Audiohobby.pl
Audio => Ogólnie o audio => Wątek zaczęty przez: Kornel Lone w 03-08-2008, 21:31
-
Witam wszystkich serdecznie.
Nurtuje mnie takie zagadnienie związane z wbudowanymi w kolumnę różnego rodzaju regulatory barwy tonu.
Oprócz naszego ukochanego Tonsilu ;) rozwiązanie takie można było spotkać u wielu poważniejszych producentów kolumn, którzy czasami wyposarzali w w/w nawet wynalazek wysokie modele kolumn.
Odnoszę wrażenie że stare modele kolumn (np. pionee'ra)z głośnikami wstęgowymi wręcz obowiązkowo miały przynajmniej jedną gałkę regulacyjną.
Ciekawi mnie jaki był główny sens takiego rozwiązania w wysokiej klasy kolumnach? (moda, uwarunkowania techniczne?)
Czy wiązało się to nierozerwalnie z pewnym pogorszeniem brzmienia?
Czy warto zainteresować się takimi kolumnami (zaznaczam pożądnymi), czy raczej szukać modeli bez?
Pozdrawiam.
-
W altusach te "regulatory" były tak naprawdę tłumikami poszczególnych głośników (kombinacja rezystorków). Poszczególne głośniki miały różne efektywności, można było je równoważyć lub tłumić wg uznania. Żadnej kosmicznej technologii :) Po prostu było i tyle. Ani na plus, ani na minus dla kolumn... I tak tylko jedna opcja dawała równowagę tonalną.
-
Regulacja w kolumnach to fajna sprawa w moich starowinkich Sansui uzyskuję efekt podbicia lub obniżenia charakterystyki 1-5kHz o 5dB i nazwali to piknie :clear i soft czyli jak kto lubi słuchać :)
Moim zdaniem dalej coś takiego powinno być robione -ułatwia to życie użytkownikowi umożliwiając dostosowanie kolumny do rodzaju akustyki i ustawienia głośników w pomieszczeniu,np obniżenie basu przy umieszczeniu kolumny w samym rogu pokoju
Rafaell
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-
To jest po to żeby nikt później nie próbowal dodawać/odejmować basu/śednicy/wysokich wymianą kabli głośnikowych, interkonetktu czy wzmacniacza.
-
Spotyka się jeszcze płynną regulację. Taką właśnie przebadałem w jakiś czas temu zakupionych zestawch Jamo (stoją w kacie rozebrane czekając na modyfikacje). Jak się okazało (wynik ciekawości i pomiarów) to coś w rodzaju "płynnego" L-pada (dla wysokiego). Niezła sprawa moim zdaniem. Szkoda, że teraz tak nie robią.
A jaki sens? Właśnie chyba ułatwienie życia (pójście na rękę) użytkownikowi (różnie tłumiące pomieszczenia). A co do jakości to bym nie przesadzął, przeważnie wysoki i tak idzie po rezystacjach w szeregu lub właśnie L-padach.
-
Te regulatory, to super rzecz. Tak jak pisze Molibden. Nie potrzeba tracic czasu i pieniedzy na poszukiwania kabli, innego wzmaka, bo za ostro, za ciemno itp. Jak mamy nagranie ze sporymi sybilantami, to lewym pokretlem ujmujemy 1,5 dB..., a jak malo, to nastepne 1,5 i po sybilantach. I analogicznie jak za ciemna w druga strone. Natomiast prawym pokretlem mozemy dokonac zmian w zakresie troche nizszym. Jak np. wokal jest zbyt ciemny, wycofany dodajemy 1,5 - 3 dB i dzwiek od razu robi sie bardziej otwarty i obecny. No ale takie rzeczy robiono w dawnych dobrych czasach, z ktorych pochodzace kolumny graja zywa muze, a nie jak dzisiejsze hi endy - cos tam zza koca :-)
-
Dzięki za odpowiedzi.
Rozumiem że regulowanie gałkami w kolumnie to znacznie lepiej niż tymi we wzmacniaczu ;-)
-
Zwykle reguluje się tweeter (WLM), potencjometrem. Można dobrać do własnych upodobań słuchowych, pomieszczenia i reszty sprzętu. Bas lepiej regulować aktywnie bo jest to wtedy o wiele prostsze.
Poza tym, taki regulator dość prosto zastosowacw fabrycznych głośnikach jeżeli jest nam potrzebny, wystraczy potencjometr 15ohm o mocy kilku watów.
-
Z tego co widzialem, to do zaciskow lewego przelacznika (patrz fotka powyzej) sa doprowadzone odczepy z cewki, wiec przelaczajac zmienia sie charakterystyka.