Byłem w kolejce do odsłuchu, ale dałem sobie spokój.
Tymczasem dzisiaj w katowickim "Audiostylu" zupelnie przypadkiem udało mi sie posłuchac HE 5le w towarzystwie DT880 oraz K701. Salon jest naprawde fajnie wyposazony. Normalnie "osiołkowi w żłoby dano"! Obok na wieszakach wisiały Staxy 307/407/507, a na półce leżały dopiero co przeze mnie testowane T70. Mieli jeszcze na stanie T1 i nizsze modele od Beyera
HiFiMANy były wpięte w Bursona Audio (potem zagraly z EF-5), a zródełkiem byl niejaki T+A D10 (bardzo odświętny i rycząco audiofilski klocek na lampach)
Różnice miedzy HE 5le a DT 880 dość ewidentne. Pierwsze grają z solidną podstawą basową, na całkiem porządnej przestrzeni, wyraźnie bardziej kremowo, ale tez w miarę czytelnie. Generalnie słuchawki dość ciekawe, ze zdecydowanie większym "czarmem" i audiofilskim bajerem.
DT880 to (w skali audiofilskiej) zupełnie inna bajka. Grają jaśniej, czytelniej, ze zdecydowanie lepszym "detalem", ale na mniejszej przestrzeni, wyraźnie bardziej płasko i sucho. Ot słuchawki do słuchania muzy - czyli takie jak lubie ;-)
Duży mają problem HE 5le z napędzeniem. Wydajny Burson i wzmak dedykowany wyraznie lepiej radziły sobie z Beyerami czy K701. Hifimany wołały o więcej mocy. W pewnym momencie, przy jakims Vivaldim czy innym Haydnie odkręciłęm Bursona na maksa, a chciało się "odkręcać" dalej...
To jednak dość irytujące, kiedy słuchawki sprawiają wrażenie opornych.
Wygoda średnia. Słuchawki ważą swoje a i docisk do skromnych nie należy. Wykonanie solidne. Wrażenia estetyczne jeśli idzie o cały zestaw - pozytywne.