Na poznański koncert Portishead poszedłem bez żadnych uprzedzeń. Nie znam zbytnio twórczości zespołu a to co znam ogranicza się tylko do "przebojów" zasłyszanych w radio. Chciałem posłuchać na żywo i na tej podstawie wyrobić sobie zdanie czy ten rodzaj muzyki, wykonywanej przez znany zespół, trafi w moje gusta. Oczywiście jako skąpy Poznaniak nie kupiłem biletów tylko stanąłem w dogodnym do oglądania koncertu, darmowym miejscu. :-)
Scena była ustawiona nad poznańskim jeziorem Malta, przy końcowych trybunach toru regatowego, prostopadle do trybuny, co mogło być pewną niedogodnością dla siedzących. Trybuny były zapełnione chyb w 90% a i przed sceną było sporo osób. Nie liczę bardzo pokaźnego tłumu oglądających rozlokowanego przy jeziorze. Na oko - kilkanaście tysięcy.
Sam koncert.
No cóż....... szału nie było. W przeważającej większości nuda. Mało kontaktu z publicznością ale rozumiem, że to nie Doda krzycząca "a teraz ewrybody klaszczą i robią pajacyki".
Układ kawałków wolno, wolny, wolny, szybki, wolny... Do tego zmieniające się filmiki na ekranie i na telebimach - czyli standard. Wiem, że ten rodzaj muzyki i sam Portishead ma wielu fanów ale z mojego punktu widzenia to muzyka w większości tak monotonna, smutna, że jednocześnie nudna. Dobra muzyka do podjęcia decyzji o auto-eksterminacji.
W tej monotonności i w tym smutku nie znajduję czegoś co może zaiskrzyć, tak jak np. u smutasów z Death Can Dance.
Nic nowatorskiego i nic wciągającego. Ciągnie się to monotonnie jak flaki z olejem, bez jaj i bez pomysłu. Na szczęście czasami za tej kotary nudy wychylała się gitara dając nadzieje, że coś się będzie dziać. Generalnie, dla mnie to muza dla zblazowanych życiem 70-latków..... albo młodszych ale mających częste problemy z depresją.
Nagłośnienie. No cóż.... może stałem w złym miejscu albo za daleko. Dużo przewalonych basów. Kiepsko. Lepiej posłuchać w swoim systemie audio. :-)
Co ciekawe reakcje publiczności były całkiem żywe. Jednak przypomina mi to trochę relację mojego znajomego po meczu piłki nożnej - "mecz był kiepski ale wszyscy dobrze się bawili". Koncert Portishead był dla mnie dobrym powodem aby się spotkać i pogadać ze znajomymi ale sam koncert.......hmmmmm.
Mam nadzieję, że nie uraziłem fanów Portishead. Rozumiem, że komuś może się to podobać ale niestety nie w moim przypadku.