Audiohobby.pl

Przywracanie magnetofony do życia po długim czasie

pień

  • 3112 / 1629
  • Ekspert
14-05-2023, 19:48
Dawno temu zajmowałem się naprawą sprzętu fotograficznego.  I bardzo znana firma, nie będę pisać jaka ale na literkę N się zaczynała.
 W topowych modelach zostawiała malutkiego glutka pasty lutowniczej- pomiędzy złożonymi warstwami elastycznego druku.
Po jakimś czasie (ze 3 lata około)  glutek zżerał ścieżkę i aparat zdechł-  Na amen :)
I to w czasach gdy fotografowie sprzedawali nerki żeby mieć nowe byle szkło z tej firmy.
   Dużo monet zarobiłem na tym swoim odkryciu :)   Cicho siedziałem :)
Potem gdzieś ktoś na świecie zobaczył to samo i zaczęła się kręcić afera.   Firma poszła w zaparte ale glutki zniknęły - teraz nie wiem czy wstawić uśmieszek czy smutek.  Echhhhh
 Ale było jeszcze jedno firmowe zabezpieczenie-  jeden ze scalaków miał kiepskie nogi-  szybko korodowały i korozja wpełzała w obudowę i po jakimś czasie scalak zdech-  to było równoznaczne z całkowitą śmiercią aparatu-  ew. koszmarnie drogą wymianą w firmowym serwisie bo scalaki dedykowane i nie do kupienia.
  Wystarczyło lakierować gada gdy sprzętowi kończyła się gwarancja a te nóżki były jeszcze OK.  Aparaty z wytartym glutkiem i polakierowanym procesorkiem śmigają do dzisiaj-  tyle że era cyfrowa je wyłączyła.   Ale są jeszcze czuby całkiem takie same jak tutaj magnetofonowe hehehehehe
 Teraz wszystko zapewne jest lepiej zaplanowane i nie ma lekko-  takie czasy.
    Sorry za oftopa

ed:  dlatego kochałem i nienawidziłem tej firmy jednocześnie :)   Prawdziwie i bezapelacyjnie pośród fotograficznych poważam i użytkuję-  nie będę pisać jaka ale zaczyna się na literkę O  hehehehe
 Żadnej lipy-żadnych min- nóżki procesorków pozłacane-jakość wykonania nawet słabych modeli to kosmos w porównaniu z resztą.
Ale brak pijaru >hiendowego<  w złożeniu z cechą że ludzie w większości są nooo-  nie będe pisał hehehehe
Spowodował że w zasadzie wycofała się z fotografii.  A kiedyś serwisant na niej to mógł najwyżej zdechnąć z głodu.
« Ostatnia zmiana: 14-05-2023, 20:05 wysłana przez pień »

Hammer

  • 5390 / 2891
  • Ekspert
03-12-2025, 20:33
Mam na dzisiaj 3 swoje grosze odnośnie sprzętu.
Przynosimy decka z giełdy w ciemno.
Po pierwsze nie włączamy od razu, najpierw otwieramy  i sprawdzamy czy nie ma wylanych kondów i innych śmieci czy uszkodzeń.
Odczekamy z godzine do temp pokojowej i dopiero włączamy.
 ok działa, fajnie, to stosujemy standardowe procedury serwisowe, paski. rolki, olejki. smarowidła itd.
ALE ! nie zapomnijmy że luty i metal potrafi śniedzieć.
Warto WSZYSTKIE PUNKTY MASY, przetrzeć aby styki były bezstratne, jak i też wszelkie złączki napieciowopradowocyfrowe.
Warto w starych modelach wymienić elektrolity wszystkie jak leci, oszczędność czasem boli.
Jeśli sprzęt jest na 220 wymieniamy kondensator (gasik) który zazwyczaj montowany jest na włączniku sieciowym, i dajemy na wyższe napięcie niż stary.
Sprawdzamy wszelki płytki od strony lutowań eliminując wszelkie buble.
Jeśli nóżki w scalakch mają czarny nalot trza go usunąć i pokryć albo lakierem albo czymś tam co konserwuje, przeciwdziałając dalszej korozji, czasem to występuje na tranzystorach - trza je pomierzyć czy w ogóle działają.
W mechanizmach ważna jest inspekcja plastykowych wyprasek na metalu i od razu zabezpieczyć większej degradacji, porada ta dotyczy też napędów Sony w CD.
Po zrobieniu tego wszystkiegoi oczywiście kalibracji sprzęty możemy się cieszyć doskonałą muzyka.
A zapomniałbym o głowicy, lekko zużyte można spolerować i ustawić prawidłowy skos.
hough.
« Ostatnia zmiana: 03-12-2025, 20:56 wysłana przez Hammer »