Bardzo dobry temat. Przyznaję się że go przeoczyłem, patrząc tylko na notyfikacje tego co do tej pory subskrybowałem :)
Mam T70 od 7 miesięcy. Przeszedłem z nimi wiele. Początkowy zachwyt: wow jaka otwartość, ile powietrza, jakie piękne wokale, ile niuansów... Na początku pracowały u mnie z takim preampem z lat 90, nazwa niewiele Wam powie, jednak jest to konstrukcja dyskretna i brytyjska więc nieco ocieplona (takie angielskie granie - może to stereotyp ale coś w tym jest...) T70 grają z nimi bardzo przyjemnie. Tembr głosów jest wspaniały i pełen emocji.
W między czasie byłem na odsłuchach wielu konstrukcji tranzystorowych jak i lampowych. Skuszony ceną kupiłem C-Moya i choć detali pojawiło się więcej to brakowało wolumenu dźwięku. Wszystko stało się takie analityczne, techniczne ale bez 'tchnienia'. Słuchałem też Schiita Asgarda, Nu Force, Music Hall'a Ph2.25 i kilku innych. W tym Violectric V100, Graham Slee Ultra Linear DE i jeszcze Lovely Cube. I pewnie coś by się jeszcze znalazło ale nie pamiętam (widać nić sczególnego dla mojej percepcji muzycznej) Z niektórymi wzmacniaczami pojawiało się lekkie ocieplenie, z niektórymi potężna scena (Graham Slee) z innymi po prostu dobry stosunek brzmienia do ceny.
Jednak wniosek/pytanie nasuwał się taki: dlaczego tylko na tym moim brytyjskim pre ten dźwięk jest tak przejmujący i fajny?
T70 pokazały na różnych sprzętach jak wspaniale potrafią oddać zawartość nagrania (wspaniałe detale - poruszanie krzesłami w orkiestrze, przewracanie kart z nutami i masę innych smaczków) W muzyce filmowej potrafiły pokazać tak głęboki sub bas jak mało który zestaw nauszników jaki znam. One potrafią zejść ekstremalnie nisko... Niżej niż HD650 które też mam. Odsłuchy różnych źródeł też pokazały jak wrażliwe są te słuchawki. Nie ukrywam, że chodziła mi po głowie myśl - ej skoro tak słabo, anemicznie brzmią np.: z Mac Booka to możę z nimi jest coś nie tak. Albo skoro góra jest tak analityczna i zbyt absorbująca (Graham Slee) to może warto się z nimi rozstać? Skoro radość słuchania była osiągana tylko w bardzo specyficznych konfiguracjach (np.: Cayin AH1 - lampa). Opatrzność powstrzymała mnie przez sprzedażą. I bardzo się cieszę, że tak się nie stało. Słuchając jakiś czas temu Denon AH-D7100 doceniłem T70 jeszcze bardziej. Proponuję takie prównanie zainteresowanycm T-70-kami - wtedy łatwo dostrzec, że wokal na T70 brzmi w bardziej prawdziwy sposób - bardziej gładki. Denony jakoś 'saturują' dla mnieg głosy ludzkie. Wracając do wzmacniaczy aktualnie słucham T70 na pewnym OTL'u + Pioneer PD9700 i póki co chwalę sobie ten zestaw. Dół ani trochę nie jest anemiczny. Głosy maja piękne barwy. Smyczki brzmią gładko i ich faktura jest bardzo bogata. Nie mam dużego budżetu na sprzęt do słuchania muzyki, ale do tandemu HD650 + T70 brakuje mi chyba tylko jakiś Grado.. (tu chyba 225 wpisują się dobrze pomiędzy senki a Beyery moje - bo 325 to jednak niepotrzebne dublowanie ilości planktonu muzycznego który już mam w T70) HD650 wiele wybaczają, grają bardzo dobrze z wieloma rzeczami, ale kiedy chcę poczuć nagranie to na pewno wolę T70-ki. HD650 upiększają i robią to znakomicie. T70 to analiza +emocje.
Suma sumarum T70 to słuchawki które potrafią dostarczyć wiele radości ze słuchania. Ale potrzebują dobrze dobranego toru. Wcale nie mam tu na myśli drogich rzeczy. Ale natura tych nauszników jest taka, że dużo pokazują - i jeśli coś w torze jest nie tak.. to obnażą to.
Słuchałem też Beyerów DT770 250, DT990 250, DT880 600 i T70 stawiam na szczycie pod kątem moich uszu (choć T90 to jeszcze lepszy pomysł) W równoległym porównaniu niektóre modele Beyra grają bardziej efektownie - ale w moim odczuciu głębokie spojrzenie na muzyką jest w T70. Jednak z naciskiem na muzykę akustyczną a nie pop/rock.
Przepraszam ze formę chaotycznego eseju.