Ostatnio przyszło mi naprawiać takie nowoczesne ustrojstwo stylizowane na boombox'y z lat 80-tych. Niestety, oprócz wyglądu, nie ma to z nimi nic wspólnego.
Magnetofon to oczywiście typowy jamnik (producenci od wielu lat już chyba nie wiedzą, że w ogóle istniały inne mechanizmy magnetofonów)...
Gałki od Volume, Balance, Bass, Treble są tak luźne, że kręcąc nimi ma się wrażenie, jakby miały zaraz odpaść.
Wskaźnik wysterowania (gdzie tutaj niby pełni rolę wskaźnika "output level" oraz licznik to pic na wodę. Wskaźniki latają jak chcą i już przy Volume +7 pokazują przester. Licznik chodzi non-stop po przełączeniu radiomagnetofonu na funkcję Tape - ale... Ma nawet przycisk RESET! Hahahaha
CD chyba żywcem wydarte z radia samochodowego.
Głośniki mają ogromne magnesy i wydają się dość mocne, ale co z tego, skoro sam wzmacniacz nie ma mocy? Nawet niewielkie głośniki bluetooth do telefonu potrafią zagrać głośniej. Do tego bas brzmi tak, jakby ktoś stukał drewnianą warzechą w drewniany stół.
Jedyny plus wykonania tego, że wszystko na złączkach, ale oczywiście wszystko to chińska lipa na SMD.
Do tego osobno dołączany zasilacz podobny do tych laptopowych (jakby jego zawartości nie mogli umieścić w tylnej obudowie, gdzie jest od cholery miejsca, a sami oszczędziliby sporo plastiku), co jest dodatkowym dyskomfortem dla użytkownika.
A co przy nim robiłem:
Mechanizm CD zablokował się, bo ktoś wepchnął dwie płyty naraz do środka...
W magnetofonie wyskoczył lewy talerzyk (segerek puścił, ale prawdopodobnie też ktoś mu w tym "pomógł").
Wyczyszczenie i przelutowanie przycisku "power", bo ponoć szwankował (choć sam nie zauważyłem).
Przed poskładaniem jak na złość zdechła dioda od podświetlenia wyświetlacza LCD, więc wstawiłem jakąś inną na szybko i działa.
Podsumowując: Pomysł fajny - wykonanie do d....
A najlepsze są ceny tego wynalazku - sięgają okolic nawet 1700 zł!!! :O To po prostu rozbój...