Audiohobby.pl
Audio => Słuchawki => Wątek zaczęty przez: Lord_Rayden w 23-08-2013, 18:14
-
miałem okazję dokonać krótkiego odsłuchu słuchawek Sennheiser Momentum On-Ear. Nie był to test - na to odsłuch był za krótki. Chodziło raczej o zapoznanie się z tym modelem słuchawek, o których w Sieci mówi się nie tylko przez dźwięk ale i wygląd oraz sposób promocji.
Momentum On-Ear (w skrócie On-Ear) dostałem w ładnym etui. W nim siedzą słuchawki i 2 kable - do iPhone i dla reszty ludzi. Wybrałem ten bez pilota. Kable wkłada się w lewy nausznik.
Słuchawki są niezbyt duże, pady są większe od tych z BD T50p ale nie za duże (miękkie). Dla mnie są dokładnie nauszne. Dociskają uszy prawie jak SM HP100. T50p to przy nich luzaki. Docisk nie był jednak przykry, po jakimś czasie zapominałem,że mam je na uszach. Niemniej za wcześnie na stwierdzenie, jak będzie po dłuższym odsłuchu. On-Ear należy przy słuchaniu, dobrze ustawić na głowie, aby nie tracić płynącego w uszy dźwięku. Nie jest to jednak trudne. Na szyję można je powiesić spokojnie, nie cisną. łatwo schować je do jakiegoś woreczka, tak samo jak BD T50p. Muszle słuchawkowe są lekko jajowate, słuchawki siedzą na głowie dość dyskretnie, uwagę zwracają metalowe kółka na muszlach, które poruszają się w metalowym pałąku, umożliwiając dostosowanie słuchawek do konkretnej głowy.
Mniejsze Momentum odsłuchiwałem na iModzie z iBasso D10, iRiverze H120 oraz użyczonym Astell&Kern AK100. Materiał do testu stanowiła muzyka elektroniczna - Klaus Schulze, Keller & Schonwalder, Rainbow Serpent, Frank Klare i inne.
iMod plus iBasso D10.
Pierwsze wrażenie to,ze grają równo i przestrzennie (nie jak K550 ale dobrze jak na małe słuchawki). Nie słyszałem efektu "zaciemnienia" dołu jak na zwykłych Momentum (odsłuch w Saturnie). Tam rzucało się to w uszy od razu. Bas o On-Ear był mocny, dobitny ale nie zalewał reszty pasma. Górę oceniam jako ostrą, atakującą uszy. Basu w niektórych utworach było jakby ciut za dużo.Szczególnie w tzw. produkcjach "analogowych" czyli stylizacji na elektronikę klasyczną z lat 70-tych.
Astell&Kern AK100
Słychać,że zestawienie to jest mniej ostre niż z iModem. Nie kłuje w uszy. Bas jest szerszy i miększy, góra łagodniejsza. Z AK100 zaobserwowałem lekkie przyciemnienie dźwięku (ale nie takie jak na Momentum). Co ciekawe, warto grzebnąć w tym wypadku w EQ. On-ear i Ak100 tworzą "ładną" parę. Średnica nie jest wycofana, jest taka..zwyczajna .
iRiver H120
Charakter dźwięku - ciemniejszy niż z BD T50p, jednak brzmienie jest bardziej naturalne, analogowe , ciepłe. Jest to charakter H120. No i dźwięk jest delikatny, subtelny.
Ogólnie słuchawki warte uwagi. Może będzie okazja posłuchać ich dłużej. warto by je bezpośrednio porównać z dużymi Momentum aby zdecydować czy warto brać większe czy mniejsze.
Za możliwość odsłuchu dziękuję Kolegom Kuropowi z wrocławskiego MP3store oraz Paczandze.
-
Witam
Nabyłem te słuchawki, pod wpływem chwili właściwie, niemniej mam wrażenie, że liczba recenzji w polskim necie nie przekłada się na prawdziwe odczucia. Nie chcę być źle zrozumiany, powyższy tekst jest uczciwy, jednak cała reszta to sponsorowana reklama.
