2014
Jak sama nazwa wskazuje, zespół jest polski. Konkretnie z Wrocławia. Instrumentarium rockowe: gitary, perkusja (w tym rozmaite przeszkadzajki), saksofon tenorowy, analogowa elektronika. Gościnnie także sax barytonowy, trąbka i flet.
Niech nie zmyli czytelników obecność pięknie brzmiących dęciaków. To co się rzuca od razu w uszy, to specyficzny brud całokształtu brzmienia. Tutaj nie ma chyba ani jednego dźwięku (OK, ani jednego motywu) brzmiącego pięknie wg klasycznie rozumianego piękna. Gitara elektryczna charczy, bas dudniąco brzęczy i nie jest takim dostojnym głębokim basem, do którego to brzmienia przyzwyczaił nas w większości składów rockowych czy jazzowych. Analogowa elektronika przywołuje skojarzenia z surowością eksperymentów lat '50. i '60. ubiegłego wieku. Saksofony także rozsmakowują się w peryferiach swoich możliwości brzmieniowych. Cały zespół ma brzmienie jakby celowo produkcyjnie niedorobione, chore, ułomne.
Czysto brzmieniowe właściwości tej muzyki przenoszą się także na jej treść. W skrócie powiedziałbym, że to criminal jazz-punk-rock. To muzyka dziejąca się w zakamarkach bram rozpadających się kamienic, w wykopanych rowach przy listopadowej słotnej pogodzie lub pod zlewem w pomieszczeniu socjalnym ich autorów. Z "kryminałem" kojarzyć może się specyficzna połamana motoryka, jakby wstrzymywana, skradająca się (np. #6), a mimo to często o punkowej wręcz energii. Chwile odpoczynku od bezwzględnego parcia naprzód przynoszą momenty improwizowane (#3 i 8, wstęp #7), które przywołują wspomnienie czołówki Pegaza. Podobne skupienie, celebrowanie dysonansowych współbrzmień (warto wspomnieć, że cały album jest atonalny) i gra na zasadzie "bodziec-reakcja". Jedne z najlepszych free-improv, jakie słyszałem w wykonaniu Polaków - szkoda że w sumie tylko kilka minut. Nawet jednak te niemotoryczne i raczej w cichej dynamice momenty rozgrywają się tuż przy ziemi, jakby w konspiracji.
Na koniec warto wspomnieć o kolektywizmie. Mimo (a może dzięki temu) że skład instrumentalnie raczej rockowy i bez wokalisty, to nie ma tu równych i równiejszych. To jeden konsekwentnie, z uporem pokonującym przeszkody, pełzający po zabłoconej kostce brukowej organizm. Tytuł albumu jest cytatem z Karola Marksa. Kto wie, może tak wyobrażałby sobie ów filozof egalitaryzm na gruncie muzyki? Niekoniecznie. Co prawda spodobałby mu się brak wyraźnych partii solowych i "stąpający po ziemi" klimat tych utworów, jednak mógłby nie przełknąć wszechobecnych dysonansów.
https://kurws.bandcamp.com/album/wszystko-co-sta-e-rozp-ywa-si-w-powietrzu-all-that-is-solid-melts-into-air