzmy 1/3 ceny (skupiam się tylko na pre jako że końcówka jest poza tematem). Więc czy aktualnie posiadając budżet ok 1500pln (czyli de facto tyle ile dałem za swoje pre ok 2 lat temu) warto :
A) kupić osobną kostkę:
Meier Audio Classic/Jazz, Shiit Asgard, Heed, Black Cube Majkela, Klon Lehmana, Matrix, najprostrze Woo, i czekam ewentualnie na Wasze propozycje i najchętniej kilka słów komentarza od osób które słuchały tych konstrukcji.
To co jest dla mnie priorytetowe to przestrzeń/holografia (chyba to modne określenie ostatnio) i większe wysubliwanie wysokich tonów.
B) czy też nie dać się nieść fali gonienia króliczka i odłożyć temat do momentu w którym dźwięk który posiadam przestanie przynosić satysfakcję i wówczas zaatakować kompleksowo temat z T1/T5p i jakiś pre w przedziale cenowym 3000-4000PLN kiedy za te 2-3 lata dozbieram tę kwotę..
Być może paradoksalnie to słuchawki są słabszym ogniwem niż pre. Ponieważ po odsłuchach T5p na Crimsonie różnica była na prawdę spora. (Choć T70 są na prawdę bardzo dobrze grającymi muszlami, i ciągle czymś pozytywnym mnie zaskakują)
Potrzebuję tzw.:czynnika spustowego jak to nazwała celnie branża psychologiczna. Czyli np doświadczenia/informacji na temat takiego wzmacniacza który jest autentycznym czarnym koniem dla T70, który poniekad znokałtuje moje obecne pre (swoją drogą to czy w przypadku słuchawek które łatwo napędzić jest to nietrafne podejście z użyciem pre z zestawu głośnikowego?)