Sprawa pierwsza. Jestem zauroczonym samym iPodem. Jest już u w mnie w domu od wielu lat Classica. Miałem też pierwszą wersję "Schufli" ale najnowsza wersja jest..... i lepiej zrobiona i bardziej elegancka oraz gra to lepiej. Gra na tyle dobrze, że postanowiłem sprawdzić to maleństwo z innymi słuchawkami niż te które znajdujemy w komplecie.
I tak .... w oparciu o doświadczenia z używania słuchawek firmowych stwierdzam, że słuchawki douszne to tak duży kompromis pomiędzy mobilnością a jakością, że to chyba nie dla mnie. Do marketu i na rower OK ale do delektowania się muzyką hmmm....chyba nie.
Otóż największym problemem wydaje się być sma idea słuchawek dousznych. Ni to pies ni wydra. Pewnym plusem jest to, że nie jest się odciętym od świata podczas słuchania muzyki i jest spora szansa na to, że człowiek nie wejdzie przypadkiem pod lokomotywę albo tramwaj. Plusem oczywiście jest również to, że są małe i można je wszędzie zmieścić. Na ulicy nie wygląda się w nich jak kretyn albo czołgista Janek, który wysiadł właśnie z Rudego w swoim szpanerskim hełmofonie.
Co słychać z tych Apllowskich duperelek ? Otóż słychać kompletnie różnych dźwięk, w zależności w jaki sposób się je założy i dociśnie. Począwszy do wycięcia basu i wycofanej średnicy (luźno wiszą w uszach) po potężny bas i wywaloną średnicę przy minimalnym dociśnięciu. Ten brak powtarzalności i upierdliwość w zamocowaniu praktycznie uniemożliwiają rozsądną ocenę tych słuchawek. Podkreślam. Prawdopodobnie problemem dla mnie nie są te, konkretne, słuchawki, tylko "idea" słuchawek dousznych. Tak czy inaczej, przy "referencyjnym" - luźnym zamocowaniu, basu i tąpnięcia jest z nich zdecydowanie za mało. Szerokość sceny oraz tony wysokie są dla mnie zupełnie satysfakcjonujące. Wyższa średnic też jest OK ale bas...? Ze świecą szukać.
Po odsłuchaniu Applowskich duperelek postanowiłem przywdziać na moją, wymodelowaną jak przez Michała Anioła, szlachetnie wyglądającą czaszkę, wykwint pierwszej wody czyli Philipsy SHP 5401 i ...
Łał ! Jak fajnie .....jest jest bas !!! Ale.... po chwili można stwierdzić, że Philipsy z iPodem grają równo. Po następnej chwili ma się już wrażenie, że nie tyle grają równo co sucho i bezbarwnie. Nie ...... trochę to męczy. Pupa blada. To nie są słchawki do "szufli". Bleee....
Kompletnie zrezygnowany, ocierający się prawie o popełnienie audifilskiego samobójstwa, (zgrabny skok z okna na parterze, na trawę w ogrodzie), sięgnąłem po ostatnią, "audiofilsko-wykwintną", deskę ratunku w postaci znamienitej legendy high-endu najwyższych lotów czyli...niekwestionowanej legendy audiohobby.... po pożyczone od jednego z moich klonów genetycznych...... CAL-e. Tadaammmm !
Wiem, co pomyśleliście w tym momencie.
Łałł !! Ten Gustaw to ale ma dostęp od zarąbistych słuchawek ! Prawda ?
Co ja mogę odpowiedzieć ? Sie pracuje to sie ma ! Będziecie się dużo uczyć tak jak to też Was będzie stać na CAL-e. A co !
O CAL-ach z iPodem w następnym odcinku. :)
c.d.n.....