Audiohobby.pl

Klub miłośników klasycznej muzyki XX wiecznej

wiktor

  • 2503 / 5919
  • Moderator Działu Słuchawki
02-12-2013, 20:03
Wpisy przeniesione z tematu ELEKTROSTATY: od 2013-12-01/ 11:23  do  2013-12-02/ 19:08 (moderacja - Wiktor)




ductus 2013-12-01 / 11:23

Ponieważ w wątku aż ciemno od offtopów, spróbuję z moim. Wczoraj, na zaproszenie Akademie der Künste udałem się na rozdanie nagród kompozytorskich połączone z koncertem w Sali Plenarnej. Muzyka "bardzo" współczesna, pisana przez młodą kompozytorkę o ujmującej żydowskiej urodzie, panią Sarah N. Podczas ostatniego utworu naszły mnie dywagacje natury estetycznej niemal filozoficznej. Otóż całe pokolenie ambitnych młodych twórców nie tylko produkujących (u)twory muzyczne jest od lat nastawione na stawianie coraz wyższych poprzeczek w rozumieniu sztuki. Nie tylko dla przeciętnego słuchacza czy widza. Od czasów dodekafonii, gdzie wszystkie 12 dźwięków w oktawie traktowane są po równo, generacje kompozytorów prześcigają się w dysonansowym nonsensie. Od strony partytury (którą sobie wczoraj obejrzałem) wygląda to bardzo poukładane, matematyczne. Wizualnie estetyczne. Rezultat akustyczny, niestety, często bywa straszny.
Są oczywiście wyjątki, że wymienię tylko naszych - Pendereckiego, Lutosławskiego, Góreckiego czy Bacewiczową czy młodszego, Pawła Szymańskiego. Bo muzyka nie opiera się na estetyce zapisu partytury - muszą być emocje, nastroje. Coś co potrafimy podczas koncertu czy odsłuchu medialnego nazwać przeżyciem, czy przynajmniej estetyczną asocjacją, odnośnikiem do czegoś tam. A często w muzyce współczesnej zionie pustką. Nagradzane są prace (podobnie jak w malarstwie, szutce plastycznej) w których liczy się efekciarstwo, nowy gag, możliwie nowy szok.
A gdzie emocje, nastroje? I tak było wczoraj. Publiczność była bawiona rozbijaniem porcelany młotkiem, preparowanymi tonami fortemianu i klawesynu, "niezwykłymi"(?) efektami perkusyjnymi. Dla mnie z tą korzyścią, że zastanowiłem się też nad rozpiętością dynamiki w tym utworze. Dochodząc do wniosku, że tego typu akustyczne wybryki nie mają odpowiednika w żadnym zapisie dźwięku, który dostajemy dla naszych źródeł dźwięku. Rozpiętość dynamiczna między leciutkim "smarowaniem" smyczkiem a uderzeniem w wielki kocioł razem z talerzami i czymś jeszcze, jest po prostu na koncercie nie wzmacnianym elektronicznie olbrzymia. Wszystko jedno czy słuchamy na słuchawkach czy kolumnach głośnikowych - problem leży w nagraniu. Nie rozwiązują tego też zapisy highres 24/192, bo winowajcą jest mikrofon, jego wzmocnienie i mikser. Nie znam np. żadnego wspaniałego nagrania (od strony dynamicznej i przestrzennej) jakiegokolwiek koncertu fortepianowego z orkiestrą. Tak, żeby zbliżyć się trochę do ideału live. Jeżeli koledzy znacie, to proszę mnie oświecić.
To na tyle tego offtopu. Nie mam nic przeciwko, jeżeli moderator to wymaże...



Gwos 2013-12-01 / 11:56

Zanim ktoś wymaże, bardzo Ci dziękuję Stefanie, za te uwagi.

>> Rozpiętość dynamiczna między leciutkim "smarowaniem" smyczkiem a uderzeniem w wielki kocioł razem z talerzami i czymś jeszcze, jest po prostu na koncercie nie wzmacnianym elektronicznie olbrzymia. Wszystko jedno czy słuchamy na słuchawkach czy kolumnach głośnikowych - problem leży w nagraniu. Nie rozwiązują tego też zapisy highres 24/192, bo winowajcą jest mikrofon, jego wzmocnienie i mikser.

Słabsze słuchawki uśrednią przekaz i nie zwrócimy na to uwagi, lepsze słuchawki pokażą z jakimi problemami borykali się inżynierowie nagrania i jaki produkt w efekcie wypchnęli ze studia. Muzyka akademicka współczesna, czy jak ją tam zwą, jest wyśmienitym laboratorium dźwięku i choćby z tego powodu warto czasem wybrać się na taki koncert.

