Audiohobby.pl

Audio => Słuchawki => Wątek zaczęty przez: Rolandsinger w 13-04-2009, 14:41

Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 13-04-2009, 14:41
/temat zakładam w słuchawkach, gdyż jest to najaktywniejsza zakładka, a także jest on odpowiedzią na dyskusje się tutaj toczące/


Tytuł tego wątku pozornie może się wydać prowokacyjny poprzez naturalnie nasuwające się asocjacje z pojemną kategorią zagadnień audio-fetyszyzmu traktowanego z perspektywy zdrowia psychicznego czy  reperkusji społecznych jakie wywołuje niezdrowa fascynacja sprzętem audio przeciwstawiająca się nabożnej i ze wszech miar pożytecznej melomanii. Bynajmniej nie o to mi chodzi. Chcę poruszyć zupełnie inną sprawę, która nie tyle wywołuje tu i ówdzie kontrowersje, co zmienia diametralnie optykę z jaką odbiera się reprodukowaną muzykę, a jest niezwykle rzadko dostrzegany i podnoszony na łamach Internetu, o ile w ogóle.

I.

Problem jest dość trywialny i sprowadza się do pytania, czym tak naprawdę jest wierność, o jaką nieprawdopodobnym najczęściej nakładem środków finansowych i starań zabiegają audiofile. Formułując problem nieco inaczej można by zapytać: jak naprawdę brzmi muzyka? Przy pobieżnej ocenie tak postawionej kwestii większość stwierdzi, że jest to dylemat nierozstrzygalny, a sens jego rozważania wątpliwy, niemniej chciałbym aby meritum tego wątku polegało na zdefiniowaniu dwóch podstawowych cech, jakimi legitymuje się muzyka wykonywana na żywo. Są to cechy konieczne i nie podlegające dyskusji, do tego stopnia, że można je traktować jak aksjomaty w każdej niemal dyskusji nt. wierności sprzętu odtwarzającego muzykę. W tym miejscu konieczne jest wprowadzenie co najmniej dwóch podstawowych dystynkcji:

- muzyka w jakikolwiek sposób nagłaśniana vs. nienagłaśniana

- muzyka w studio vs. muzyka wykonywana na koncercie

W pierwszym przypadku przyjęcie jako układu odniesienia muzyki nienagłaśnianej dochodzimy do zupełnie innych zdań wynikowych niż gdybyśmy uznali , że interesuje nas przede wszystkim muzyka znana z występów na żywo, czyli z konieczności nagłaśniana w ten czy inny sposób.

Stawiając ów problem aksjomatyki w świetle doświadczenia potocznego czy nawet zdrowego rozsądku, każdy musi zdecydować czy w swoim partykularnym doświadczeniu częściej ma do czynienia z pierwszym sposobem prezentacji, czy też ma możność wkradania się do studia lub podsłuchiwania muzyków w trakcie nieoficjalnych jam session czy innych prób, których uczestnikami są najczęściej wyłącznie sami muzycy. Ta druga okoliczność jest o tyle nieprawdopodobna, a  skądinąd nielogiczna, a najpewniej wymyślona przez samych audiofilów, iż każdy średnio zainteresowany muzyką audiofil wie doskonale, że większość gatunków muzyki począwszy od jazzu, bluesa, country poprzez szeroko pojmowany rock, soul, reggae, folk, R&B , rap, ska, elektronikę, pop, a nawet występy a capella jest ściśle związana  z nagłośnieniem. Osobiście nie było mi dane uczestniczyć w koncercie rockowym, jazzowym, czy bluesowym, soulowym bez udziału nagłośnienia. Ba, sami muzycy ćwicząc swój kunszt instrumentalny w domowym posługują się nagłośnieniem z wokalistami na czele (właściwie mikrofon to instrument wokalisty). Niewielki wyjątek stanowią tu muzycy ograniczający się do klasyki i instrumentów smyczkowych, a także dętych, perkusji orkiestrowej czy fortepianu. Niemniej nawet klasyka wystawiana  w niektórych obiektach o nienajlepszej akustyce jest współcześnie nagłaśniana. Mit „gołych instrumentów” jest jednak bardzo żywy i nie przeszkadzają temu „nagie fakty” mówiące o tym, że jednak 99,9999999999999999999999999% KONCERTÓW JEST NAGŁAŚNIANA, a – co chyba najistotniejsze -WIĘKSZOŚĆ INSTRUMENTÓW BEZ PRĄDU NIE GRA WCALE, jak choćby gitara basowa, elektryczna czy keyboard. Ergo nagłośnienie to CZĘŚĆ SKŁADOWA samych instrumentów. Nie istnieje zatem żadna fizyczna możliwość pozwalająca na zarejestrowanie dźwięku gitar czy keyboardu bez amplifikacji, gdyż brzmienie gitary jest zasadniczo tym, co wzmacnia piec Fendera czy Marshalla, dla którego źródłem są przetworniki samego wiosła. Jednak dopiero całość gitara + wzmacniacz stanowią kompletny instrument.

Dochodzimy w ten sposób do pierwszej konkluzji mówiącej, iż granie bez wzmocnienia tak naprawdę nie istnieje, skoro większość instrumentów używanych w muzyce rozrywkowej i jazzie MUSI być nagłaśniana aby w ogóle grać.

A zatem postulowana szeroko na forum, zwłaszcza wśród amatorów ostro grających słuchawek „rozdzielczość”,  „czystość”, „transparentność”, „lekkość” brzmienia systemu jest cechą raczej oddalającą go od muzyki niż warunkującą jego wierność.

II.

Ale nie to w rzeczy samej jest najważniejsze. Najgorsze wydaje się rozmiłowanie audiofilów w pseudorodzielczości swoich zestawów.  Można by rzecz, iż jest to największe zafałszowanie, aberracja, która oddala muzykę reprodukowaną na zestawach audiofilskich od tej realnej.  

