Audiohobby.pl

Muzyka na 88 klawiszy

marcow

  • 1045 / 5355
  • Ekspert
25-09-2012, 12:34
80 - ta rocznica urodzin Glenna Goulda

http://pl.wikipedia.org/wiki/Glenn_Gould

Jaki jest wasz stosunek do twórczości tego artysty ?

Max

  • 2204 / 5396
  • Ekspert
25-09-2012, 22:24
W sobotę była na dwójce audycja w całości poświęcona Gouldowi. Słyszałem m.in. "Kunst der Fuge" w wersji organowej, i inne rzeczy, z mało zjadliwymi miniaturami na klawesyn.

Gould jest dla mnie bardzo antyromantyczny, moze nieco suchy, albo po prostu precyzyjny, skupiony na tresci (co ostatecznie lubie :) i przede wszystkim skończony technicznie.

Panowie zastanawiali sie w sobote dlaczego sobie Gould zawsze do gry przyśpiewywał. Wniosek byl taki, ze z uwagi na niską pozycję przy fortepianie i co za tym idzie dość lekkie uderzenie, resztę, dla odpowiedniego wyrazu musiał sobie dośpiewać... Skończone brednie.
Dla mnie, jak kazdy ponadprzeciętnie wrazliwy i nieco ześwirowny artysta, przy muzie lekko odlatywał - i tyle.

We własnej kolekcji mam tylko Bachowskie piano koncerty. Bardzo je lubie. A Gouldowskie mruczando jest przesympatyczne.

Max

  • 2204 / 5396
  • Ekspert
25-09-2012, 22:30
>>4m,

...idio... co ??
WTF ? :-O

Max

  • 2204 / 5396
  • Ekspert
26-09-2012, 09:39
"Glenn Gould Muzyka i Myśl" Geoffreya Payzanta - myślę, ze to tez ciekawa pozycja.

pastwa

  • 3815 / 5899
  • Ekspert
26-09-2012, 10:17

Max

  • 2204 / 5396
  • Ekspert
27-09-2012, 10:51
Skoro temat odkopany,

Warto napomknąć o płytce, którą ostatnimi wieczorami przerabiam:
Koncerty fortepianowe: Serocki, Baird, Krenz.
(DUX/ NOSPR/ Wojciechowski, Swoboda - Wodnicki)

Bardzo to ciekawa lekcja polskiej muzyki, pisanej przez kompozytorów drugiego szeregu. Koncerciki udane i ciekawe, choc stety/niestety slychac wplywy (Prokofiew, czy zwłaszcza Bartok, czy nawet Panufnik - u Krenza). No ale jesli wyznacznikiem geniuszu, bądź przepustką do pierwszej ligi kompozytorskiej jest - własny, idywidualny, oryginalny i wyrazisty styl/język kompozytorski, trudno sie dzwiwić, ze tego rodzaju twórców nikt nigdy na tym absolutnym topie kompozytorskim w muzie polskiej XX wieku nie umieszczał.

Bardzo wyraznie słychać folkloryzm, obecny w każdym z utworów. Muzyka płynie warto, choc czasami woda przelewa sie bezproduktywnie :), ale znowu momentami nastawiasz ucha, bo coś mocniej przykuwa uwagę.  No ale nie ma też z drugiej strony tego przytupu, tej głębi, tego wyrazu, powodujących opad szczęki przy muzie wybitnej.

Płytka świetnie wydana, znakomicie brzmiąca i naprawdę dająca więcej satysfakcji niz takie wynalazaki jak, przerabiany również ostatnio przeze mnie - Max Reger. Postac obecna w historii muzyki XX wiecznej, ale muzyka miałka i zbyt oczywista. Tu zaś mamy przynajmniej twórczość polską. Fajną, zajmującą, wartą przestudiowania.

