Audiohobby.pl
Audio => Muzyka => Wątek zaczęty przez: magus w 06-04-2016, 18:55
-
Tak wyraził się kiedyś pewien (początkujący wtedy) muzyk, kiedy usłyszał big band, który przyjechał wtedy do jego rodzinnego miasta z Nowego Jorku.
W tym wątku niekoniecznie chodzi o to jedno jedyne przeżycie. Chodzi o muzykę, która po prostu wami wstrząsnęła, być może zmieniła percepcję, popchnęła w rozwoju muzycznym do przodu, a w każdym razie pozostawiła po sobie niezatarte wrażenie.
Styl muzyczny dowolny, ale uwaga! Mówimy o rzeczach naprawdę szczególnych, a nie po prostu "fajnych piosenkach". I też raczej nie chodzi o rzeczy, które kiedyś nami wstrząsnęły, ale teraz już nie działają, bo muzycznie jesteśmy już w innym miejscu - czyli, niezależnie od być może silnej nostalgii, "Wlazł kotek na płotek" raczej odpada
-
Zaczynamy!
(pewnie przewidywalnie dla niektórych ;-) )
Za każdym razem temat przechodzący w solo Davisa mnie zatyka. Dla równowagi, mam czasem ochotę sobie krzyknąć - dokładnie jak ten facet w 1:53 (pięknie wpasował się między frazy). Mam dreszcze i chcę jeszcze ...
Oryginalnie miałem to na płycie wydanej pod innym tytułem - razem z utworami z "Four & More". Na kasecie rzecz jasna.
-
"Still Live", chyba pierwsza cała płyta Trio Jarreta, jaką miałem nagraną - z ... przegrywalni płyt CD ;-) Kto jeszcze pamięta te przybytki muzyki z początku lat 1990.?
To chyba wtedy odkryłem, że liryzm nie musi być banalny, pod warunkiem, że ktoś nie użala się nad sobą, nie stosuje grepsów, a jest twórczy i panuje nad muzyką i instrumentem. Do dziś mam wielki sentyment do tej płyty:
-
Dla mnie to był totalny szok w warstwie rytmicznej.
Warto prześledzić nie tylko, co robi Trilok Gurtu na perkusji (powaliły mnie tutaj zmiany tempa, polirytmia, wykorzystanie różnych zabawek plus wiadra z wodą do efektów specjalnych, ale, przede wszystkim, zupełnie inny świat muzyczny, kompletnie inne podejście do tego instrumentu przy absolutnej jego kontroli - zwracam uwagę, bez centralki!) ale też Kai Eckhardt na basie.
Jak ktoś chce zobaczyć ich w akcji, to np. tutaj - ten sam czas, ten sam repertuar, ale inny koncert. Zjazd z Everestu bez trzymanki:
-
Rob Mazurek i jego projekty - Chicago Underground, Sao Paulo Underground, Exploding Star Orchestra, solowe rzeczy. Trochę mi sie już chicagowska scena przejadła ale Mazurek pokazuje, ze można grać współczesny jazz w zupełnie inny sposób - bez nudy, smędzenia, eksploatowania w kółko tych samych oklepanych form (vide np. Stańko)
Na Thrill Jockey można sobie posłuchać.
http://www.thrilljockey.com/products/axis-alignment
http://www.thrilljockey.com/products/we-are-all-from-somewhere-else
-
chml, czyli jak odbierasz te muzykę? "Fajne, calkiem w porządku w porównaniu do reszty chicagowskiegi jazzu" czy bardziej "jak usłyszałem, to zmiękły mi nogi"?
Bo z twojego opisu to sądziłbym, że raczej to pierwsze.
-
Zdecydowani, beż żadnego wahania.Wiedziałem to już wtedy jak to się działa.Nie potrzebowałem perspektywy czasu.