Otóż muzyka wykonywana na żywo, nie mówiąc już o tej nagłaśnianej w jakikolwiek sposób jest piekielnie GŁOŚNA w porównaniu z poziomem, na jakim słucha jej większość znanych mi audiofilów. Wyjątkiem są chyba tylko prezentacje na Audioshow, ale i o nich najczęściej sami audiofile wyrażają się niepochlebnie, zżymając się na nadmiar wzmocnienia panujący w poszczególnych pokojach. Jednocześnie wielu sprzętofilów stawia poważnie postulat wysokiej rozdzielczości zestawu przy poziomie nagłośnienia stanowiącym 1/10, 1/20 wykonania na żywo nie dostrzegając przy tym jego całkowitej absurdalności. Skoro w muzyce granej live pojawiają się pewne około muzyczne wydarzenia, artefakty nieistotne z punktu widzenia treści, ale konstytuujące jej formę, to zestaw reprodukujący powinien je oczywiście odtwarzać z jednym wszak bardzo poważnym zastrzeżeniem – ŻE ODTWARZAMY JE NA POZMIE GŁOŚNOŚCI MUZYKI WYKONYWANEJ NA ŻYWO. Jeśli przy poziomie dziesięciokrotnie niższym wybijają się one z tła to oznacza, że wierność takiego zestawu jest bliska zeru. Siedząc na koncercie 20-30 metrów od gitarzysty (gitara akustyczna) bez nagłośnienia (przyjmijmy idealizująco) żadną miarą nie usłyszymy dźwięków wydawanych przez struny w momencie przesuwania się dłoni muzyka po gryfie, tymczasem od systemów stereo audiomaniacy oczekują, iż odtworzą takie smaczki z efektownością eksplozji fajerwerków PRZY POZIOMIE WIELKOROTNIE NIŻSZYM NIŻ NA KONCERCIE ODPOWIADAJĄCYM MNIEJ WIĘCEJ ODELGŁOŚCI 100 ALBO I WIĘCEJ METRÓW OD GRAJĄCEGO MUZYKA.

Zwieńczeniem tego nastawienia jest nansensownaa gloryfikacja wzmacniaczy, kabli, słuchawek (GRADO) głośników (B&W, Harpia Acoustics, itp.) i  innych komponentów zestawu stereo reprodukujących muzykę właśnie na tę modłę:

- wydobywania szczegółów przy nienaturalnie niskim poziomie głośności poprzez ekspozycję wysokich rejestrów lub górnej średnicy (6-7kHz) ,

- część urządzeń czy głośników, a zwłaszcza słuchawek gra niczym przy włączonej funkcji loudness, oszukując przy tym fizjologię ludzkiego słuchu, który jest najbardziej wrażliwy na zakres częstotliwości 5-9 kHz.

Jednak zasadnicze pytanie, jakie należy tu postawić brzmi: czy muzyka per se jest tak wykonturowana? Czy na koncercie brzmi jak przy włączonym loudness, czy smaczki są na pierwszym planie, gdy siedzimy kilkadziesiąt metrów od muzyków (wtedy poziom głośności jest mniej więcej taki jak na zestawach większości audiomaniaków)?

Odpowiedź nie budzi wątpliwości: NIE!!!

Co więc większość audiofilów posiada w domu? Na pewno nie są to zestawy stereo o wysokiej wierności, za to jako sprzęt studyjny mogą się sprawdzić całkiem nieźle.
   

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: lancaster w 13-04-2009, 15:06
Roland, odpowiedzia na twoje dylematy jest uzycie DOKLADNIE TYCH SAMYCH ZESTAWOW ktore suza do naglasniania :)
....niestety pech chce ze mikrofony w trakcie nagran nie zbieraa dxwieku z tych zestawow tylko....z instrumentow na zywo....a cala reszta to ulanska fantazja naglosnieniowca/realizatora.
Instrumenty ktore z natury graja podpiete do piecy....takie jak gitara basowa, cala elektronika....gitary poza akustycznymi to oczywiscie nic wiecej jak tylko

Jezeli instrumenty wybijaja sie z tla.....Roland...kiedy trzeba maja sie wybijac :)
Ostatnio robismy test trabka vs zestaw stereo....bylo slychac co gra nawet jakbys rozkrecil sprzecior na full i sluchal tego ze 100m.....a zapewniam ze dysponowalismy nalepszymi jakie syszalem instrumentami i jak widzisz nie poziom glosnosci ma tu znaczenie....nie chce mi sie powtarzac CO :)
"co chyba najistotniejsze -WIĘKSZOŚĆ INSTRUMENTÓW BEZ PRĄDU NIE GRA WCALE"
???? Czyli co ???? Ta znaczniejsza czesc instrumentow powstala  40lat temu ????
Roland....gitary elektryczne/basowe, keybordy itp mimo tego ze bardzo je lubie :) maja sie nijak do....ot fortepianiku.

A to ze wiekszosc sprzetu gra jak przy lodness to sie 1005 zgadzam....dodam nawet ze wiekszosc takiej prezentacji poszukuje - jest co ulepszac w nieskonczonosc :))
...i pewnie o to chodzi.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: AdamWysokinski w 13-04-2009, 15:13
> Co więc większość audiofilów posiada w domu? Na pewno nie są to zestawy stereo o wysokiej wierności

Nie wiem, czy moje domowe stereo to high-fidelity (według aktualnych kryteriów), ale na pewno jest to klasa high-emotionality. Z tym trafnym określeniem zetknąłem się po raz pierwszy czytając wywiad z Alanem Shaw (tym od Harbethów). Nie jest ważna głębokość sceny, rozdzielczość, wypełniony środek, góra czy dół.. liczą się emocje - tylko i aż tyle. A receptą na uzyskanie owej "high-emotionality" sprzętu wcale nie muszą być wygórowane wyniki pomiarów, THD czy odstęp sygnał-szum.


______________________
What a fine day for science!
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: lancaster w 13-04-2009, 15:17
Roland,nie wnikajac w nature....okres bledow i wnikania mam juz za soba :))....ucho z tego co widziaem na wykresie czulosci jest tak skonstruowane ze slabiej slyszy skaraje pasma....wrecz domaga sie ich :)
....prawda jest banalna....ludzie nie szukaja pewnych rzeczy bo nie zawsze wiedza czego chca z tego co zauwazylem a moze mysla ze "tak ma być"....a jesli juz nie jest blizej natury to niech przynamniej bedzie fajne "kontrolowane" buuuum i tsssscccccyk oraz np "miodna"(moje ulubione:)) srednica.
I czy to jest cos lepszego/gorszego ?
NIE.(moim zdaniem)
Dobrze tylko jest miec swiadomosc czego sie chce - potem to juz w zasadzie prosta sprawa.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 13-04-2009, 15:36
>> lancaster, 2009-04-13 15:17:29
>potem to już w zasadzie prosta sprawa.

:)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 13-04-2009, 17:21
@ Lan

"???? Czyli co ???? Ta znaczniejsza czesc instrumentow powstala 40lat temu ????"

Nie, jakieś 60 lat temu. Dla rocka najważniejsze instrumenty powstały właśnie wtedy.