Do kolekcji z płytką ACCORD - Panufnik, Lutosławski, Szymański - Piano concertos.

marcow

  • 1045 / 5355
  • Ekspert
27-09-2012, 12:36
Ostatnio słucham na zmianę  " Wariacje Goldbergowskie " nagrane przez Goulda w 1951 r i 1981r.
Według mnie interpretacja z 1981 r jest lepsza i bardziej mi się podoba.
Ale  wariacje z 1981 r miałem dużo wcześniej.Jestem ciekaw czy gdybym jako pierwsze poznał interpretacje z roku 1951,
to czy ona podobała mi się bardziej.
Czy ktoś z was zaczynał słuchać tych wariacji od starszego nagrania i jakie były odczucia po wysłuchaniu nowszej wersji.

Zauważyłem, że pierwsza interpretacja jaką się pozna wpływa na sposób słuchania innych wersji i rzadko kiedy te następne nam się podobają.Czasami nawet wtedy gdy to pierwsze poznane wcale nie jest najlepsze.
Ciekawe skąd się to bierze . Czy też tak macie ?

Max

  • 2204 / 5396
  • Ekspert
27-09-2012, 13:03
Hello Marcow,

Bardzo istotna uwaga. Rzeczywiście,  u mnie dzieje sie dokładnie to samo ! Pierwsza wersja, o ile jest ciekawa i dobrze zagrana, na ogół stanowi pewnego rodzaju wzór. Po prostu muzyka została w mózgownicy zakodowana i to co brzmi inaczej, często irytuje, albo przynajmniej dziwi...
Potwierdzam.

Stąd, być moze u mnie niechęć do szukania wielu wykonań, choć są oczywiście przypadki, gdzie kolejne wersje wypadają ewidentnie lepiej. Koncerty skrzypcowe Prokofiewa, to była totalna kaszana w wykonaniu jakichś Luxemburgczyków, ale Itzhak Perlman, juz nie pamietam z kim, pokazal, ze to jednak świetne utwory i warto po nie siegać. Albo pierwsza, starożytna wersja Requiem Mozarta (Wiedeńczycy, z ryczącymi babami, nie pamiętam pod kim), zastąpiona przez Marrinera i Academy St.M.in the F. z chórem chłopięcym. Rożnica na korzyść Angoli przepastna.

Przykładów, ze nowe wersje nie przekonują, mam o wiele więcej.
Na przyklad Hindemith bądź Mahler zamawiane ostatnio w wypaśnych, nowych realizacjach od DG (m.in z Boulezem). Słuchałem raz, i poszło się kurzyć na półke.

marcow

  • 1045 / 5355
  • Ekspert
27-09-2012, 14:03
No właśnie pewnie dlatego jak się słucha pierwszy raz jakiś utwór w kiepskim wykonaniu,
to albo tego nie kupujemy, albo trafia na zakurzone miejsce na półce i tracimy szanse na poznanie czegoś nowego, ciekawego.
Kiedyś na Mezzo były w ciągu jednego dnia dwa wykonania pierwszego koncertu skrzypcowego Szostakowicza.
Pierwsze wykonanie było porywające i ciekawe.Natomiast przy drugim zastanawiałem się czy to ten sam utwór
ciekawe czy to była taka nudna interpretacja czy brak umiejętności

pastwa

  • 3815 / 5899
  • Ekspert
27-09-2012, 15:11
A to ciekawe co piszecie. Ja nie mam tego typu doswiadczen, lubie wrecz odmiennosc, wchodzac w swiat nowych interpretacji, staram sie  tez nieustannie szukac kolejnych wykonan(chyba ze mam juz kilka, ktore mnie w zupelnosci spelniaja). co nie znaczy, ze nie mam wlasnego wzorca, ale ten ideal, jest chyba bardziej moj wlasny (barwa, tempa, wyrazistosc artykulacji itp) niz pochodzacy od wykonawcy, ten ma raczej trafic w moj gust. Sek w tym, ze moje nastroje czasem sie zmieniaja, zatem, raz siegne po Simona Prestona grajacego Bacha (jak chce nieco dostojniej), a innym, z rownie wielka przyjemnoscia poslucham tych samych kompozycji z udzialem Tona Koopmana, ktory przemknie po nich zwawo.

