Mamy wprawdzie specjalizowany wątek poświęcony wrażeniom z koncertów, ale myślę, że tournee Krystiana Zimermana jest wydarzeniem zasługującym na osobne potraktowanie.
Mnie udało się uczestniczyć w niedzielnym koncercie poznańskim i była to dla mnie pierwsza sposobność do posłuchania Zimermana na żywo (na chopinowski program sprzed 10 lat niestety się nie załapałem). Ale cieszę się w dwójnasób, że zdarzyło się to przy okazji tak ciekawego projektu.
Przedsięwzięcie jest świadomie anty-solistyczne, pianista pozostaje w cieniu, a głównym celem pozostaje prezentacja i rocznicowa promocja muzyki jednej z najwybitniejszych kompozytorek XX wieku.
To może tyle tytułem oficjalnego wstępu, a teraz parę refleksji od siebie. ;-)
Przeżycie wielkie, w pierwszej części dla mnie bliskie już wymiaru metafizycznego. Krystian posiada niezwykłą umiejętność nadawania - nieraz po zaledwie dwóch-trzech taktach - wewnętrznego pulsu utworu (nie mylić z rytmem - ten może być bardzo zmienny), utrzymywanego następnie w pełnym napięciu przez cały czas jego trwania. A przy tym ma wciąż wielką radość muzykowania, potrafi momentami wręcz bawić się grą i współtworzeniem interpretacji z partnerami.
Najmocniej dla mnie "iskrzyło" właśnie w dwóch zagranych na początku, a późniejszych chronologicznie dziełach (II kwintet i solowa sonata), zupełnie mi nie znanych (być może słyszałem coś wiele lat temu... a może nie, w każdym razie nie zostało mi w pamięci nic). Ostatni punkt programu (I kwintet) znałem; być może więc ze względu na brak dodatkowego efektu nowości albo przez wybicie z rytmu spowodowane przerwą wrażenie nie było już dla mnie tak piorunujące.
(Z muzyków towarzyszących moją uwagę w największym stopniu przyciągnął Rafał Kwiatkowski, mający zresztą już w dorobku nagranie pierwszego kwintetu Bacewiczówny na płycie Dux).
Niezdecydowanych forumowiczów mających jeszcze możliwość wybrania się na dzisiejszy koncert krakowski gorąco zachęcam - pojedyncze niedobitki biletów ostały się jeszcze na
http://www.ispsa.pl/e-bilet/