____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 13-04-2009, 17:29
Zapominasz Roland że 60 lat temu wzmacniacze 5 Watowe robiły show na estradach i do takich grajków podpinano np Les paula a ty ile przesadziłeś z mocą zainstalowaną ;)

Rafaell

Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 13-04-2009, 17:34
Roland,
Najłatwiej jest się dać oszukać własnie na tych "najważniejszych dla rocka" instrumentach. Bardzo łatwo jest dać się zafascynować takiemu brzmieniu niezależnie od jego wierności. I dopiero jak puścisz trąbkę, fortepian, czy smyczki to się okazuje, jak bardzo człowiek dał się podprowadzić "fajności" takiego sprzętu.

A swoją drogą, dlaczego "najważniejsze instrumenty dla rocka" uważasz za najważniejsze w ogóle? Ze względu na rozmiar publiki? To prowadzi donikąd....
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 13-04-2009, 18:07
>> magus, 2009-04-13 17:34:01
I dopiero jak puścisz trąbkę, fortepian, czy smyczki to się okazuje, jak bardzo człowiek dał się podprowadzić "fajności" takiego sprzętu.

Pod warunkiem ze mikrofony uchwyciły sedno brzmienia tych pozornie łatwych do zarejestrowania instrumentów

Rafaell

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 13-04-2009, 20:57
Tu nie chodzi tylko o rocka, ale również większość odmian jazzu, bluesa, reggae, soulu, R&B i wiele, wiele innych gatunków stanowiących 90% współczesnej muzyki, o komercyjnej nawet nie wspominam.

Jeśli ktoś słucha opery, symfoniki, utworów na fortepian i instrumenty dęde, organów, to faktycznie brzmienie np. Grado będzie mu bardzo odpowiadało, ale na tym nie kończy się muzyka, zwłaszcza nurty nieco bardziej nowoczesne niż muzyka sprzed 300 czy 200 lat.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: w 13-04-2009, 23:34
taki ktoś ma osłuchanie z instrumentami, które są używane również w jazzie, więc może wcale się nie kończyć.

Dla mnie za to niezapomniany będzie tekst jednego z userów AS dawno temu "po wymianie na (podany jakiś model kolumn) Jopek w końcu przemówiła własnym głosem".

A no i muzyka unplugged wcale nie skończyła się dwieście lat temu :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 13-04-2009, 23:57
>> Rolandsinger, 2009-04-13 20:57:36
Żeby Ci uświadomić o co Tobie chodzi podrzucam tabelkę dane z 1977 roku i raczej się nic nie zmieniło.
Dopisz swoje instrumenty nie odpowiednie Twoim zdaniem dla Grado


Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: w 14-04-2009, 00:38
Ta tabela powinna być chyba w db?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 09:06
50dB to poziom hałasu w pokoju kilkanaście m2, kiedy w tym pokoju stoi szafa z serwerem firmowym i cała reszta sprzętu od sieci Ethernet.  To zupełnie nie poziom głośności orkiestry. :)

W kwestii wierności - to komu mój sprzęt ma być wierny - piecom Marshalla? Sorry, ale dla mnie ich sposób grania to męczarnia, a głośność koncertu rockowego to wymysł realizatora, który przeważnie jest przygłuchy i ma słuchawki izolujące na uszach. Dla mnie to tortura, nie chcę takiego dźwięku słuchać, a poziom głośności kiedyś o mało nie pozbawił mnie słuchu. Instrumenty póki co, swoją naturalną głośnością nie zabijają. Tak, jak je słyszę w filharmonii bez ich nagłaśniania, jest dla mnie w sam raz. Poza tym jakość - tylko raz słyszałem ładnie grające piecyki, bo były to piece sensu stricte, a nie zbierane mikrofonem i puszczane na "szafy grające". Szkoda, że nie podglądnąłem producenta, ale nic z powszechnie znanych reproduktorów bezbarwnego ryku.

W kwestii wierności - mam tak jak magus, znane dźwięki dobrze odgrywane uspokajają moje sumienie, w kwestii dowolnych innych dźwięków odtwarzanych na moim sprzęcie. Muzyka, która nie ma odzwierciedlenia w naturze nie może być miernikiem niczego. Jeśli chodzi o przyjemność - u mnie ona jest, a to za sprawą towarzyszącej elektroniki. Zamulające słuchawki lub głośniki jest akurat najłatwiej napędzić, ale wynik takich zabiegów to w najlepszym przypadku zamulenie w czystej postaci, często podkolorowane, żeby było ciekawiej i jeszcze dalej od prawdy.
Zauważyłem parokrotnie, że jak kilka dni nie słucham niczego, to kwestie oddania barwy są pierwszą rzeczą, jaką wyłapuję. Najtrudniej jest zrobić sprzęt neutralny, grający szaro najłatwiej, podkolorowujący miło ciut trudniej, ale jak się zasmakuje neutralności, zapewniającej duże spektrum zróżnicowania barw, nasycenia i tekstury, to dźwięk o predefiniowanym charakterze się szybko przejada i irytuje. Mnie już irytuje nadmierna słodycz, bo to tak, jakby trzeba było cały dzień jeść snickersy. Jak mam smaka na muzycznego snickersa, to stosowny album wrzucam, a jak na grillowanego bakłażana, to inną. I mnie o to chodzi, żeby baton smakował jak baton, a chińszczyzna jak chińszczyzna. Za polaną lukrem pizzę lub muffina z oregano serdecznie dziękuję. :>
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: aasat w 14-04-2009, 09:15
>> Rafaell, 2009-04-13 23:57:18

A teraz jak ta szczytowa moc akustyczna ma się do mocy głośników oraz tego co podają producenci?
Bo dawniej wydawało mi się, ze głośniki o mocy 10W to są słabe

Czy podawane moce wzmacniaczy i głośników to czysty marketing?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: w 14-04-2009, 10:01
nie, nie, chodziło mi o to, że moc w watach niewiele nam mówi.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: w 14-04-2009, 10:10
Z tego, co pamiętam, orkiestra emitowała jakieś 110 db. Nie jest problemem uzyskanie tego natężenia w domu zakładając, że mamy podbicia związane z zamkniętą objętością pokoju.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Bednaar w 14-04-2009, 10:25
Sprawa jest prosta - Rolandsinger słucha przeważnie rocka - zwraca uwagę na jak najlepsze oddanie przez sprzęt dźwieku gitar elektrycznych, gitary basowej itp - tzw. "mięska". Ja słucham przeważnie jazzu akustycznego i mnie najbardziej zależy na wiernym oddaniu brzmienia instrumentów "unplugged" - trąbka, saksofon, fortepian, kontrabas itp. - uważam, że sprzęt grający bez podkolorowań (np. większość słuchawek AKG) bardziej naturalnie oddaje brzmienie tych instrumentów, niż np. słodko moim zdaniem grające słuchawki Sennheisera serii HD 5xx/6xx.
Dla każdego coś innego, zależnie od preferencji muzycznych i często z tym związanych upodobań brzmieniowych - i  nie ma tu jedynie słusznej racji, dlatego zastanawia mnie przekonywanie na siłę do słuszności swoich własnych upodobań. Czy różnorodność jest zła?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: rafal996 w 14-04-2009, 11:20
Nawet w przypadku instrumentów akustycznych - co mamy na myśli mówiąc "wierność"? Czemu te sprzęty domowe mają być wierne? W przypadku nagrań audiofilskich, gdzie faktycznie chodzi o oddanie jak najbliższe ideału brzmienia danego instrumentu, to może faktycznie. Ale także wtedy zawsze dochodzi wpływ pomieszczenia, mikrofonu, formatu zapisu, realizacji ogólnie pojętej. Natomiast w większości realizacji "nieaudiofilskich" to co dostajemy, to widzimisię producenta, który miał taką a nie inną wizję dźwięku. Czemu mają być wierne nasze sprzęty? Wierne temu, co realizator zawarł w nagraniu, czy mają naginać rzeczywistość tego nagrania w stronę wyidealizowanego, wyobrażonego brzmienia "naturalnego"?