Najpierw o minusach, bo nikt ich nie przedstawia. Słuchawki mają , jak na mój gust , za mały docisk. Byłby dobry, gdyby przeznaczenie słuchawek było inne, a one przez producenta są przestawiane jako portable! Przy gwałtownych ruchach głową mogą spaść.
Kolejna rzecz: kabelek. Nikt nie pisze, że jest cienki, łatwo można go urwać. Co z tego , że wymienny? Wygląda na delikatny.
Kolejna ważna rzecz: producent wprowadza użytkownika niejako w błąd, bo słuchawki zwane tu zamkniętymi , tak naprawdę są otwarte za sprawą zastosowanego materiału na poduszkach. W rezultacie nie następuje odcięcie od zewnętrznych hałasów.
Pfff... Dużo narzekania, bo oczekiwałem czego innego. Inaczej rzecz widzi facio zwany szumnie recenzentem , otrzymującym przedmiot na jakiś czas, inaczej użytkownik na stałe.
Słuchawki są urodziwe, to fakt. Styl retro wraca. Nie mają one uroku dyskretnego z racji srebrnych wąskich pasków dookoła muszli, widocznych z daleka.
Dźwięk.... Nie umiem go opisywać, mam niejakie trudności z przelewaniem odczuć słuchowych z podziałem na tony niskie, mid, śródbasy, rodzaje wysokich i średnich tonów. Mam jednak co innego w domu : inną parę słuchawek w zbliżonej cenie, o których w polskim necie bardzo mało informacji. Ba, na tym forum to marka pogardzana i wyśmiewana. Posiadam ultrasone HFi 2400. Jak wypada porównanie?
Kilka dni siedziałem i zmieniałem słuchawki, by zrozumieć różnice. To zupełnie dwie różne , odległe szkoły grania. Zupełnie różne klimaty. Bywało, że po założeniu momentum mówiłem : " co za koszmarnie beznadziejny dźwięk!" Zdarzało się, że po założeniu ultrasone byłem zdziwiony ich nienaturalnym dźwiękiem.
Prawdą jest to , co piszą inni o podbiciu skrajnych częstotliwości, basu i wysokich. Jak dla mnie basu jest w sam raz, natomiast wysokich tonów jest ciut w nadmiarze. Bas jest punktowy , głęboki, dobrze kontrolowany.
Jednakże, kiedy nagle zmieniamy ultrasone na momentum, następuje nieprzyjemny zgrzyt. Dźwięki są bardzo zimne i nieprzyjemne, metaliczne i odpychające. Brak im intymności i ciepła, które znakomicie zapewniają ultrasone. Zauważyłem jednak, że po dłuższej chwili odsłuchu momentum, gdy uszy przyzwyczają się, zauważyć można szeroką i przestrzenną scenę . Patent ultrasone, dźwięk 3 D , sprawia, że odczucia są kompletnie różne. Ultrasone mają , można by rzec, gorszą fakturę basu, jest on rozmiękczony i nie tak punktowy jak w on ear , jednak nie odczuwamy tego jako coś negatywnego. Bas on ear potrafi zejść bardzo nisko.
Jako miłośnik free jazzu i szeroko pojmowanej muzy słuchałem różnych gatunków muzycznych. I tak...
Doszedłem do wniosku, że jazz i klasyka lepiej brzmi na ultrasone , natomiast bardziej popularne gatunki , typu death metal :) są przyjaźniejsze dla on ear. Własnie ponownie porównałem obie pary słuchawek , by być przekonanym , czy piszę prawdę. Niestety, zdaje mi się , że ultrasone znów lepiej wypadają przy odsłuchu Bullet For My Valentine. , a to dlatego , że senki mają nadmiar wysokich tonów. Dopiero po zabawie equalizerem zaczynają brzmieć znośnie. W ogóle powiem szczerze, że codziennie mam inne odczucia co do on ear. W środę jesem zadowolony z brzmienia, w czwartek sięgam po nie z niesmakiem.