Wiedziałem ,że zmieni to moje muzyczne życie.Otwierałem buzię a serce coraz mocniej biło gdy poznawałem świadomie Led Zeppelin.W wieku komunijnym znalazłem na dworze kasetę i przyniosłem do domu i pokazałem dużo starszemu kuzynowi,to była Led Zeppeli III .Powiedział " ale to przykre" nie wiem co dokładnie miał na myśli ale chyba nimi zgardził.
Spotkałem ich później w podstawówce ale nie zrozumiałem choć wtedy słuchało się rocka i metalu i trolowało szkolne dyskoteki Fear Factory ,Sepulturą czy Panterą.Człowiek lubił Deep Purple ale Led Zeppelin wydawali się odlegli.
Ojciec przyjaciela z podstawówki przywoził z delegacji na Rosje winyle i słuchaliśmy ich i przegrywaliśmy na kasety.
Led Zeppelin też tam było i kolega mówił ,że Tata to lubi ale pomimo wysiłku jakoś cale płyty do nas nie trafiały.
Przy Purplach Dorsach czy StefenWolf jakoś lepiej się głowa kiwała.
Gdzieś zawsze przewijali się koło mnie aż wreszcie kiedyś kupiłem ich koncert na dvd i po małym browarkowaniu załaczyłem.Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.Pierwszy raz doświadczyłem ,że muzyka może być magiczna.
Do dziś jest i do końca życia będzie to dla mnie najlepsza ekipa świata ,nie do pobicie ,nie do podrobienia,nie do dorównania.
Dziś znam ich płyty na pamięć,przeczytałem wszystkie książki ,nawet chciałem kiedyś sobie wydziarać starca z latarnią ale czas spędzony na poznawaniu Led Zeppelin był jednym z najbardziej niezwykłych jak nie najbardziej niezwykłym przeżyciem bez ściągania gaci.
Dzięki Magus ,że mogłem się wygadać :-)
-
Jakieś 25 lat temu pojechałem do Zakopanego. Był tam już mój kolega jako opiekun grupy, niewiele młodszych od nas, nastolatków. Jednak po pierwszym dniu uznałem, że jakoś nie mam ochoty na zbiorowe wycieczki, w dodatku w żółwim tempie. Przez kolejne kilka dni chodziłem sam z prędkością podświetlną - młody byłem i w formie ;-). Ale w pewnym momencie znudziło mi się bicie rekordów i zaliczanie tras w czasie 2x krótszym niż na tabliczkach. Poszedłem wcześnie rano na Halę Gąsienicową, a stamtąd w stronę przeciwpołożną niż wszyscy - na zbocze Małego Kościelca od strony Roztoki Stawiańskiej. Znalazłem sobie wygodne miejsce, wyjąłem walkmana, założyłem słuchawki i zapuściłem 4. Symfonię Mahlera .
I wtedy dopiero tak naprawdę go odkryłem. Wcześniej kręcił mnie o tyle o ile. Ale w tym dniu - w tak pięknych okolicznościach przyrody ... i niepowtarzalnej ... zniknąłem zupełnie w muzyce na kilka godzin. Siedziałem w jednym miejscu do późnego popołudnia, a samego Mahlera odsłuchałem coś chyba ze 3 razy. Musi majestat Tatr jakoś zgrał się z majestatem Gustawa:
-
chml, czyli jak odbierasz te muzykę? "Fajne, calkiem w porządku w porównaniu do reszty chicagowskiegi jazzu" czy bardziej "jak usłyszałem, to zmiękły mi nogi"?
Bo z twojego opisu to sądziłbym, że raczej to pierwsze.
Chyba ani tak ani tak ;)
Mazurek i jego projekty są dla mnie przykładem świeżego podejścia do muzyki. Fantastyczne aranżacje, nic się nie nudzi nawet po setnym przesłuchaniu. Zaskakujące pomysły, bardzo wciągająca muzyka. Reszta sceny Chicago jest fajna, zwłaszcza muzycy związani z AACM (Sun Ra, Art Ensemble of Chicago, sam Lester Bowie) ale to właśnie Chicago Underground jest dla mnie swego rodzaju objawieniem. Nogi mi zmiękły natomiast podczas koncertu Exploding Star.