Goniąc za wiernością, wpadamy z kolejną pułapkę. Sprzęt skonfigurowany do maksymalnie wiernego odtwarzania akustycznego jazzu (na kilku wybranych realizacjach, które uznajemy za neutralne), może brzmieć fatalnie w innych gatunkach. Ba, nawet w innych realizacjach. Oczywiście to jest kwestia prywatnych upodobań posiadacza takiego zestawu. Można zachwycać się brzmieniem audiofilskich płyt testowych, czy jakichś snobistycznych realizacji i mieć system "wierny". Można też skonfigurować zestaw w miarę uniwersalny, który będzie sprawiał przyjemność bez względu na to, co przyjdzie mu odtwarzać. Oczywiście z pełną świadomością, że tej "wierności" to tutaj raczej nie ma.

Rację ma Lan pisząc, że chodzi tak naprawdę o odpowiedź na pytanie czego się oczekuje.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 11:39
http://www.audiology.org/news/Pages/20081124a.aspx
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 11:45
>Sprzęt skonfigurowany do maksymalnie wiernego odtwarzania akustycznego jazzu (na kilku wybranych realizacjach, które uznajemy za neutralne), może brzmieć fatalnie w innych gatunkach.

W których?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: chrees w 14-04-2009, 12:01
Sam miałem okazję słuchać sprzętu za jakieś 100kzł (mniej więcej ze wskazaniem na to drugie), który fantastycznie odtwarzał muzykę dawną i KOMPLETNIE poległ (poniżej jakiegokolwiek budżetowca) na ostrzejszym rocku... Czy to czegokolwiek dowodzi? ;-)

OT: majkel, opróżnisz skrzynkę? :-) (wybaczcie).



-------------------------------------------------------------------------------
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 12:32
>> chrees, 2009-04-14 12:01:12
W tym wykresie odczuwalność zniekształceń harmonicznych tłumaczy konflikt

Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: chrees w 14-04-2009, 12:38
Rafaellu ---> chrees człek prosty, przynajmniej jeśli chodzi o poruszane tutaj tematy :-) Powyższy wykres nic mi nie rozjaśnia, zreferowałem jedynie co usłyszałem, a było to BARDZO pouczające doświadczenie. Wykresy jak powyżej musiałyby być, jak dla mnie, być okraszone objaśnieniem dla kiepsko kumających ;P




-------------------------------------------------------------------------------
Obcych ksiąg nie czytajcie. Czego nie wiecie - Księdza pytajcie.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 12:43
Cały artykuł

http://www.hearingreview.com/issues/articles/2009-02_03.asp

                       
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 13:49
Nadal nikt nie wyjaśnił mi podstawowego audiofilskiego fenomenu:

dlaczego 10-20x cichsza reprodukcja muzyki ma - zdaniem audiofilów - zawierać te wszystkie smaczki i szczegóły (za sprawą sprzętowego efektu loudness), co wykonanie na żywo?

Gdzie tu jest wierność?

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 14:12
Roland, a wiernie jest jak stoisz 3 metry od głośnika na koncercie, czy kiedy stoisz 30m od niego?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: w 14-04-2009, 14:13
reprodukcja live wcale nie jest taka głośna, 110 db (a tyle wg mądrych ksiąg daje orkiestra) osiągniesz w mieszkaniu za pomocą miniwieży.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: w 14-04-2009, 14:14
zaraz, ja się zgubiłem, dla Rolanda referencją jest proaudio nagłaśniające koncerty?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 14:34
@ Majkel

Wszystko jedno czy 3 czy 30m, to i tak nie ma porównania z poziomem, na jakim większość słucha np. na słuchawkach, bo on mniej więcej odpowiada głośności koncertu słuchanego z ulicy przed halą koncertową, a mimo to każdy audiofan chce przy tym słyszeć tyle, ile by usłyszał z odległości 3m od głośnika.