Nagrania wyżej wzmiankowanego zespołu były błędem , bo mają one mało basu. Sięgnąłem do płyty zacnej polskiej legendarnej kapeli SBB " Ze słowem biegnę do ciebie", gdzie basu jest pół tony... I co ? wygrywają tu senki, bo bas jest nierozlazły, punktowy, bardzo przyjemny. Nagranie ma skąpo dawkowane wysokie tony, co jest dodatkowym atutem dla on ear. Jednak gdy zdecydujemy się na koncert jazzowy w kameralnej sali, zdecydowanie lepiej zagrają ultrasone , jako że on ear zapewniają przestrzeń wypełnioną chłodem, natomiast ultrasone dzięki 3D dają głębię i ciepło, by nie powiedzieć rozkosz, jaką odczuwany, gdy kładziemy się zmęczeni do łóżka, by nakryć się ciepłą i czystą kołdrą...
Czy są warte swej ceny on ear? Kupiłem je za 550 zł z dziwnego źródła. Nie dałbym 800 zł. By uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, należałoby mieć porównanie z innym produktami innych producentów na rynku. ie miałem dostępu do odsłuchu innych słuchawek. Jedno jest pewne. Nie należy sugerować się recenzjami w polskim internecie, bo podają połowiczną prawdę.
-
Witam
Niestety, powyższe spostrzeżenia oparte były na niewygrzanych senkach, zatem były one nie do końca miarodajne. Te słuchawki wymagają co najmniej 400 h wygrzewania
-
Życia zabraknie na to wygrzewanie.
400 godzin , jak by słuchał codziennie po dwie godziny to dopiero po pół roku dowiem się jak mają grać te słuchawki.
-
Kabel mimo cienkości jest dość wytrzymały. Kiedy o niego dbamy, spełnia swoją rolę. Można kupić na ebayu (z Chin) kabel DIY za około 50 zł, solidniejszy ale możliwe, że da o sobie znać efekt uderzania przewodu o ubranie. Oryginalny kabel - to według producenta " kosmiczna technologia".
-
Zwykłe Momentum dobrze zgrywają się z AK120 i są bardzo muzykalne. Dają dużo radości z słuchania. Myślę, że podobnie jest z MOE ale w ich przypadku może być to raczej "fun" niż kameralna zabawa.
-
O rany ! Jak się cieszę, że ktoś w końcu odpowiedział! Hej ! Ludzie i kobiety!
Czy ma ktoś te on ear? To jakaś kpina ze strony producenta, że określił je mianem portable. One w ogóle się głowy nie trzymają ! Jak będę ten metalowy pałąk wykręcał, co by zwiększyć nacisk na głowę, to może pęknąć kabłąk ? Czy w ogóle istnieje możliwość mocniejszego podgięcia? Czy zawsze będzie wracał do swego położenia , zaprojektowanego przez producenta?
Słuchawki są piękne. Co do wygrzewania - zostawiam je na noc. Nie radziły sobie z grubym basem , zaczynał "pierdzieć". I ta okrutna "metaliczność" brzmienia. Ale już lepiej. Nie wiem czy je polecać. Philipsy tańsze i być może lepsze, M1. Narzekają na fidelio M1, a może recenzenci dobrze ich nie wygrzali? L1 to podobno mistrzostwo świata....
-
>> jarrro, 2014-03-17 18:24:53
>Witam
> Niestety, powyższe spostrzeżenia oparte były na niewygrzanych senkach, zatem były one nie do końca miarodajne. Te słuchawki wymagają co najmniej 400 h wygrzewania
A co się zmieniło po tych 400h?
