Audiohobby.pl
Audio => Muzyka => Wątek zaczęty przez: zjaryz w 21-05-2008, 22:07
-
Moim zdaniem najnudniejszą obecnie muzyką (pominę miłosiernie Pink Floyd i ich epigonów) jest post rock. Grupy typu Mogwai, God Speed You Black Emperror!, Labradford, Explosions In The Sky, to najbardziej jaskrawe przykłady rockowej nuuudy... Rozlazłe utwory, które trwają po 20 minut, "rozciągane dźwięki" i do tego jakieś napuszone poglądy - przykład Mogwai, które to krytykuje wszystkich naokoło, bo twierdzi iż cała muzyka rockowa (oprócz ich "dzieł" ) zeszła na psy...
-
Cały ECM.
-
>> lancaster, 2008-05-21 22:12:38
Lanc z szacunkiem proszę bo to słynna audiofilska nuda.
-
nooooooooo, lan
rozumiem intencje, ale cały?
twoja wypowiedź była tendencyjna, żeby nie powiedzieć polityczna
parę nienudnych rzeczy bym ci z ECM podsunął, gdybyś był zainteresowany
------------------
maciek_m
-
No dobra nie ch będzie....cos (pojedyncze tytuly) by sie wybrało....ale np Pat to juz idzie po bandzie.
Zreszta Jopkowa natchniona Patem potrafi uśpić na stojąco....nie mowiąc o infantylnych textach....
-
Death metal. Bez najmniejszej wątpliwości. Penderecki w drugiej kolejności.
-
Metheny z ECM-em wydawał tak ze 20 lat temu :)
moim zdaniem to była akurat jego najfajniejsza, jeszcze niezmęczona muzyka - first circle, offramp.....
potem wydawał pod Geffen (nie zdziwiłbym się, gdyby to była jego)
nie wiem jak teraz, bo nie słucham (może wrócił do ECM?)
A co do Jopkowej...... nie będę się pastwił - nie słucham po prostu :)
------------------
maciek_m
-
A ja dodam jeszcze, że do grona supernudy mogę dorzucić muzykę \'techniczną\', np. Richard Bona, Steve Vai, Joe Satriani, Robert Fripp, niektóre dzieła Billa Laswella...
-
przepraszam,
żeby się upewnić - czy w tym wątku można się spierać? :)
------------------
maciek_m
-
Oczywiście!!!!!!!!!!
-
Nigdy w życiu! ;-)
-
Kto się spiera, ten TROLL, albo, co gorsza, davides!
-
>> zjaryz, 2008-05-21 22:36:25
>Oczywiście!!!!!!!!!!
i za to cię lubię!!! :))
a teraz ci, k... powiem co o tobie myślę, ty k... !!!!!!!!!! :)))
a poważnie - co do Bony, to byłbym ostrozny
znam jego 2 albumy tzw. studyjne i rzeczywiście brak im trochę jaja
ale też do głowy by mi nie przyszło, żeby zaliczyć je do najbardziej nudnych
za to podwójny album live - aż mi się dusza śmieje, jak go słucham
-----------------
maciek_m
-
Józwaaaaaaa!!!!!!
zrób coś z tym pavem! :))
jak już sprzedałeś duszę diabłu, to chociaż się przydaj!!!!
dobra, bedzie tego - bo się wątek rozjeżdża
------------------
maciek_m
-
TU MÓWI JÓŹWA:
paavo został zbanowany na 12 minut i 45 sekund.
> Magus
Używaj sobie w tym czasie do woli, byle byś nie złamał zasad Netykiety i Audiostereotykiety.
-
Oops... wydało się...
-
Dodam jeszcze, że supernudne są \'składanki\' firmowane prze Piotra Kaczkowskiego...
-
To teraz konstruktywna krytyka :)
Garbarek - jego patetytczne cierpienie jest nieziemsko nudne dla mnie
nawet jak jest fajny kimat płyty, czy ciekawe tematy - Garbarek jest po prostu teraz dla mnie równie nieświeży jak Metheny
za to kilka starych płyt, szczególnie z Jarrettem - naprawdę przykuwa i chwyta za serducho
np. Personal Mountains, Nude Ants, czy It\'s OK to Listen to the Gray Voice (tej ostatniej dawno nie słyszałem, ale kiedyś bardzo mnie urzekała)
a teraz? patrzcie jak pięknie cierpię!!
