witam miłośników muzyki, której normalny człowiek nie nazwałby muzyką. właśnie listonosz dostarczył mi taką i przypomniała mi się historia, opowiedziana kiedyś przez Marka Piekarczyka. może będzie to wskazówka, jak takiej muzy słuchać? otóż ponoć ustawił Marek kolumny w oknie swojego mieszkania, gałkę vol ustawił mocno w prawo i zapuścił numer ekipy Roberta Frippa jak w tytule wątku. istotne jest, że była 4 rano. i poszedł na spacer pod swoimi własnymi oknami. jako mieszkaniec prawie-studni mam podobne możliwości. może spróbuję?
a świeża płyta to trzy ikony NYC: Lou + Laurie oraz John Zorn. spotkali się w klubie The Stone i zagrali totalne free. O ile Zorn jest tu sobą, sobą z dodatkowym motorkiem w tyłku to usiłują mu dotrzymać kroku państwo L+L. efekt jak dla mnie niezwykle ciekawy (wart założenia wątku:). i to właśnie, czyli muzyka, osoby wykonawców, a także wsparcie niszowego klubu i sklepu to istotne powody, dla których polecam zakup (downtownmusicgallery)
z pewnością macie swoje typy?