Tylko to forum nie działa mi na tapatalku, wielokrotnie próbowałem pisać, ale nie publikuje moich postów.
Decyzja Admina jak najbardziej słuszna, muzyka ma łagodzić obyczaje, a nie być powodem do wyzwisk.
Jakie jest moje zdanie na temat muzyki? Dzielę je na dwa gatunki. Pierwszy to muzyka popularna: - od Bacha do
Madonny, wrzucam tu także twórczość Arvo Parta. Właściwie to ten rodzaj muzyki można określić mianem pornograficznej, pełnej terroru i przemocy. Dlaczego? Twórca w procesie tworzenia zakłada , że będzie grał na uczuciach, odbiorca niejako wbrew sobie jest zmuszony od odczuwania określonych uczuć, od radości po smutek i melancholię. Ileż to razy każdy z nas doświadczał tych uczuć. Jacaszek, skądinąd bardzo ciekawy twórca, ale zmusza słuchacza na łkania i płaczu. Nie neguję wartości muzyki pornograficznej. Wszelkie dokonania tu prezentowane przez nieznanych mi twórców , których dzieła są podobne do twórczości Anthony Braxtona , mają jeden wspólny mianownik: pozbawione są przemocy, nie ma w tej muzyce lewicowej, komunistycznej , totalitarnej i agresywnej idei wpływania na uczucia. Te dzieła dotykają estetyki i intelektu.
Wolna muzyka, tak najłatwiej nazwać te dokonania na styku kameralistyki i free jazzu, jest o wiele uczciwsza wobec odbiorcy, bo nie gra na najniższych uczuciach. Akt odbioru dzieła, czyli słuchanie sonoryki jest jak gdyby tworzeniem muzyki na nowo. Czyli proces odbioru jest niejako aktem współtworzenia utworu muzycznego.
To nie tylko muzycy grają, ale i słuchacz jest zmuszony niejako do wysiłku intelektualnego, by pojąć, co twórca miał na myśli. Czyli sławetne o co kurka wodna chodzi? Max odpowiada , że artyści robią z niego idiotę , bo on nie wie, o co chodzi. A nie wie, bo nie rozumie. Dlaczego nie rozumie? Nie dojrzał jeszcze , by tego słuchać, być może nigdy nie dojrzeje. Jednak jestem optymistą i , jeśli ciągle szukamy nowości, nie zamykamy się w ramach jednego gatunku, to można dojść do pokochania free jazzu albo współczesnych poszukiwań. John Cage w swoich utworach na perkusję jest genialny, tam cisza gra główną rolę.
I zdaje mi się , że potrzebna jest także pokora, by zrozumieć ten muzyczny "chaos".
Muzyka klasyczna jest trupia, nieżywa, martwa. O tak, jest piękna, istnieje jednak tylko zapis nutowy, gdzie muzyk ma tylko być odtwórcą narzuconej roli. A gdzie w tej muzyce pole do wolności? Do wyrażania siebie?
W orkiestrze przecież panuje jasno określony przydział ról. Nie każdy instrument ma tę samą wagę, jedne są poważane, inne lekceważone. Facet od kotłów ( a może kobieta?) zawsze może czuć się kimś gorszym , bo bębni raz na 15 minut, a jeśli nie wskoczy w ramy czasowe, to go zjedzą. To ma być sztuka? To jest martwe, trzeba to zakopać.
We free jazzie każdy muzyk jest tak samo ważny. Ale i każdy musi nauczyć się pokory i słuchania partnera, bo inaczej nie będzie muzyki, która zawsze inaczej brzmi i nigdy się nie nudzi. To jest przyszłość muzyki. Uczucia wyłączone, zostaje uruchomiony zmysł estetyczny i szare komórki.
Dlaczego boimy się tego , czego nie rozumiemy i jeszcze to deprecjonujemy? Nie wiem.
Od niedawna kakofonia wywołuje mój zachwyt, ale nie zamierzam nikogo przekonywać do słuchania takich utworów. Często człowiek sam pragnie tego terroru, by poczuć czy to radość czy zadumę i taki trupi Mahler sobie wypełnia naszą przestrzeń życiową. Wyżej od Mahlera cenię twórczość B.B Kinga, bo więcej radości z grania słychać.
Jednak wieczorami rządzi kakofonia. Precz z melodią! Precz z kompozycją! Precz z harmonią! Niech zapanuje wolność...
Nieprawdopodobne , ale wszystkie drogi prowadzą do polityki. Oglądałem "Obce niebo", polecam, ale film pokazuje
koszmarny terror współczesnej lewicy, która to poczuwa się do ingerowania w najbardziej intymne sfery życia.
Obywatel ma być posłuszny, nie nadaje się do wychowywania własnych dzieci, które są mu odbierane przemocą.
Jaki to ma związek z muzyką? Bardzo duży i wyraźny. Oficjele pieniądze pompują w promocję trupa, mamy festiwale pianistyki Szopena itp. Jednak twórcy kakofoniczni nie mają prawa zaistnieć, bo nikt tego nie sfinasuje, miasto czyli burmistrz , prezydent jest za tępy , by pojąć wagę free jazzu. Ba, oni się boją tego rodzaju
muzyki, bo niesie ze sobą wolność. Polecam wywiad z francuską mistrzynią kontrabasu, Joelle Leandre, ona wspaniale opowiada o 20-letniej pracy w orkiestrze i o chwili, gdy się wyzwoliła i zaczęła naprawdę grać, czyli improwizować.
Takie granie gdzie umiejscowimy? To free czy kameralistyka? Nie ! To prawdziwa sztuka, gdzie dwóch muzyków podczas wspólnej gry wyczarowuje kosmos. To jest sztuka