Serdecznie pozdrawiam!



w.luczynski 2013-12-01 / 13:10

Potwierdzam, również nie mam żadnych doskonale nagranych koncertów fortepianowych z orkiestrą.





Max 2013-12-01 / 16:10

>> w.luczynski, 2013-12-01 13:10:56
Potwierdzam, również nie mam żadnych doskonale nagranych koncertów fortepianowych z orkiestrą."

W ogóle się tym nie przejmuję, bo nagranie koncertowe rozumiane jako brzmieniowy kompromis zawsze będzie dzwiękową niewiadomą, bez względu na czas realizacji i wytwórnię. Mam w zwyczaju szeregować swoje płyty na podstawie wartości muzyki i kunsztu wykonawczego. Realizacja (najlepiej jak najlepsza :) ) zawsze jest wartością dodaną.

Np. w koncertach Chopina (DG, Polska Orkiestra Festiwalowa, Zimerman) muzyka podana jest w sposób bezpośredni i "podrasowany", z bardzo wyeksponowaną, pierwszoplanową partią solową. Czy to jest "doskonałe" ? Nie mam pojęcia. Mnie się podoba.

Ja nie wiem co to znaczy by grało jak "na żywo". Ma być barwnie, wyraziście i przestrzennie.
"Na żywo" to będzie jak pójdę na koncert. :-)



magus   2013-12-02 /10:22

>> ductus, 2013-12-01 11:23:17
> Od strony partytury (którą sobie wczoraj obejrzałem) wygląda to bardzo poukładane, matematyczne. Wizualnie estetyczne.
>Rezultat akustyczny, niestety, często bywa straszny.


bo, oczywiście, jak napisałeś dalej, sztuka to nie równiutko ułożone buciki pod ścianą i porządnie zapięte guziczki u koszuli
jak ktoś chce mieć kontakt z ideałem, to może sobie popatrzeć na modele atomu (i są pewnie tacy, co dostają orgazmu od tego widoku)
a muzyka, to emocje, to drugi człowiek, ze SWOIM WŁASNYM odbiorem świata


a teraz?
weszliśmy w erę politycznej poprawności w każdej niemal dziedzinie, w pozornej różnorodności nastąpiła era dogmatów
widać to świetnie w nauce i sztuce właśnie, które powinny być obszarami nieskrępowanej wyobraźni (deficyty w nauce), jak i własnego, osobistego odbioru świata (deficyty w sztuce)
nie oglądamy świata własnymi oczami, nie przeżywamy go sami, więc i nie mamy czego zaoferować drugiemu człowiekowi
a i ten drugi nie jest nastawiony na "bliźniego" i na to, co w życiu naprawdę istotne
dominujące obecnie formy artystycznej komunikacji, to zaskoczenie, a najlepiej szok
stąd właśnie efekciarstwo, o którym piszesz, ductus, jako jedyne praktycznie metody zainteresowania drugim człowiekiem
stąd właśnie za sztukę brana jest obecnie zabawa dźwiękami o różnej skali dynamicznej oraz odchody zapakowane w puszkę po fasoli

żyjemy w erze tabloidów, żółtych pasków i, generalnie, wykrzykników
a ducha w narodzie brak...




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Po 2 godzinach sam niemal dałem się przekonać tym naukowcom, byli bardzo wiarygodni. Na szczęście mam inne poglądy". - prof. K. Kik

"To przekracza moją wyobraźnię". - S. Chandrasekhar, laureat Nobla, zwolennik teorii, wg. której cała materia Wszechświata miała swój początek w nieskończenie małym punkcie




Max 2013-12-02 / 11:48

>>magus,
a teraz?
weszliśmy w erę politycznej poprawności w każdej niemal dziedzinie, w pozornej różnorodności nastąpiła era dogmatów
widać to świetnie w nauce i sztuce właśnie, które powinny być obszarami nieskrępowanej wyobraźni (deficyty w nauce), jak i własnego, osobistego odbioru świata (deficyty w sztuce)"

Jeśli rozumieć to co piszesz w kategoriach uwiądu sił witalnych, ograniczonej wyobraźni twórczej, zaniku chryzmatycznych osobowości, jakiejś ogólnej inercji czy też owej wszechobecnej "poprawności" skutkującej nijakością - nie tylko w muzyce ale w dzisiejszym świecie w ogóle. Zagadzam się całkowice.