------------------
maciek_m
-
Isis Gee? Podobno lepsza niż Natasza Urbańska. Skąd wiem? -- zajrzałem na http://www.pudelek.pl
-
Doda Elektroda (choć podobno robi dobre lody... tzn. lody Koral (tm)) ???
-
Garbarek jest rzeczywiście teraz nieznośny...
-
To rozkręcamy wątek:
Wynton Marsalis
Bezduszne piękno, ale jak ktoś stawia sobie za życiowy cel zostać IPN-em jazzu, to staje się takim trochę emocjonalnym zombie
Podobnie jak z Methenym i Garbarkiem - stanęli w miejscu i powoli umierają, a muzyka to życie
Choć nie znam wszystkiego, a ostatnich rzeczy w ogóle
Bardzo lubiłem jego wczesne płyty, na przykład Hot House Flowers, czy Think of One (ktoś pożyczył i zapomniał :( )
Cielawe jakbym je teraz odebrał?
------------------
maciek_m
-
Tylko ciiiii...... Mam nadzieję, że nikt nie przeczyta tako wpisu ;-)
Tak na szybko:
- Norah Jones,
- Diana Krall,
- Methe...... nie dokończę bo się boję :D
-
"tego wpisu" miało być.
-
:D
Gustaw, nie bój nic, jest nas juz trzech, więc jakoś wspólnymi siłami..... :)
a co do Metheny\'ego - generalnie meczy mnie jego muzyka, natomiast solówki są nadal świetne i tylko dla nich go słucham czasem - tam się otwiera i rozkręca
i chyba dlatego najlepsze jego płyty od wielu lat to te stricto jazzowe - ostatnio Day Trip
nie sprzedaje się, tylko gra
------------------
maciek_m
-
Zapomniałem jeszcze o jednym moim typie.
Wszelkie rzuty kamieniem w moją stronę przyjmę "na klatę" ale proszę nie wysyłać płatnych morderców :)
Napiszę tylko dwa znaki alfanumeryczne i szybko uciekam z forum ;-) - U2
-
Piotr [klask] [klask] [klask] Rubik?
Panowie, jest muzyka nudna i NUDNA!
-
a ja nie wiem czy oni są nudni
żeby to stwierdzić, musiałbym w ogóle mieć ochotę tego posłuchać
a ja przez pierwsze dźwięki U2 i Rubika nie mogę przebrnąć
------------------
maciek_m
-
http://www.kulturaonline.pl/Paul,McCreesh,Pop,jest,nudny,tytul,artykul,426.html
-
Kiedyś nudny wydał mi się: Smashing Pumpkins, Travelling Wilburys, Frank Black - nie wiem czy obecnie zmieniłbym zdanie gdyż od tamtej pory już więcej tego nie słyszałem.
-
zjaryz
Generalnie zgoda co do postrocka. Tak czy inaczej warto dla przykladu posluchac This Heat, chocby zeby stwierdzic ze wszystko juz bylo, tyle ze duzo lepiej ;) Hmm - w ostatnim czasie jakos niewiele nudnych plyt sluchalem ;)
-
Magus>
Zupełnie się z Tobą niezgodzę jeśli chodzi o "umieranie Garbarka". Facet znalazł sobie miejsce w czymś co nazywamy world-music czy world-jazz, nagrywa raz lepsze, raz gorsze płyty ale swoje brzmienie ma i tyle. Nie jestem wcale fanem jego twórczości ale mam wrażenie, że to co robi jest szczere.
Metheny - mimo, że jest technicznie niebywale sprawnym gitarzyystą, to poza pierwszymi płytami i najlepszą - nagraną z O. Colemanem - gra jazz-polo. Choć generalnie lepiej wypada w małych składach (bas, perkusja), niż w większych. Ale generalnie Metheny to jest nuda w muzyce.
A w samym meritum to skandynawskie niby jazzowe wokalistki - tak ulubione przy hajendowych odsłuchach - tam to dopiero wieje nudą...
-
>> Gonzalez, 2008-05-22 23:02:41
>>A w samym meritum to skandynawskie niby jazzowe wokalistki - tak ulubione przy hajendowych odsłuchach - tam to dopiero wieje nudą...