-
Koncert Younblood Brass Band przy okazji któregoś tam festiwalu NH we Wrocławiu. Jeszcze zdaje się Era była sponsorem. Niesamowita muzyka, same dęciaki (jak to w brass bandzie). Niezwykłe jest to jak pięknie można aranżować muzykę na takie instrumenty.
-
majestat Tatr jakoś zgrał się z majestatem Gustawa:
Bez przesady, Magus.
Co prawda jestem wybitnie inteligentny, sympatyczny oraz skromny ale aż takiej czołobitności nie wymagam.
-
Liczyłem na ciebie ;-)
I dalej liczę - napisz/wklej coś!
-
No o.k.
Niby infantylna muzyczka która pchnęła nastolatka w kierunku elektronicznego rocka na długie lata.
Muzyka generowana z układów elektronicznych? To prawie jak sterowanie Sojuzem lub Apollo tylko u siebie w domu.
To tak jak odkrycie, że można jeździć rowerkiem tylko na dwóch kółkach aby potem przesiąść się na coś bardziej wyczynowego. Ba ! Napiszę więcej. Ta płyta wpłynęła w bardzo dużym stopniu nie tylko na gusta muzyczne ale również na życie zawodowe. Dźwięk generowany z układów elektronicznych? Synteza mowy? Te "małe skrzyneczki" potrafią dużo więcej i mają w sobie coś ludzkiego - trudno do końca przewidzieć efekt ich działania i nad nimi zapanować. To było fascynujące.
-
Napiszę więcej. Ta płyta wpłynęła w bardzo dużym stopniu nie tylko na gusta muzyczne ale również na życie zawodowe.
Pracujesz w niemieckiej fabryce komputerów? ;)
Dobrze, że nie zacząłeś od Tour de France...
-
Gdybym zaczął od Tour de France to dzisiaj miałbym problem z potencją ze względu na sterydy :)
-
Zawsze w Kraftwerku ceniłem nieskomplikowaną warstwę tekstową ale, co ciekawe, nie lubię słuchać ich w innym języku niż niemiecki. Zupełnie mi nie pasuje. Jest to chyba jedyny zespół, w którym "trawię" śpiew w języku Orków.
-
Gustaw, a ten twój nie jest przypadkiem bardzo wczesny Pender? ;-)
nie obraź się, ale z tych dwóch, to już bardziej ten Tour de France bardziej przypomina mi muzykę :-)
-
Gustaw, a ten twój nie jest przypadkiem bardzo wczesny Pender? ;-)
nie obraź się, ale z tych dwóch, to już bardziej ten Tour de France bardziej przypomina mi muzykę :-)
Ta muzyka to jak Ford Model T. Taka wczesna elektronika dla mas i protoplasta techno.
Tak czy inaczej wtedy zadziałało.
-
Zawsze w Kraftwerku ceniłem nieskomplikowaną warstwę tekstową ale, co ciekawe, nie lubię słuchać ich w innym języku niż niemiecki. Zupełnie mi nie pasuje. Jest to chyba jedyny zespół, w którym "trawię" śpiew w języku Orków.
A Rammstein? Nie wyobrażam sobie ich śpiewających fajnie po angolsku.
-
A Rammstein? Nie wyobrażam sobie ich śpiewających fajnie po angolsku.
Tak samo Trio.
-
A tutaj, słowiański zespół ze Słoweni, w jakim języku śpiewa? :-)
Mundurki też mają trochę znajome.
Magus. Już nie zaśmiecam wątku festiwalem piosenki Wermachtu i NSDAP :-)
-
"Nie wyobrażam sobie ich śpiewających fajnie po angolsku."