Co do "doogmatów", rozumianych jako pewne zgrubne ramy, czy też ogólną wykładnię stylistyczną, charakterystyczną dla epoki, zgodzić się nie mogę.
Dzisiaj największym dylematem młodego twórcy jest nie "co" ale "jak". Nawet ci najbardziej utalentowani (vide Mykietyn) przez całe swoje życie szukają dla siebie języka, eksperymentują, dokonują stylistycznych wolt, by znaleźć sposób na twórczą wypowiedź. Cóż za marnotrawstwo czasu i energii.

Taki Pender, czyli kompozytorski gigant, ma ten komfort, że odwołując się do przeszłości (romantyzm), korzysta ze swojego charakterystycznego warsztatu i może pracować w jego ramach. Jest absolutnie niezależny, jedyny i bardzo charakterystyczny. Ale czy jego język może być jakimś uniwersalnym sposobem na pisanie muzyki ? Niestety raczej nie. Każda próba napisania muzyki w podobnym klimacie, zostanie odebrana jako coś wtórnego.
Słuchałem ostatnio wywiadu z Pendereckim, który twierdził, iż nie uważa się za dobrego nauczyciela. Powodem że szybko stracił zainteresowanie dla nauczania, był fakt, iż spotykał się albo z brakiem talentu, nieumiejętnością pokazania czegoś swojego albo próbami kopiowania. A na to szkoda było jego czasu.

Czasy są faktycznie dziwne. Trudno zrozumieć jak to możliwe, że od przełomu wieków aż po lata 90-te (kiedy odchodzili ostatni z kompozytorskich gigantów) tyle działo się w muzyce, a dziś wszystko uległo rozmyciu, nowej muzyki nie ma, nie dzieje się nic zapładniającego, brakuje twórców młodego pokolenia, którzy umieliby wykrzyczeć swoje emocje, stworzyć nowy porządek estetyczny. Co gorsza taki stan rzeczy może się utrzymać przez całe, długie dekady. Bardzo to smutne.

PS
Trzeba by to przenieść do odpowiedniego wątku. Jak tam wygląda ów nowy podział ról i kompetencji ? Rozumiem, że czekamy na nowe forum ?




ductus 2013-12-02/ 14:01

>> Max, 2013-12-02 11:48:41; >>Magnus
Widzę, że wyzwoliłem siły burzące temat wątku. Macie generalnie oboje rację. Magnus mówiąc o dekadencji w sztuce i "dojściu do ściany" jak i Max opierający doznania na twórczości poprzedniego wieku. Tak, wielu tzw. artystów nie dysponuje nie tylko warsztatem, ale też nie posiada "duszy artystycznej", tego "basic instinkt" który kierował Mozartem, Sibeliusem czy Pendereckim. Co do warsztatu: Dopiero zrozumiałem późniejszą twórczość Picassa po zobaczeniu jego świetnych wczesnych realistycznych prac w muzeum w Barcelonie. Umiał znakomicie malować konwencjonalnie. O to chodzi też w muzyce - trzeba najpierw przejść z wyróżnieniem przez różne etapy, żeby móc wyrazić, co się ma nowego do powiedzenia. Jeżeli ma się w ogóle coś do powiedzenia...

Chopin z Zimermanem na DG płytach: Interpretacyjnie doskonały, nagraniowo - lala... 007 radzi sobie jeszcze z tym typem nagrań, w 009 za dużo wychodzi niedociągnięć w szczególe - szczere do bólu detale. Słucham tego dlatego na starym "kwadraciaku" jak określa MAG, wybieram wzm Staxa 007t II. Lambdy są w pewnych sprawach niezastąpione.





lancaster 2013-12-02/14:47

Panowie, muzyka tzw. "powazna" byla muzyka rozrywkowa. Cos jak trance, rock, pop czy inna dyskoteka obecnie. Ludzie tacy jak Mozart, cholernie utalentowani nie pisali zeby recenzowali ich po kilu wiekach wysmakowani znawcy sztuki, tylko zeby miec co do gara wlozyc.
Podobnie dzis. czasy sie zmienily, rozrywka wyglada inaczej, ktos powie "nie ta klasa co wtedy". Pewnie, ale to jest nadal rozrywka i jak widac zmienia sie. Nie rozumiem wiec narzekania na to ze "nic sie w muzyce nie dzieje". W muzyce tzw "powaznej" czyli rozrywkowej sprzed wieków aktualnie nie, ale czy to cos dziwnego ?


magus 2013-12-02/ 15:25

To nie do końca prawda, lan

Symfonie Beethovena czy nawet Mozarta to nie dawne disco-polo - muzyka do tańca i jako podkład muzyczny do uwalenia się z kumplami po robocie
dawna "kultura masowa" to jednak było co innego i nie zyskiwała ona nobilitacji na salonach
obecnie Elton John ma został Sirem...