Dla mnie są wyjątki. Kari Bremnes słucham stosunkowo często. Nie mogę jedynie przebrnąć przez jej ostatnie dwie płyty.
Generalnie jednak jazz norweski jest tak ekspresyjny jak norweski klimat ;-)
-
Ja nie mogę przejść przez to:
-
Generalnie minimal music mnie nudzi strrrrasznie. Zanudziło mnie zanim na dobre zacząłem się tym interesować. I chyba dobrze;)
Nudny bywa Arvo Part, choć nuda w jego wydaniu potrafi być dość przyjemna;)
-
>> zjaryz, 2008-05-21 22:07:13
> Moim zdaniem najnudniejszą obecnie muzyką (pominę miłosiernie Pink Floyd i ich epigonów) jest post rock. Grupy typu Mogwai, God Speed You Black Emperror!, Labradford, Explosions In The Sky, to najbardziej jaskrawe przykłady rockowej nuuudy...
Dobrze kolega prawi. Jeśli idzie o Mogwai, to nie byłem w stanie przesłuchać do końca żadnej ich płyty. Z tego zestawu jeszcze broni się jako tako Labradford, zwłaszcza płyty dla Kranky (choć dawnom nie słuchał, pewnie bym się teraz zanudził okropnie, ale z tego co pamiętam potrafiła być ta ich nuda nawet frapująca momentami). GYBE! przez chwile mi się podobało, ale jakoś szybko przestało;)
Wyłączyłbym z tego Tortoise (do Standards włącznie) - ci potrafili nudzić z klasą i wciąż mogę ich słuchać.
Z ostatnio słuchanych - potwornie nudna jest ostatnia płyta Wilco - Sky blue sky.
-
metal - Behemoth
jazz - Chick Corea (zastanawiam sie czy to w ogóle jest jazz, czasem brzmi jak niezidentyfikowany wybryk natury)
rozrywka - Celine Dion (supernuda)
no i oczywiście te wszystkie ugłaskane, zamerykanizowane popisy wokalne młodych pseudoartystów.
-
Dla mnie najnudniejsza na świecie muzyka to taka czarna, nazwy gatunku nawet nie bardzo mogę wymienić, do tego stopnia jest nudna, że nie chce mi się sprawdzić co to. Polega ta muzyka ogólnie na tym, że zwykle jakaś Murzynka lub na śladująca ją biała wokalistka strasznie się męczy i przeżywa wyśpiewywując pozawijane ozdobniki na tle durnej melodyjki rodem z przedszkola, takiej dziecięcej wyliczanki typu "narzeczona para, Jacek i Barbaaaaraaa".
Zdaje się że w Polsce ten gatunek uprawia lansowana obecnie niejaka Kasia Cerekwicka.
Gorsza od tej muzyki jest tylko też to samo ale w wykonaniu spedalonych wokalistów posługujących się falsecikami.
Jest jeszcze jedna, taka "ogniskowa", tzn. taka którą można z powodzeniem, z całym bogactwem artystycznym odtworzyć na gitarze przy ognisku a której dorobiono strasznie ważną gębę. Przykład - jakiś utworek podobno wielkiej grupy Pink Floyd (znajomy tak twierdzi) ze słowami "how I wish, how I wish you were here". W ogole gdyby odrzeć twórczość PF z czasem nawet ciekawego (ale bez przesady) smaczku elektorniki, to wyszłyby piosenki obozowe. Mam na myśli obozy wędrowne a nie koncentracyjne.
Sam nie wiem co gorsze flaki z olejem, to, czy te "czarne" kawałki.
-
Ajjjjj, jak mogłem zapomnieć? Właśnie puścili w radio i mi przypomnieli- Gothan Project!
-
Nie ma niczego nudniejszego od Piotra Rubika.
-
>> AWS 303, 2008-06-19 22:18:48
Nie ma niczego nudniejszego od Piotra Rubika.
Dlaczego ? Klaskanie u Rubika jest bardzo fajne ;-)
-
Nie istnieje nic nudniejszego od skandynawskich wokalistek jazzowych ( przynajmniej trudno znalezć mi w pamięci ).
-
Nudne i pretensjonalne są nagrania klasyki w wykonaniu muzyków jazzowych: Wynton Marsalis, Don Byron...