No jak to? A refren w "Pussy"? Bardzo fajnie wyszło. :)
I jeszcze o Kraftwerk że "niby infantylna muzyczka". POZORNIE. Nikt w tak małej ilości dźwięków nie zawarł tylu pomysłów co oni. Maksymalne stężenie cukru w cukrze. Nie wiem czy na to wpadli sami, czy nie mieli możliwości, bo te ich instrumenty z epoki to jakieś nieledwie grzebienie z dolutowanymi chałupniczo paroma tranzystorami.
Ten ich minimalizm to kluczowa sprawa.
Inspirują wciąż nowe zastępy muzyków ale następców ani widu, ani słychu. Ci którzy próbują, dopisują "za dużo nut".
-
Dla mnie Rammstein mógłby nie istnieć. Nie jestem w stanie ich strawić, pomimo tego, że wychowałem się na muzyce punk rockowej. Spod znaku elektroniki w wydaniu minimal niezły jest Brian Eno, solo lub we współpracy z Robertem Frippem, choć myślę, ze to nie są w prostej linii następcy kraftwerkowego krautrocka. Bardzo lubię Kraftwerk i nigdy przez myśl nawet nie przeszło mi, że jest to infantylna muzyka.
W temacie elektroniki - czy to ktoś zna? Polecam utwór numer 9:
http://tidido.com/a35184373680113/al5601b7a4e7c622686adcd3b6/t5601b7a5e7c622686adcd48d
-
Ja bardzo lubię Rammstein. Dla mnie ich pierwsze trzy płyty są super w swojej kategorii.
Potrafią dać czadu. Może bez subtelności ale za to z jakim powerem. Umarłego stawia na nogi.
Muzyka Rammstein zdecydowanie nie powinna być słuchana w samochodzie podczas jazdy. Dlaczego? Słuchając jej, kierowca mimowolnie, ciągle mocniej i mocniej, dociska pedał gazu :-)
Kraftwerk, Tangerine Dream, Klaus Schulze i Rammstein... cholera trochę tych Niemców mam w swoim repertuarze.
Co do Kraftwerk to w niektórych kawałkach jest bardzo prosta linia melodyczna i dlatego, może trochę niesłusznie, określiłem ją mianem "infantylna".
n.p.
a i tak bardzo lubię to nagranie :-)
-
a tutaj starsi panowie w całkiem niezłej formie tzn. w swoim stylu
-
Tutaj kolejne niezwykłe przeżycie.
Trasa Tangerine Dream w 1983 roku i koncert w Arenie w Poznaniu.
Poniżej koncert zarejestrowany w Warszawie z tej samej trasy.
-
Gustaw ,czy ty masz jekieś zwykle przeżycia :-)
-
-
&nohtml5=False
-
&nohtml5=False
-
&nohtml5=False
-
&nohtml5=False
-
&nohtml5=False
-
Przepraszam że przez to wątek dryfuje coraz bardziej w kierunku offtopiku ale nie mogłem się powstrzymać. Oto do czego prowadzi powierzchowne naśladowanie Kraftwerka, tzn. przejęcie idei ludzi-robotów, fascynacja automatami i innymi cyberpunkowymi urządzeniami. Chłopaki naprawdę dużo zainwestowali w instrumenty, stroje, dekoracje, tylko nie mieli talentu i za bardzo chcieli grać przeboje. To jest wstrząsający clip :P
-
Detektyw, Ty sadysto! Wytrzymałem 30s. Nie nadaję się na tortury. Wszystko bym wyśpiewał (jak Ci panowie).
Tymczasem... ja prosty chłopak jestem.
&list=RDvylzb3QY3Uc#t=113
&index=8
-
Po tej plycie mnie sie pomienialo muzycznie. style przestaly miec sens i sie zatarly.
-
to Brecker na saksofonie?
-
Tak, obaj bracia graja na tej plycie.