-
Szczerze powiem, że godzin nie liczę dokładnie. Mam je od wtorku , o , czyli dziś będzie tydzień. Co noc zostawiam je , by grały, w ciągu dnia używam, czyli na dzień , ok 16 h, zatem 16 x 7 = 112 godzin.
Co się zmieniło? Bas przestał okropnie charczeć, obrzydliwa metaliczność , taka taniocha w brzmieniu ciągle jest obecna. Porównuję je ciągle z ultrasone hfi 2400. Wygrywają stale ultraski, bo dają taką przyjemność odsłuchu, że porównać to można chyba tylko z orgazmem... Jednak, jak pisałem wcześniej, ultrasone mają ten system 3D , co daje zupełnie inne odczucia, każdy lubi co innego. I tak, zaczynając pisać ten post, słuchałem black metalu na ultrasone. Teraz założyłem senki... Basu mało, jest zimny, dźwięk nie ma wypełnienia. Kurde, nie potrafię opisywać dźwięków. Mam takie wrażenia po przesiadce z ultrasów, jak bym zaczął słuchać najtańszego radioodbiornika marki najtańszej. Jednak w ciągu dnia słuchałem na senkach DonGuralesko i byłem zachwycony basem głębokim , zwartym, punktowym , wyczuwalnym już przy niskim poziomie głośności.
Życie skomplikowane jest , odczucia słuchowe niczym wiatr, co przynosi co rusz nowe zapachy...
-
W tej cenie mozna kupic hd650 ktore graja kilka razy lepiej rowniez po podlaczeniu do telefonu mimo duzej impedencji i wykonane sa znacznie lepiej, bo te momentum wygladaja jakby sie mialy szybko popsuc. Ostatnio widzialem wywiad z Danielem Sennheiserem i powiedzial, ze glownie beda sie skupiac na takich sluchawkach, ktore sie najlepiej sprzedaja czyli miedzy 40-200 GBP. Slabszy nacisk bedzie kladziony na na sprzet wyzszego lotu. Czyli raczej nie predko doczekamy sie lepszych sluchawek niz hd 800, dla firmy liczy sie teraz bardziej zysk niz prestiz
-
HD 650 są przeznaczone do odsłuchu w zaciszu domowym, natomiast on ear mają być niby portable. Nie mam ducha audiofilskiego w sobie, nie interesują mnie dywagacje co do ciężaru i rodzaju mid , śródbasu. Te on ear grają naprawdę zadowalająco dobrze. Jedna poważna rzecz przemawia przeciw nim : słabo trzymają się głowy. Kupiłem je do uprawiania sportu i zastanawiam się , czy one dadzą radę. Nie wiem, co znaczy określenie stosowane przez wielu recenzentów słuchawek , że słuchawki grają "muzykalnie". Jak mogłyby grać niemuzykalnie, skoro zapodają muzykę? Jednak głupi jestem....
-
Bardzo smutne to co piszesz o firmie Sennheiser. Szkoda że następni dołączają powoli do klubu "sprzedaj jak najwięcej taniego piwa, a wyjdziesz na tym lepiej niż sprzedając mniej lepszego ale za drożej". Straszne parcie na kicz dzisiaj.
-
>> kabak1991, 2014-03-18 16:53:14
>Bardzo smutne to co piszesz o firmie Sennheiser. Szkoda że następni dołączają powoli do klubu "sprzedaj jak najwięcej taniego piwa,
>a wyjdziesz na tym lepiej niż sprzedając mniej lepszego ale za drożej".
w moim odczuciu, to generalnie ta zasada brzmi raczej "sprzedaj jak najwięcej kiepskiego piwa drogo przekonując wszystkich, że kupują tanio"
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Po 2 godzinach sam niemal dałem się przekonać tym naukowcom, byli bardzo wiarygodni. Na szczęście mam inne poglądy". - prof. K. Kik
"To przekracza moją wyobraźnię". - S. Chandrasekhar, laureat Nobla, zwolennik teorii, wg. której cała materia Wszechświata miała swój początek w nieskończenie małym punkcie