Max

  • 2204 / 5396
  • Ekspert
27-09-2012, 15:58
Oczywiście kwestią czasu jest również przekonanie się do biegunowo różnej interpretacji, o ile nie zaniechamy prób przekonania się do "nowego".
Mam na ten użytek dwa przyklady:

Koncerty Chopina z Zimermanem i Polską Orkiestrą Festiwalową (DG) - totalnie subiektywna interpretacja (przy pierwszym kontakcie nastąpiło, delkatnie mówiąc, zdziwienie). Ale ja te nagrania odkryłem ostatnio na nowo. Ta Zimermanowska emfaza, wydumania i rubato, zaczęły mi się podobać i teraz to jest Chopin pierwszego wyboru. Wcześniej zakodowane wzorce, zostały przełamane :)

Drugi przyklad to symfonia kameralna op 110 Szostakowicza, czyli zorkiestrowany VIII kwartet smyczkowy.
Pierwsze zetknięcie z VIII kwartetem (Fitzwilliam) to był szok i zniesmaczenie. Tempa szalone i nie do przyjęcia.
Oczywiście po czasie, nie rezygnując z odsłuchów, doszedłem do wniosku, ze ten sam utwór ma prawo brzmieć inaczej. :) (Zakodowanym wzorcem była w/w symfonia pod dyr. Aszkenazego/ RFO/ DECCA)

magus

  • 20990 / 5902
  • Ekspert
27-09-2012, 19:05
Więcej jazzu, panowie, słuchajcie :)

Tam inność, płynąca z indywidualności, jest największą wartością.
Każda nowa interpretacja, pod warunkiem że prawdziwie własna, osobista, to po prostu nowa muzyka. Człowiek przystaje szukać w muzyce tego, co już dobrze zna, za to cieszy się, jeśli uda mu się poznać coś innego, świeżego.
Muzyka to ludzie i ich uczucia, emocje. Nowe interpretacje, to nowi ludzie i nowe emocje.

A co do klasyki, ja po prostu jestem ciekaw, co w Szopenie, Rachmaninowie, Beethovenie znajduje inny wykonawca. Jakie emocje w nim wzbudza. Jeśli, zachowując szacunek do zamysłu kompozytora, przekazuje coś własnego, osobistego, to jest to dla mnie o wiele ciekawsze, niż słuchanie po raz 50-ty tzw. ulubionej wersji.
Odszedł 13.10.2016r.

magus

  • 20990 / 5902
  • Ekspert
27-09-2012, 19:36
4m,

oddaję honor, jak słuchałeś interpretacji JEDNEGO wykonawcy i nie przypadły ci do gustu, to możesz spokojnie odpuścić sobie dalsze poszukiwania
(ja też kiedyś spróbowałem słuchać muzyki na ... jednych słuchawkach, od tego czasu - tylko kolumny)
Odszedł 13.10.2016r.

Sim1

  • 1829 / 5863
  • Ekspert
27-09-2012, 19:53
4m, przerobienie King Crimson na jazz jest równie niebezpieczne jak próba jazzowej intrepretacji dokonań np. AC/DC...

Magus mówił o czym innym i chyba dobrze rozumiem o czym.
Jedną z ciekawszych zabaw z muzyką którą posiadam jest wyszukanie jakiegoś standardu (przykład pierwszy z brzegu \'Polka Dots and Moonbeams\'), dostaje np. 8 różnych wykonań ( taki album adhoc :) ), każde to inny klimat, niektóre tylko instrumentalne itp...

magus

  • 20990 / 5902
  • Ekspert
27-09-2012, 20:37
4m,

może inaczej - ja myślałem, że rozmowa dotyczy fortepianowych interpretacji muzyki poważnej
stąd mój komentarz

oczywiście wierzę, że dla ciebie istnieje tylko to jedno jedyne ukochane wykonanie
pamiętam, że też tak kiedyś miałem

i absolutnie nie dziwię się, że jazzowe interpretacje King Crimson ci nie podeszły
żaden jazzowy muzyk, którego cenię raczej nie wziąłby tej muzyki programowo na warsztat
może ktoś wybrałby jeden utwór, może ...

dlatego mój komentarz King Crimson nie dotyczy
podobnie AC/DC i wszelkiego innego rocka (hard, soft, sado-maso i każdego innego ...)
to inny świat, inne wrażliwości, inne harmonie, inny potencjał muzyczny, inne możliwości...
Odszedł 13.10.2016r.