-
W kategorii "nudne" u mnie znajduje się przede wszystkim twórczość gitarowych onanizatorów: Yngwie Malmsteen, Steve Vai, Joe Satriani. I nawet, jeśli ostatnio mniej się onanizują na gryfie (dwaj ostatni, bo pierwszemu nigdy nie przejdzie), to i tak nadal jest to nudne do potęgi. Czasem im się trafi jakiś lepszy utwór, ale ogólnie to przykro mi się robi jak ich słucham.
Nudny jest też po prostu współczesny pop, który nie wiedzieć czemu stara się skręcać w stronę wokalnych zawijasów, brzmiących jakby wokalistka (zazwyczaj), miała ostry ból brzucha i wściekliznę macicy jednocześnie. Konkretnych wykonawców nie pomnę, w każdym razie jest to chyba to, o czym pisał kolega na poprzedniej stronie - w tle jakaś prostacka melodyjka i obowiązkowo cool beat basowy yo yo elo ziom, a na tle tego dogorywa w konwulsjach melodia, która składa się z samych ozdobników.
Ponadto jest jeszcze taki niezwykle nudny i irytujący twór, który zwie się indie rock. Kuriozum absolutne, bo największe muzyczne koncerny promują z wielką pompą ubranych w drogie ciuchy, wystylizowanych pieczołowicie młodych pseudo muzyków, a dzieciaki myślą, że oni są niezależni. Do tego np. tacy The Strokes jakiś czas temu ogłosili się królami rocka, co gawiedź indie dzieciaków przyjęła z entuzjazmem, chociaż muzyka tych panów to jest żenada do entej potęgi. Niestety, komponować to oni nie potrafią, piszą sobie melodyjki w stylu dzwonków do starych komórek, pan wokalista śpiewa jakby się bał że mamusia wejdzie do pokoju, a to wszystko okładają miarowym pam pam pam pam gitary i szemraniem tandetnej elektroniki i to podobno jest wspaniała muzyka i wielka sztuka. Takich zespołów niestety jest więcej, generalnie większość w tym wspaniałym nurcie. Jeszcze powiedzmy White Stripes da się jakoś słuchać, może Libertines chwilami, może Franz Ferdinand. Ale większość z tego to nie dość że nuda, to jeszcze irytująca.
-
a nagrania jazzu przez muzyków klasycznych? sądząc po ostatnim dziele Nigela Kennedy\'ego (choć przyznaję, że słyszałem tylko fragmenty, ktore nadawała Dwójka), nie wypadają lepiej... :)
a co do klasyki przez jazzmanów - do wyjątków zaliczyłbym Jarretta.
-
^rafal996
"indie rock" to jedna z wielu nic nie znaczących etykietek; szukaj głębiej niż na medialnej powierzchni, a znajdziesz rzeczy znacznie bardziej oryginalne niż Strokes czy White Stripes.
-
Polski pop spod znaku Piaska, Patrycji Markowskiej, De Mono, Patrycji Kosiarkiewicz, Tomka Makowieckiego (Band), Kayah... beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!
-
>> dong
No i dlatego niczego nie szukam pod tą etykietką, tylko zupełnie gdzie indziej :)
-
A slyszal tkos raga? To dopiero jest badziew.
-
>> rafal996, 2008-06-20 09:19:41
Ponadto jest jeszcze taki niezwykle nudny i irytujący twór, który zwie się indie rock. Kuriozum absolutne, bo największe muzyczne koncerny promują z wielką pompą ubranych w drogie ciuchy, wystylizowanych pieczołowicie młodych pseudo muzyków, a dzieciaki myślą, że oni są niezależni. Do tego np. tacy The Strokes jakiś czas temu ogłosili się królami rocka, co gawiedź indie dzieciaków przyjęła z entuzjazmem, chociaż muzyka tych panów to jest żenada do entej potęgi. Niestety, komponować to oni nie potrafią, piszą sobie melodyjki w stylu dzwonków do starych komórek, pan wokalista śpiewa jakby się bał że mamusia wejdzie do pokoju, a to wszystko okładają miarowym pam pam pam pam gitary i szemraniem tandetnej elektroniki i to podobno jest wspaniała muzyka i wielka sztuka. Takich zespołów niestety jest więcej, generalnie większość w tym wspaniałym nurcie. Jeszcze powiedzmy White Stripes da się jakoś słuchać, może Libertines chwilami, może Franz Ferdinand. Ale większość z tego to nie dość że nuda, to jeszcze irytująca.