-
Tu caly album
&index=2
-
Dzięki, chętnie wysłucham - bardzo mi podszedł kawałek, który wrzuciłeś
dużo bardziej niż Zappa, którego wcześniej wkleił Złote Ucho
-
Mysle ze to wyjatkowy album,nawet jak na Zappe
-
A propos Breckera - tak mi się przypomniało z młodzieńczych czasów
Z płyty Night Abercrombiego z Hamerem i DeJohnettem, jednej z tych, na których się muzycznie wychowywałem:
-
Zdecydowani, beż żadnego wahania.Wiedziałem to już wtedy jak to się działa.Nie potrzebowałem perspektywy czasu.
Wiedziałem ,że zmieni to moje muzyczne życie.Otwierałem buzię a serce coraz mocniej biło gdy poznawałem świadomie Led Zeppelin.W wieku komunijnym znalazłem na dworze kasetę i przyniosłem do domu i pokazałem dużo starszemu kuzynowi,to była Led Zeppeli III .Powiedział " ale to przykre" nie wiem co dokładnie miał na myśli ale chyba nimi zgardził.
Spotkałem ich później w podstawówce ale nie zrozumiałem choć wtedy słuchało się rocka i metalu i trolowało szkolne dyskoteki Fear Factory ,Sepulturą czy Panterą.Człowiek lubił Deep Purple ale Led Zeppelin wydawali się odlegli.
Ojciec przyjaciela z podstawówki przywoził z delegacji na Rosje winyle i słuchaliśmy ich i przegrywaliśmy na kasety.
Led Zeppelin też tam było i kolega mówił ,że Tata to lubi ale pomimo wysiłku jakoś cale płyty do nas nie trafiały.
Przy Purplach Dorsach czy StefenWolf jakoś lepiej się głowa kiwała.
Gdzieś zawsze przewijali się koło mnie aż wreszcie kiedyś kupiłem ich koncert na dvd i po małym browarkowaniu załaczyłem.Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.Pierwszy raz doświadczyłem ,że muzyka może być magiczna.
Do dziś jest i do końca życia będzie to dla mnie najlepsza ekipa świata ,nie do pobicie ,nie do podrobienia,nie do dorównania.
Dziś znam ich płyty na pamięć,przeczytałem wszystkie książki ,nawet chciałem kiedyś sobie wydziarać starca z latarnią ale czas spędzony na poznawaniu Led Zeppelin był jednym z najbardziej niezwykłych jak nie najbardziej niezwykłym przeżyciem bez ściągania gaci.
Dzięki Magus ,że mogłem się wygadać :-)
-
Mnie gacie spadły, gdy zupełnie znienacka odkryłem free jazz. Nie mogłem się nasłuchać, potrzebowałem tego jak powietrza, chłonąłem jak wariat przez ponad pół roku, wszystko inne w tym czasie odrzucałem. Dziś niestety mi to przeszło, free funkcjonuje jako jeden z wielu gatunków, niemniej jednak mainstreamu jazowego słuchać nie potrafię, wyłączając śpiew.
Free to bardzo pojemne pojęcie, wiele dokonań muzycznych tu się kryje, współcześnie często ta muzyka ma wiele wspólnego z kameralistyką , z muzyką poważną, czy elektroniką.
Z racji pory roku przykład radosnego grania, pełnego słońca i radości. Zawsze , gdy mam gorszy nastrój, ta płyta mnie rozwesela. Oto pierwszy utwór. Zaczyna się groźnie, potem jest jeszcze goręcej
-
Tutaj kolejne niezwykłe przeżycie.
Trasa Tangerine Dream w 1983 roku i koncert w Arenie w Poznaniu.
Poniżej koncert zarejestrowany w Warszawie z tej samej trasy.
Byłem, rzeczywiscie przeżycie. Odbyły się dwa w Wa-wie, na pierwszym odcięło prąd, na drugim na którym byłem juz bez przygód, gdzieś tam na tej widowni jako dwudziestoletni chłopak jestem i słucham, dałem 6 stów bramkarzowi w łapę za wejście, musiałem być.