Oczywiście, że współczesna muzyka naprawdę żywa, taka, jaką kiedyś była klasyka, kiedy jeszcze klasyką nie była, to zupełnie coś innego, niż "muzyka nowoczesna", etc.
Jeszcze niedawno tę rolę spełniał jazz, ale obecnie też schodzi na tzw. psy.

I znowu pojawia się pytanie - dlaczego?
Mam swoją teorię. Wystarczy poczytać biografię Davisa. W l. 1940 trzeba było naprawdę coś potrafić, żeby zyskać uznanie. I nie chodziło o wyciągnięcie na trąbce górnego C, choć sprawność techniczna też się liczyła. Wtedy były prawdziwe jam sessions, w których uczestniczyli naprawdę najwięksi - ci, którzy naprawdę "potrafili grać" na instrumencie. A publiczność to słyszała. Media mogły sobie promować kogo chciały - ale istniało mocne środowisko, które wiedziało swoje. Bo to był prawdziwy twórczy kocioł, choć niewielki (kilka, kilkanaście klubików w NY) - Davis olał najsłynniejszą szkołę muzyczną w NY, bo stwierdził, że niczego go tam nie nauczą. Poszedł grać po nocach w klubach, z "gigantami". Jak jakiś młokos robił na instrumencie pokaz cyrkowy, to dostawał "kopniaka" od lidera zespołu, a o jam session z najlepszymi mógł tylko pomarzyć - a to możliwość zagrania z nimi była właśnie autentyczną nobilitacją, a nie recka w gazecie. W dodatku, ci ludzie żyli prawdziwym życiem - często bez kasy, często na dnie, świat wtedy nie rozpieszczał, nawet tych najlepszych. Oni po prostu grali prawdziwe, przeżyte osobiście emocje, a nie obejrzane w TV, w romantycznych komediach i oskarowych dramatach o wojnie w Iraku.

a teraz? (że się powtórzę)
na starcie już zostajesz gwiazdką i dostajesz gigantyczne pieniądze oraz uwielbienie idiotów z mediów, którzy z każdego robią kolejnego geniusza, zanim jeszcze cokolwiek zrobił - tak prawdopodobnie zniszczono Wyntona Marsalisa, a po części i Branforda. Jeden uwierzył, że jest kolejnym wcieleniem Chrystusa, a drugi wybrał kasę u Stinga zamiast gry u Davisa właśnie.
W te chwili nie ma już prawdziwych całonocnych i regularnych jamów, a wyznacznikiem wielkości są recenzenci, którzy w życiu nie mieli instrumentu w ręku - zamiast środowiska
dużo złego prawdopodobnie stało się w początkach ery rocka - to wtedy każdy mógł zostać kimś, byleby znał 3 akordy na krzyż i był "oryginalny"
(trochę na zasadzie "nie matura a chęć szczera...")

no więc skoro nie klasyka i nie jazz, to co?
ja się pytam, gdzie teraz dzieją się te naprawdę wielkie muzycznie rzeczy, hę?



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Po 2 godzinach sam niemal dałem się przekonać tym naukowcom, byli bardzo wiarygodni. Na szczęście mam inne poglądy". - prof. K. Kik

"To przekracza moją wyobraźnię". - S. Chandrasekhar, laureat Nobla, zwolennik teorii, wg. której cała materia Wszechświata miała swój początek w nieskończenie małym punkcie





lancaster 2013-12-02/ 15:37

magus, teraz całonocne imprezy tego typu to trance mi przychodzi do glowy.
Strach sie bac co bedzie za kolejne 40 lat :-)

Jedyny problem obecnej muzyki rozrywkowej to taki ze nie przetrwa raczej proby czasu jak "klasyka".
....choc cholera wie...znajmy mi opowiadal ostatnio ze Snoop Dogg wydal ksiazke. Na kazdej stronie sa teksty jego piosenek, kazda strone mozna tez wydrzec, skręcic i wypalic :-)
...i tak dobrze ze nie wydal klasera ze znaczkami ;-)


Max 2013-02-02/ 15:39

>> lancaster, 2013-12-02 14:47:30
Panowie, muzyka tzw. "powazna" byla muzyka rozrywkowa. Cos jak trance, rock, pop czy inna dyskoteka obecnie. Ludzie tacy jak Mozart, cholernie utalentowani nie pisali zeby recenzowali ich po kilu wiekach wysmakowani znawcy sztuki, tylko zeby miec co do gara wlozyc."

