Audiohobby.pl
Audio => Muzyka => Wątek zaczęty przez: Horst w 27-05-2009, 18:51
-
czyli to czego nie lubicie
a przecież, tacy fajni goście to lubią?
-
Nie lubię King Crimson, bo Piotr Kaczkowski ich lubi...
-
ale kaczkowski chyba już umarł
ale nazwisko..
-
Żyje i dalej przynudza...
-
A ja lubie Crimson\'ow. Szczegolnie 1 plyty.
-
Ja też lubię Crimsonów.Ale np.nie znoszę kaczkowskiego Marillionu,tfu jak można coś takiego ludziom puszczać...
-
a ja, choć mój gust muzyczny rozmija się w 90% z gustem kaczkowskiego, szanuję faceta jako fachowca od radia. warsztatowo bije obecne "osobowości" na głowę. crimsonów też lubię, choć gdy pada hasło "king crimson" należałoby zadać pytanie: który? przecież to tak naprawdę parę kapel było...
-
Żałosne jest tłumaczenie własnego gustu Kaczkowskim, a niektórzy z uporem maniaka tak uzasadniają lubienie albo nielubienie. Muzyka jest albo dobra, albo zła, a kto ją promuje lub promował to mnie nic nie obchodzi.
King Crimson nagrali rewelacyjne płyty: In The Court of Crimson King, In The Wake of Poseidon, Lizards, Islands, Red. Ktoś oczywiście może wskazać inne, ale te są dla mnie najciekawsze. Marillion z kolei prawie cały okres z Fishem miał bardzo dobry, ze szczególnym wskazaniem na Misplaced Childhood i Clutching at Straws. Okres po Fishu już mnie zawsze znacznie mniej interesował, ale mieli jedną perełkę - Brave. Później już kompletnie straciłem nimi zainteresowanie, tych ostatnich albumów nawet nie słuchałem.
-
Helmut, nawet o muzyce już z sensem nie potrafisz?
Dziwne to forum, nawet działka muzyczna pada :-(((
-
szkoda, że już musisz iść...
nie zapomnij napisać raporciku
-
KC to wielki zespół, szkoda tylko, że temat trafił na tak wysublimowanych dyskutantów jak ty magus
-
wczywam się w twoje finezyjne teksty o "dziwnym forum" i "padaniu działki muzycznej"
takie "scichapęki"
-
P.S zwróć uwagę od jakiego tekstu zacząłeś swoją obecność w tym wątku :)
-
pytanie było skierowane do helmuta
bez odzewu
miłego bujania
-
szczególnie "dziwne forum" :)))
pa!
-
KC to nie moze byc zly zespol, skoro lubi go moj kumpel Patrick a tak dobry muzyk jak Richard Pinhas (Heldon) szanuje Frippa. Patrick swego czasu zaimowal sie oprawa laserowa do koncertow Heldon.
-
Kaczka sobie moze lubic albo nie KC - mnie to zwisa.
-
Ogolnie watek humorystyczny.
-
King Crimson : Live at the Orpheum ukazał się parę dni temu po 47 latach aktywności zespołu :) Album jak sugeruje tytuł koncertowy, nieco lepszy nawet niż słynny Earthbound, nagrany również nieco lepiej, ale nie za bardzo. Rozgrzewka przed albumem studyjnym nowego wcielenia Karmazynowego Krula w składzie:
Gavin Harrison - drums, mixing, engineer
Pat Mastelotto - drums
Bill Rieflin - drums, keyboards
Mel Collins - saxophone, flute
Robert Fripp - guitar, keyboards, mixing
Jakko M. Jakszyk - guitar, vocals, mixing, engineer
Tony Levin - bass guitar, vocals
Mam problem, ponieważ liczyłem na srogi łomot, a w większości kawałków wyparowała gdzieś z miksu trzecia perkusja, która powinna być pośrodku z tego co widziałem :) Poszła na parapet, co znajduje potwierdzenie w opisie. Poza tym stare hiciory, nic specjalnego właściwie, dla fanów fajne bez dwóch zdań, cieszy. Nie zmienia to jednak faktu, że słyszałem coś około setki lepszych płyt koncertowych King Crimson. ALE NIE TEGO WCIELENIA :)
-
Ogólnie lubię KC. Przez dłuższy czas, od 13. roku życia, uważałem się nawet za ich fana. Jakiś czas temu jednak przestraszyłem się etymologii słowa "fan" oraz usłyszałem album "Power to Believe", bezczelną kalkę "Konstrukcji światła". Mniej więcej w tym samym czasie zacząłem odkrywać niezmierzone bogactwo muzycznego świata, a KC od czasu do czasu puszczę sobie, by powspominać dzieciństwo.
-
Nie ma w planach albumu studyjnego i nowego materiału tego wcielenia zespołu :) Wyczytałem gdzieś taką informację, ale okazało się, że to tylko plotka. Za to niewykluczone są następne koncertówki KC8. I dobrze, nie ja jeden odczuwam spory niedosyt po Live At The Orpheum.
-
[...] I dobrze, nie ja jeden odczuwam spory niedosyt po Live At The Orpheum.
I takiej postawy nie rozumiem. Nie podoba mi się coś u danego wykonawcy - kopię go w dupsko i idę słuchać jednego z 10 miliardów innych. Ja tak zrobiłem ok. 10 lat temu w przypadku "wielkiego" KC, gdy uświadomiłem sobie, że na "Power" belzebub zjadł własny ogon. Polecam :-)
Oczywiście nie anuluje to ich solidnych dokonań, przy których milionowym przesłuchaniu człowiek dalej ma ciary...
-
Niedosyt powoduje, że chcesz więcej. Nie jest on związany bezpośrednio z oceną 'podoba/nie podoba'. Parę płyt KC słyszałem, niektóre z nich nawet po parę razy, więc mam doskonale wyrobioną opinię o dokonaniach muzycznych pana Roberta. A ten Borubar co zjada własny ogon, pasujący do symboliki zespołu, powinien skłonić Cię do kopnięcia w dupę KC po In The Court..., bo KC własny ogon zjedli już na drugiej płycie 45 lat temu i parę razy później też :) Żeś się chłopie wcześnie obudził, 33 lata po fakcie - zahibernowali Cię jak kolesi z seksmisji czy co? ;)
-
4m, Posejdon to akurat lepsza dla mnie płyta od pierwszej. Z większym jajem, z zaczątkami tej crimsonowej groteski, bez tej "śmiertelnej" powagi (czytaj: nadęcia) debiutu. Nawet w "Devil's Triangle" jest ustęp o charakterze cyrkowym.
Poza tym co innego, gdy zjawisko "par" utworów w porównaniu dwóch sąsiednich płyt zauważa się (dopiero poznaje) 25 lat od premiery drugiego albumu, a co innego, gdy jest się z nimi na bieżąco ("Power" vs. "ConstruKction" 12 lat temu).
-
Poseidon to w połowie kalka debiutu. I to średnio świadczy o zespole, jednak już druga część płyty jest inna.
Ale, ale - później dopiero wyszła cała masa świetnego, bardzo różnorodnego, eklektycznego i zmiennego materiału. I to jest majstersztyk! Lizard, Larks czy Starless - to dla mnie dzieła niepodzielnie najlepsze. Kto inny wybierze bardziej hard rockowe granie z Reda, coś z Kolorowej Trylogii czy nawet późniejsze dokonania (Thrak dla mnie bardzo miodne).