W zasadzie zgoda. Np. MTV2 (czy jak tam sie nazywa ten odłam emtiwi) promuje ten chłam w ilościach zatrważających. Tych zespolików nie idzie odróżnić, tworzą razem bezkształtną pulpę. Choć nawet nie wiem, czy można w tym przypadku mówić o muzyce nudnej, jak dla mnie jest ona przede wszystkim okrutnie irytująca, przez co zupełnie niesłuchalna. Skąd więc mam wiedzieć, czy jest to nudne, skoro nie jestem w stanie wysłuchać czegokolwiek z tego "nurtu" przez dłużej niż 10 sekund? ;-)
Aha, ale wyłączyłbym z tego White Stripes. Co by nie gadać, to jednak troszkę inna liga.
A teraz kwestia etykietek. Jak by głupie one nie były (a zawsze były), z nieszczęsnym "indie rock" na czele, to jednak warto zauwazyć, że następuje tu bolesna dewaluacja. Kiedyś terminem "indie rock" określało się zespoły autentycznie niezależne od tzw. głównego nurtu, tak w kwestiach finansowo/wydawniczych jak i stylistycznie. Zatem np: Sonic Youth, Husker Du, itp. itd. czy wytwórnie w rodzaju SST, Touch and Go, Dischord, itp. itd to były można powiedzieć ikony "indie rocka". Obecnie tak rozumiany "indie rock" w sumie wciąż funkcjonuje i ma sie dobrze, pod pewnymi względami może nawet i lepiej niż w latach 80 i 90. Wystarczy wyłączyć TV i samemu chwilkę poszukać. Na pewno stał się bardziej różnorodny stylistycznie (minęła epoka dominacji post-punka i okolic), generalnie scena "indie rockowa" wygląda dziś nieco inaczej, choćby (a może głównie) dzięki internetowi. Ale ten etos "indie", wyrastający z lat 80. z pewnością się nie zdewaluował. Tyle że to nie ma nic wspólnego z tym, co me(r)dia promują pod hasłem "indie rocka"! No ale że mało co się tak sprzedaje jak podlukrowany i ugrzeczniony bunt oraz bazujące na płytkim snobizmie pseudo-niezalezne i pseudo-alternatywne paści "tworzone" przez wystojonych jak z żurnala i ulizanych pedałków (pardon) wyłonionych w drodze kastingu, no to taśmowa produkcja ruszyła. A otępiała emo-mlodzież chyta to w mig. Som przeca tacy kuuul.
A właśnie. Co to, uwa mać, za inwazja tego "imoł"? Ja tam zawsze myslalem, ze emo to np. Fugazi ;-)
pozdrawiam
-
No a teraz się okazało, że "emo" to jest jakaś tam Tola z bloga czy jakos tak... olaboga...!
-
Hehe, Imoł to teraz jest wszystko, co jest wymalowane jakimś tandetnym makijarzem. Nie ważne co grasz, jeśli masz pomalowane oczy to jest imoł ;)
Nurt jest żenadą niesamowitą, ale jak wszędzie i tutaj są rzeczy kompletnie nie nadające się do czegokolwiek (o zgrozo jakieś Tokyo Hotel), ale też takie, które parę lat temu byłyby uznane za przyzwoite post-punkowe kapelki grające jakąś daleką pochodną ramonesowskich hitów (My Chemical Romance, mało oryginalne i mało ambitne, ale oni przynajmniej potrafią napisać chwytliwą melodię i obywa się bez większej żenady). Kiedyś by pewnie byli stawiani obok Pennywise, dziś raczej prasa ustawia ich razem z The Cure ;)
Co do indie rocka rozumianego szerzej to się zgadzam, z tym że ja tego określenia nigdy nie słyszałem wcześniej, to zawsze był raczej (velvet ;) ) underground, niż jakieś indie. To określenie kojarzy mi się wyłącznie z tą żałosną komercyjną papką, którą starają się nas nakarmić media.
Ale i tu są czasem fajne kawałki, pod warunkiem że zespół się nie nastroszy na wielką alternatywność. Np. parę lat temu był rewelacyjny kawałek The Automatic - Monster, czy też Orson - No Tomorrow. Takie sympatyczne radiowe kawałki z jajem.