Audiohobby.pl
Audio => Muzyka => Wątek zaczęty przez: Obserwator w 25-04-2009, 20:58
-
Gdy pierwszy raz słuchałem tej płyty byłem nieco zawiedziony.
Co prawda prześwitywała tu i uwdziem stara, naga cudowność dawnego Prodigy ale dzwięki zdawały się wywoływać jakiś taki nienazwany dysonans..
Płyta powędrowała więc "na półkę" (poszła kurzyć się skrawkami bitów w kącie HDD).
Po jakimś miesiącu (własnie dzisiaj) wpadłem na pomysł włączenia jej ponownie.
Cóż za szok! Ta ekspresja, dynamika, młodzieńcza werwa i chęć życia cisnąca się w uszy spowodowała, że zacząłem pląsać niczym w transie po całym pokoju...
PS.
Czego audiofile używają do żelowania włosów?
-
Obserwator, prodiża słuchaja u mnie dziewczyny :)))
Kilka kawałków jest na tej plytce całkiem fajnych i trzyma poziom z mojej ulubionej "The Fat Of The Land" ....czasami lubię posluchać i prodigy i jamiroquai i kazika...za audiosamplerami nie przepadam ;)
-
Masz jak zwykle rację Lan.
Zwłaszcza co do "Take me to the hospital" i "Omen reprise".
Znacznie wznioślejsze niż "Messiah" Handla.
-
Ja bałem się podejść do tej płyty po ostatniej wtopie, być może zbyt dużo po nich oczekuję. W końcu kupiłem i nie żałuję. Kapitalna płytka, stare, dobre Prodigy. "Warrior\'s Dance", "Omen Reprise" kapitalne.
Pozdrawiam
Daniel
-
mi sie plytka wkreca w umysl bez zadnych oporow; uwazam, ze zawarty material to kawal dobrej roboty.
u mnie zbiera punkty za to, ze jest bardzo taneczna.
warrior\'s dance+zamiatanie nogami w rytm muzki=reakcja lancuchowa, ktora niesie ze soba mnostwo energii