____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 14:39
@ Vires

A chodzi mi o to, że przy 30-40dB na słuchawkach nie masz prawa słyszeć wszystkich smaczków, które na koncercie pojawiają się dopiero przy np. 70-80 i więcej dB, to jest nielogiczne, a tak grający zestaw na pewno nie jest hi-fi, lecz raczej loudnessowo-konturowo-masteringowy.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 14-04-2009, 14:52
Rolandsinger,
Nie zrozumieliśmy się zupełnie - nie chodzi o to, że odpowiednim sprzętem odtwarzającym dla instrumentów akustycznych jest taki, który nadmiernie koncentruje się na szczegółach. Bo nie jest. Twierdzę jedynie, że testowanie sprzętu odtwarzającego za pomocą instrumentów elektronicznych to syzyfowa praca. Bo instrumenty elektryczne różnią się pomiędzy sobą o wiele bardziej niż niż instrumenty akustyczne - w sensie gitara basowa od drugiej gitary basowej, czy keyboard od keyboardu różnią się bardziej niż fortepian od fortepianu czy trąbka od trąbki.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 14:54
Problem jest taki, że ja przy dużej głośności słyszę mało. Właściwie to hałas przerywany melorecytacją, bo melodii już przy takim poziomie głośności nie wychwytuję. Dźwięk jest zlaną kakofonią, w którym trudno zrozumieć wokalistę, wszystko jest bardzo głośne, ale z marną dynamiką, zupełnie nie odpowiadającą instrumentom obecnym na scenie w wydaniu nienagłośnionym. Wszelkie dęciaki grają ścianą dźwięku zamiast chmurą powietrza, a perkusja traci uderzenie i "sapie". Poza tym - co to za naturalność, żeby orkiestra lub kwartet smyczkowy grał z głośnością sceny w Jarocinie? We wszelkiej otwartej przestrzeni i dużych obiektach głośność jest funkcją odległości od sceny, im dalej tym ciszej, więc nie ma obiektywnej prawdy w kwestii głośności. Trąbka słyszana z odległości 200m to nadal może być dźwięk trąbki lub nie, i wcale nie jest horrendalnie głośno - zapraszam o równej godzinie na rynek krakowski. :) Przy tymże samym Kościele Mariackim można czasem posłuchać tria akordeonistów. Niech mnie kule biją, ale z albumu chyba bym ich głośniej słuchał, niż jest to możliwe na żywo. itd, itp.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 14-04-2009, 14:56
A co do wypowiedzi kolegów dotyczących specjalizacji sprzętu - moje doświadczenia są takie, że sprzęt "wyspecjalizowany" jest zwyczajnie sprzętem... nienajlepszym. To, że nam się podoba sposób, w jaki odtwarza on jakiś rodzaj muzyki niekoniecznie świadczy, że jest to odtwarzanie poprawne (że o wiernym nie wspomnę). Prawdopodobnie coś nas zwyczajnie w tym sprzęcie urzeka i tyle.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 14-04-2009, 15:02
Panowie, spór o głośność wydaje mi się bezprzedmiotowy. O ile zrozumiałem Rolandsingera, to on nie postuluje, że jakaś konkretna odległość od sceny, czy jakiś konkretny poziom głośności jest jedynym właściwym. On wydaje się twierdzić, że jeśli stoimy względnie daleko od sceny, tudzież odtwarzamy muzykę względnie cicho, to nie możemy oczekiwać, że będziemy słyszeć szczegóły. Bo przy danym natężeniu dźwięku szczegółów nie ma prawa być.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 15:03
Jak wyżej - dobry sprzęt gra wszystko dobrze.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 15:06
"Dźwięk jest zlaną kakofonią, w którym trudno zrozumieć wokalistę, wszystko jest bardzo głośne, ale z marną dynamiką, zupełnie nie odpowiadającą instrumentom obecnym na scenie w wydaniu nienagłośnionym."

Zgadza się. Bo na zestawach takich jak Twój obecny (tak jak go zapamiętałem z meetu) czy np. Fallowa przenośny z H340 i HD25 II na czele nie da się słuchać na poziomie choćby zbliżonym do naturalnego, gdyż powstaje kakofonia - góra ryczy jak wiertarka dentystyczna, średnica jest niczym chudy wrzask ze związkowej szczekaczki. U mnie na iPodzie z K518DJ czy na stacjonarnych HD595 + WBA + AN  możesz ustawić normalny poziom 70-90dB i nic się nie zlewa, nic się wybija.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 15:54
Rolandsinger, ja pisałem o tym, co słyszę na koncercie rockowym.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: stogdan w 14-04-2009, 15:55
Nikt nie podnosi aspektu jak takie słuchanie ala koncert rockowy męczy. Podobnie jest wtedy jak dj e grają coraz głośniej aby publiczność głuchnąca lekko w trakcie zabawy coś słyszała. Ja osobiście niespecjalnie lubię kiedy po koncercie czy tańcach kolejnych 8 godzin szumi mi w uszach i łupie w głowie. Przecież angole często piszą o " niemęczącym dźwięku " . W tym określeniu mieści się zarówno brak "żylety" u góry jak i poziomu głośności z którym słyszy się owe audiofilskie smaczki. Jak miałem 16 lat to mogłem n.... dalać tak że rodzice i sąsiedzi siwieli ( przez słuchawki czy kolumny egal) oczywiście głównie metal + kontur i wysokie na +5. Roland jest młody to ma na takie słuchanie siłę ;-). Niech ktoś przypomni jaki poziom hałasu uszkadza słuch ( ile dB) ?


-----------------------------------------------------------
"A może-co było najbardziej prawdopodobne -podpadł po prostu dlatego ,że czystki i ewaporacje okazały się niezbędnym składnikiem mechanizmu sprawowania władzy"
G Orwell "Rok 1984"
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 15:58
To musiał być bardzo źle nagłośniony konceret rockowy.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 15:58
>> Rolandsinger, 2009-04-14 15:06:28
Zarzucasz zatem że większość słuchawek nie gra liniowo w funkcji mocy. Jak zatem sądzisz, że dla czego na HD595 ma być inaczej?
 
Rafaell

                         
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: aasat w 14-04-2009, 15:59
Nie każdy jest przyzwyczajony do tak głośnej muzyki, mnie po koncercie Al di Meoli które podobno nie był głośny bolały uszy przez 2 tygodnie
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 16:05
>> Rolandsinger, 2009-04-14 15:58:06
To musiał być bardzo źle nagłośniony konceret rockowy.

Masz rację "dobrze" nagrany koncert rockowy jest po prostu jak Twoja muzyka z przenośnego grajka. Skompresowana i dla tego Tobie się wydaje że jest to lepsze od loudnes. Ani jeden ani drugi system uczytelniania muzyki nie jest poprawny co do starego pojęcia hi fi

Rafaell

               
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 16:10
Innymi słowy Panowie potwierdzają, że zestawy konturujące dźwięk bardziej trafiają w Wasze gusta.


_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Gabriel w 14-04-2009, 16:24
>>RolandOsobiście nie używam korekcji. Mam jednak w posiadaniu słuchawki o bardzo płaskiej charakterystyce i bardzo wysokiej czułości - słuchanie na nich mnie wprost męczy. Porównując z nimi moje "codzienne" MDRy - te mają nieco większe "siodełko" i wielogodzinny odsłuch absolutnie nie jest męczący, zaś budowa supra-aural pomaga im "just disapear". Zestaw odtwarzający/wzmacniający nie musi mieć obowiązkowo naniesionej/nakreślonej charakterystyki przenoszenia, wystarczy, że przetworniki /ogólnie/ uwzględniają specyficzne właściwości naszego słuchu. Wystarczy spojrzeć na kilka naniesionych przez kolegów charakterystyk z tematu:http://audiohobby.pl/topic/10/2834/2Gab ^..^   ^..^   ^..^
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 14-04-2009, 16:35
Ależ oczywiście dźwięk loudness nie męczy, a sypie szczegółami, to fakt. Natomiast płaska charakterystyka odtworzona "cicho" czyli na poziomie słuchania loudnessów wycina nam szczegóły. Ale dla wierności muzyce nie ma alternatywy, w naturze gdy jest cicho tez nie ma szczegółów.



_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 16:47
>> Rolandsinger, 2009-04-14 16:10:28
Innymi słowy Panowie potwierdzają, że zestawy konturujące dźwięk bardziej trafiają w Wasze gusta.

