Ostatnio słyszę praktycznie codziennie akordeon, jakieś ruskie, bułgarskie nuty i inne takie- ogólnie kref z uszuf, nawet nie ze względu na repertuar tylko ten dźwięk mnie drażni (akordeon jest dobry do wódeczki)- w takim wypadku zdecydowanie wolałbym mieć audiofilski wykwint.
Wczoraj pierwszy raz usłyszałem jak wujek gra na gitarze. W liceum zdał eksternistycznie szkołę muzyczną I stopnia w klasie maturalnej (100% samouk), potem miał przerwę i na 50 urodziny kupił sobie gitarę i tak od prawie 2 lat trenuje po 3-4 godziny dziennie. Naprawdę piękne granie, super palcówki itp. mimo przydarzających się czasami drobnych pomyłek- w tym wypadku wolę "knajpę"
Jaki jest wniosek? Musi być pięknie i z talentem.