Dla czego chcesz nam wsadzić swoje słowa w nasze usta?

Zacznijmy może od ustawienia samych mikrofonów Specjalnie podaję jako zły przykład wczorajszej transmisji radiowej w 2PR z Opery Krakowskiej o godz 20. Orkiestra nazwijmy to była zdjeta ze średniej odległości a solistka z bliska i na dodatek stereo. Obraz był koszmarny ogólnie głos za jej ciałem latał od kanału lewego do prawego i odwrotnie a instrumenty skrzypcowe dalej kaleczyły uszy analitycznym wyostrzeniem-co tu zawinił system w naszym domu?.
Teraz pomyśl, dajemy mikrofony o charakterystyce niekierunkowej daleko od sceny i pozornie tracąc  bo słyszymy także to co na publice otrzymujemy harmonijny dżwiek. którego neutralny system nie skopie,będziemy mieli duże wrażenie realizmu. Tak że Twoje sugerowane zestawy konturujące dźwiek wręcz by zaszkodziły całej muzyce. Raczej należało by wpiąć jakieś mulące systemy no ale co wtedy z nagraniami z przestrzenią i poprawnie ustawionymi i dobranymi mikrofonami?
Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Gabriel w 14-04-2009, 16:50

Tyle że Roland pewnie zauważyłeś, loudness "w wykonaniu producentów" delikatnie może się różnić o kilka dB.
Nadmierna korekcja stanie się dla wielu uciążliwa, choć słuch zaadaptuje się do aktualnych warunków.
Delikatne podbicie skrajów pasma - choćby "siodełko" w słuchawkach, bądź delikatna korekta w pre - również na stałe /często charakterystyczne brzmienie danego producenta/ nie jest żadną zbrodnią dokonaną na dźwięku i podczas cichego odsłuchu pomaga osłabić niedomagania zestawów głośnikowych w zakresie niskiej skuteczności przy niskiej podanej mocy.Jedynie audio - puryści nie dopuszczają wprowadzania żadnej korekcji charakterystyki częstotliwościowej w tor.
Podczas odsłuchu na słuchawkach - rzeczywiście nie jest to potrzebne /zazwyczaj/.Dlaczego tyle osób szuka podparcia w słuszności swego wyboru loudness/brak loudness zadając innym pytanie: czy tak będzie dobrze i poprawnie?
Dlaczego nie spróbują oni posłuchać i dokonać samodzielnego wyboru?...  ^..^   ^..^   ^..^
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 16:51
>> Rolandsinger, 2009-04-14 16:35:05
Ależ oczywiście dźwięk loudness nie męczy, a sypie szczegółami, to fakt. Natomiast płaska charakterystyka odtworzona "cicho" czyli na poziomie słuchania loudnessów wycina nam szczegóły. Ale dla wierności muzyce nie ma alternatywy, w naturze gdy jest cicho tez nie ma szczegółów.

Roland wystarczy tylko przesiaśc się ze słuchania muzyki w samochodzie  (hałas otoczenia)70db do mieszkania (hałas 30-40dB) I wtedy gdy jest cicho przy tej samej głośności słuchania pojawia nam się masa szczegółów-to nie jest żaden loudnes :)

Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 16:59
HD595 to słuchawki z podciętą wyższą średnicą, jak większość Sennheiserów. Daje to dźwięk niemęczący i raczej powolny. Do tego dochodzi garnkowa pogłosowość tych słuchawek, i uszy są chronione wybrzmieniami niższej poartii średnicy, bo mięsień bębenkowy jest stymulowany tymiż.

Tymczasem autentycznie płaskie słuchawki to są AKG K 601 z tych, które posiadałem. Przez taką charakterystykę prowokowały mnie do głośnych i bardzo głośnych odsłuchów. Było jak na koncercie, nawet te klasyczne brzmiały w miarę realistycznie po podkręceniu głośności (bo ciszej leciała głównie średnica), tyle że po dwóch godzinach słuchania było jak po tyleż trwającym koncercie - przygłuszenie, które śladowo trwało jeszcze po przespanej nocy rano. Ja się chcę cieszyć swoimi uszami jeszcze przez długi czas, i dlatego nie chcę mieć do czynienia ze słuchawkami, które zmuszają mnie do głośnego słuchania, a fakt, czy to jest wierne czy nie, jest daleko poza obszarem moich rozterek.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Gabriel w 14-04-2009, 17:10
Majkel - niespełna rok temu całkowicie straciłem słuch na kilka dni /+ krwawienie uszu/, przez blisko 4 tygodnie słyszałem bardzo słabo i max w okolicach 12kHz.
Wyleczono mnie na tyle skutecznie, że teraz słyszę nieco lepiej niż przed całym zajściem, zakres częstotliwości wybiega zdecydowanie poza 16kHz a i audiometria do 10kHz jest "bardzo ładna"...Tak jak piszesz Majkel - częsty, zbyt głośny odsłuch na słuchawkach prowadzi do trwałej utraty słuchu, jest to często zjawisko nieodwracalne, choć powolne i trudne do zaobserwowania.Realizm odsłuchu to jedno, "realność" zaistnienia "komplikacji" to drugie..  ^..^   ^..^   ^..^
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 14-04-2009, 17:47
Nie jestem słuchawkowcem, więc spytam was...
Nie sądzicie, że tak drastyczny spadek odtwarzania szczegółów przy nie dość głośnym słuchaniu na "płaskich" słuchawkach, tudzież nieodparta chęć zwiększenia głośności do niezdrowego dla uszu poziomu, nie świadczy raczej źle o tychże słuchawkach, a nie o ewidentnej konieczności "podkręcania" skrajów pasma?
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Molibden w 14-04-2009, 19:27
Oczywiście, trzeba dobrać inne bardziej szczegółowe słuchawki o szerszym paśmie przenoszenia (czyli bez tak duzych spdków na skrajach charakterystyki) lepiej dostosowane do swojego słuchu.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 19:54
>> magus, 2009-04-14 17:47:05
Nie spotkałem się z czymś takim, spadek szczegółów zależy od głośności otoczenia i czasem wręcz nie znoszę słuchać muzyki, bo szum jest za duży i masa szczegółów mimo męczącego pogłośnienia ucieka.Wiekszośc utworów i tak jest skompresowanych gdyż nie nadawały by sie do normalnego słuchania choćby ze wzgledu na dużą rozpiętość dynamiki. No bo jak słuchać w domu obok siebie najcichsze zagrane nuty z sygnałem o mocy 5 mikrowat i orkiestrę o mocy 50wat. Taka huśtawka dynamiki  podczas słuchania mogła by każdego wykończyć;dla tego dynamikę nagrania mamy mimo standardu np. w CD 96dB na poziomie 50-60 dB miedzy innymi po to żeby przy  słyszeniu cichych fragmentów utworu nie musielibyśmy latać do gałki celem ściszenia następującego zaraz po tym forte orkiestry. Jak zapewne zauważyliście sa płyty CD cicho nagrane i tam rozpiętośc dynamiki jest umieszczona w dole rozpiętosci standardu. Jak i słuchaliście głośnych CD które ciche fragmenty nie są takie ciche jakby mogły być w naturze i standard CD na to pozwala
 
Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 19:56
Najciekawsze ze jedne i drugie maja tą sama rozpietośc tylko sygnał wyjsciowy rózny

Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 14-04-2009, 20:24
Rafaell,
Czegoś nie rozumiem - jedną z cech tzw. szczegółów jest to, że są cichsze od nieszczegółów. Jeśli tak, to nie ma siły - muszą stopniowo zanikać wraz ze zmniejszaniem poziomu głośności (o ile we wzmacniacz nie jest wbudowana jakaś funkcja korygująca, co wykluczam)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rafaell w 14-04-2009, 20:31
No ale szczegóły znikają nie tylko zgodnie z krzywa czułości ucha (Flecher-Munson) Znikają także przykrywane szumami tła mimo że ucho w cichym pomieszczeniu by je słyszało

Rafaell

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kryzysu nie ma, to tylko paru cwaniaczków sięga po naszą własność

                     
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: violett w 14-04-2009, 20:48
IMHO szkoda czasu na takie (dość jałowe) dyskusje. Trudno zbliżyć się do Absolutu muzyki zarówno na słuchawkach, jak i głośnikach. Trzeba bywać na koncetrach,  aby naprawdę poczuć muzykę - usiłować jej "dotknąć" - doświadczyć. Koncent zresztą przecież to nie tylko muzyka - to spektakl, misterium. Odbieramy tam muzykę nie tylko uszami ale i wszystkimi innymi zmysłami. Każda inna forma jej odbioru to nic innego jak jej dość "spłaszczone" (zredukowane) odtworzenie. Niezależnie od nośnika i super sprzętu :)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 14-04-2009, 20:51
Rafaell,

nikt tego nie neguje :)
pytanie Rolandsingera, jak pamiętam :), brzmiało mniej więcej: jak można oczekiwać wierności dźwięku i jednocześnie dużej szczegółowości przy poziomach odtwarzania o wiele niższych niż oryginalnie grana muzyka? a tego niestety poszukuje większość audiofilów, jednocześnie brzydząc się loudnessem i regulacją wysokich i niskich tonów w swoich wzmacniaczach
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 14-04-2009, 21:03
@magus, prosta sprawa - słuchawki AKG sprzedałem wskutek pewnych cech ergonomicznych i sonicznych trudnych do zaakceptowania dla mnie. Dziwną ich cechą było to, iż dotykowo membrana ich szalała, na zewnątrz szło sporo dźwięku, tymczasem po drugiej stronie wyraźnie tłumiona charakterystyka. Nie dziwi więc liniowość pasma ale i trudność napędzenia tych słuchawek dla wielu wzmacniaczy. Lubiłem je nawet za dźwięk, ale raz konieczność pogłaśniania, żeby poziom informacji był w miarę pełny, a dwa to interpretacja męskich głosów trochę w stronę odgłosów bydła rogatego. Jak więc widać - płaskie pasmo to jeszcze nie wszystko, liniowość charakterystyki przejściowej to drugie, a tym się producenci słuchawek nie chwalą.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: fallow w 18-04-2009, 10:50
Moim zdaniem do niczego sensownego tutaj nie dojdziemy.

Raz, ze konkretne sluchawki odwzorowuja konkretna akustyka - nie jest ona przeicez zmienna. Dla przykladu Grado - staraja sie wiernie odwzorowac akustyke zywych instrumentow bez naglosnienia co swietnie sprawdza sie przy klasyce a dla mnie w wielu innych gatunkach brzmi po prostu gorzej niz inne sluchawki, trudno mi sobie jest w tej chwili wyobrazic cos lepszego do powiedzmy drum\'n\'bass i gatunkow z pogranicza klubowej elektroniki niz Ultrasony, male jazzowe sklady najbardziej podobaly mi sie na AudioTechnice W5000 i JVC DX1000. etc.

By bylo lepiej, jedni twierdza ze Grado sa dla nich idealne do rocka, inni mowia wrecz przeciwnie ...i cala masa podobnych twierdzen na wielu plaszczyznach odnosnie roznych sluchawek.

Nasze wlasne gusta sa bardzo rozne, jedni szukaja pieknych wybrzmien talerzy, inni przyslowiowego miesa, jeszcze inni akustyka a\'la live, inni naeutralnosci, inni pieknych wokalow na twarz ...i to w tym samym utworze.

Jako, ze duzo czasu pracuje teraz w Wiedniu, wybiore sie kilkakrotnie do tutejszej filharmonii, usiade w roznych miejscach i zweryfikuje swoj poglad odnosnie tego czy GS1000 sa moim zdaniem najlepszymi sluchawkami do klasyki jakie sluchalem.

Tu juz nie chodzi o jakis swietny ekstremalnie hi-endowy naped by uzyskac 98% zamiast 95% potencjalu, sa pewne cechy wysokich Grado ktore wcale nie sa tak bardzo transparentne i jak dla mnie - przynajmniej w tej chwili predestynuja je wlasnie do klasyki i muzyki bazujacej w duzej mierze na efektach akustycznych lub gdzie akustyka a\'la live jest kluczowa.

Nie slyszalem sluchawek ktore graly by wszystko wiecej niz dobrze, moim zdaniem cos takiego to kompletna utopia.

Sa sluchawki wybitne w pewnych gatunkach a slabe w innych (GS1000, JVC DX1000, W5000 etc) a sa tez takie ktore usiluja robic za neutralne jednak wszystko zagraja dobrze, ale nic b.dobrze czy wybitnie (powiedzmy Denony D5000, HD650 etc.)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: stogdan w 18-04-2009, 20:21

I tylko można podpisać sie pod wpisem Fallow\'a -słuchawki do wszystkiego będą ....najlepsze do niczego.

-----------------------------------------------------------
"A może-co było najbardziej prawdopodobne -podpadł po prostu dlatego ,że czystki i ewaporacje okazały się niezbędnym składnikiem mechanizmu sprawowania władzy"
G Orwell "Rok 1984"
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 18-04-2009, 20:40
Nie znam się na słuchawkach, ale moim zdaniem to generalnie, jeśli chodzi o sprzęt audio jest dokładnie odwrotnie. Jeśli podoba nam się odtwarzanie tylko jednego rodzaju muzyki, to znaczy że sprzęt nie jest taki dobry, jak się wydaje i nie odtwarza brzmienia instrumentów w sposób przynajmniej poprawny. Coś nas urzeka w danym brzmieniu, ale nie jest to odtwarzanie nawet zbliżone do wiernego.

Bo dlaczego miałoby być odwrotnie? Skrzypce zniekształca a gitarę nie?  Saksofon w małym składzie odtwarza poprawnie, a klarnet w dużym już nie? Jak sprzęt zniekształca, to zniekształca i tyle. Oczywiście, sprzętu który odtwarza na tyle wiernie, żeby nie było do niego większych zastrzeżeń pod żadnym względem jest niezwykle mało, ale nie znaczy to, że taki nie istnieje. I że panuje jakieś powszechne prawo nie pozwalające zwyczajnie na nie zniekształcone odtwarzanie dźwięku niezależnie od nalepek: jazz, rock, klasyka, blues, etc.

Jeśli w branży słuchawkowej rzeczywiście nie ma takiego sprzętu, to... zwyczajnie bardzo nieprzyjemnie dla miłośników tego rodzaju odtwarzania.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 18-04-2009, 21:49
>A do jakiejż to muzyki Gdado GS-1000 według waści się nie nadają?

Jeju, no właśnie chciałem zadać to pytanie, ale Piotr był pierwszy. :( Tylko nie piszcie, że do rocka, bo idę zaraz spożywać kolację, i nie chciałbym kogoś lub czegoś przyozdobić treścią pokarmową świeżo pogryzioną. Z atakami śmiechu różnie bywa. ;)
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: stogdan w 19-04-2009, 07:03
"Jeśli w branży słuchawkowej rzeczywiście nie ma takiego sprzętu, to... zwyczajnie bardzo nieprzyjemnie dla miłośników tego rodzaju odtwarzania."

Magus nie jest tak źle. Słuchawki dają niepowtarzalną okazję zmiany rodzaju do określonego rodzaju muzyki , co z kolumnami jest bardzo trudne ( wielkość :-) ).Zdaje się że Cervin Vega raczej kiepsko radzą sobie z klasyką a Rehdeko z rockiem. Czemu nie dać takiego "prawa" słuchawkom. Również koszty zakupu paru par nawet z najwyższej półki będą mniejsze niż koszt droższych kolumn. Co do Grado GS-1000 to są znakomite ale w muzyce rockowej lub czasem elektronicznej brakuje mi basu w najniższych rejestrach choć rekompensuje to silnie zaznaczony zakres niższych tonów średnich. W klasyce błyszczą. Nie zmienia to faktu że teraz najczęściej ich używam. Jeżeli przeczyta się recenzję Stryjeckiego na temat e9 można odnieść wrażenie że te z kolei najlepsze będą w rocku , no ale tu najwięcej do powiedzenia ma pan Piotr Ryka.


-----------------------------------------------------------
"A może-co było najbardziej prawdopodobne -podpadł po prostu dlatego ,że czystki i ewaporacje okazały się niezbędnym składnikiem mechanizmu sprawowania władzy"
G Orwell "Rok 1984"
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: magus w 19-04-2009, 09:03
stogdan,
>Cervin Vega raczej kiepsko radzą sobie z klasyką a Rehdeko z rockiem

co do Cervin Vega nie mam pojęcia, co do Rehdeko - mam zupełnie inną opinię. Nie słuchałem ich na tyle, żeby mieć mocno wyrobione zdanie. Być może jakieś gatunki muzyki robią trochę większe wrażenie na Rehdeko, ale stwierdzenie, że "nie radzą sobie z rockiem" jest mocno na wyrost. Intuicja mi mówi, że gdyby je postawić bok w bok z głośnikami, które mają opinię "rockowych" te drugie miałyby duże kłopoty.

A jeśli chodzi o przykłady głośników tzw. uniwersalnych, to Klipsch Cornwall grają fajnie wszystko, co do tej pory na nich słyszałem. A nie słuchałem chyba tylko techno.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: majkel w 19-04-2009, 10:37
O przydatności GS1000 do rocka była już dyskusja jakiś czas temu. Wyszło, że Piotr Ryka woli E9, a jego syn, perkusista rockowy - GS1000. Ja mam GS1000 jako jedyne słuchawki, bo CAL! robią za biurowe od dłuższego czasu, i o ile do elektroniki mógłbym sobie wyobrazić coś bardziej stosownego, o tyle nie uważam, że GS1000 są w jakimś gatunku słabe. Prawdopodobnie PS1000 będą bardziej uniwersalne, ale na razie mam inne wydatki i cele niż zamrażanie takiej kwoty w słuchawkach. Sennheiser HD800 to też może być wyjście jeśli rzeczywiście są takie neutralne.
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: stogdan w 19-04-2009, 12:23
Ale ja wcale nie twierdzę że GS 1000 mnie nie satysfakcjonują . One takie są jak są i dobrze ( jak piękna kobieta, no ale oczywiście mogła by mieć np odrobinę większy biust ;-) ). Neutralnośc a więc uniwersalnośc totalna nie istnieje ( przynajmniej moim zdaniem). Może poszukam czegoś jeszcze ale teraz zestaw Gs +CAL+ BD 990 mnie satysfakcjonuje ( tych ostanich przyznam nie używam teraz często). Jeżeli chodzi o chwalone przez Rollanda HD 595 to moje krótkie porównanie z HD 650 dało wrażenie dźwięku sztucznego krzykliwego. I co ważne wszyscy mamy rację bo mamy osobiste preferencje i wyobrażenia o " najlepszym" w naszym mniemaniu dźwięku. No a że tzw. króliczek audiofilski mocno za....la i trudno go dogonić to wszyscy wiemy ;-)
-----------------------------------------------------------
"A może-co było najbardziej prawdopodobne -podpadł po prostu dlatego ,że czystki i ewaporacje okazały się niezbędnym składnikiem mechanizmu sprawowania władzy"
G Orwell "Rok 1984"
Tytuł: Audiofile kontra Muzyka
Wiadomość wysłana przez: Rolandsinger w 19-04-2009, 15:58
" I co ważne wszyscy mamy rację bo mamy osobiste preferencje i wyobrażenia o " najlepszym" w naszym mniemaniu dźwięku".

Jakże oczywiste, a przy tym jedno z ważniejszych twierdzeń tego forum.

W kwestii HD595:

 u mnie grają bardzo neutralnie, skupione są na środku pasma, nie kolorują, głosy ludzkie są jak marzenie, żadnego radiowego docieplania. Zresztą niech lepiej wypowie się Fallow, który ich słuchał.

_____________________________________

Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)