Nieprawda, albo przynajmniej kolosalne uproszczenie. Mozart pisał lekkie opery dla mas, ale i Requiem, symfonie czy koncerty, które przeciętnego kmiecia z tamtych czasów zanudziłyby na śmierć. Wczesniej był Bach, który pisał wielce kunsztową muzę sakralną. Czysta rozrywka ? No bzdura do kwadratu. Beethoven, który wyzwolił się z krępujących zależności od bogatych książątek, pisał muzykę nową, rewolucyjną, przełomową, która wyznaczyła początek nowej epoki "romantycznej". Chyba to jednak nie nasz dzisiejszy "pop" czy "inna dyskoteka". Owszem, funkcjonowała w tamtych czasach muzyka czysto rozrywkowa, taneczna: "walce", "polki", fokstroty i inne takie. Była lekka muza operetkowa (pospolite komedie mieszczańskie). Była też prymitywna muza "karczemna", do tańca i kufla browaru. Ale nie da się całej muzyki z wieków minionych wrzucić do jednego wora z napisem "rozrywka" :-))

Mógłbym się odnieść do mojej epoki (muzy XX wieku) i udowodnić, że to nie to samo co "pop czy inna dyskoteka", ale Twoja teza Lan, brzmi na tyle niedorzecznie, że trochę czasu szkoda. ;-))

A że dla "rozrywki" ? Ależ oczywiście, że tak. Jeden dla "rozrywki" pójdzie na wiejske disco, a drugi posłuchać Lutosławskiego w filharmonii. To rozrywka i to rozrywka !

P.S.
To, że niewiele dzieje się w muzyce "poważnej", wierz mi Lan, jest problemem "poważnym", nie świadczącym o naszych jałowych czasach zbyt dobrze.




lancaster 2013-12-02/ 17:17

Max, obecnie tez powstaja rzeczy "wielkie" Tiesto czy inni DJ pisza na otwarcie imprez sportowych czy inne okazje pod zamowienia. Zobacz co robia rockmeni, teksty to nie zawsze disco polo - jesli o to Tobie chodzi to mnie nie zrozumiales :-)
Utwory Bacha czy Mozarta nie byly pisane "sobie a muzom", tylko pod konkretne zamowienia. tak jak teraz artysci komponuja na okazje a rzadko by sie to fanom sluchawek za 300 lat podobalo. Nic sie Max nie zmieniło, a utyskiwania na "poziom" ...sorry, ale przypominaja : "za moich czasow to Panie bylo inaczje, mlodziez byla inna" ... no pewnie bo nie mieli dostepu do tego co obecnie. Młodziez byla taka sama.

Co ty max myslisz, ze Mozart gdyby teraz żyl robilby to co wtedy ??? 99% ze bylby jakims DJ, albo rockmanem.
...czy moze Twoim zdasniem biegalby uwykwincony w żabotach, peruce i tlukl wszy mlotkiem ?




lancaster 2013-12-02/ 17:21

hehe, pewnie zapytasz skad w takim razie Penderecki ? Penderecki i inni powazni Panowie pewnie nie bardzo by mieli o czym z Mozartem pogadać...wiesz Max...balety, ciuchy i dupy to nie tematy dla powaznych Krzyśkow.


magus 2013-12-02/ 17:52

lan, trochę popłynąłeś :)

jeśli stawiasz tezę, że muzycy A i B robią równoważną muzykę, bo obaj dostają za nią kasę to ... to tak jakbyś powiedział, że Klipsche i Wilson Audio grają tak samo, bo za jedne i drugie trzeba płacić


oczywiście, że ludzie zawsze mówili, że świat schodzi na psy
ale czy to jest dowód na to, że nie schodzi?

nikt ci tego nie powie, żadne techniki (typu - temu płacili i temu płacą) ci nie pomogą
patrzysz (słuchacz, czytasz) i albo dostrzegasz, albo nie...



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Po 2 godzinach sam niemal dałem się przekonać tym naukowcom, byli bardzo wiarygodni. Na szczęście mam inne poglądy". - prof. K. Kik

"To przekracza moją wyobraźnię". - S. Chandrasekhar, laureat Nobla, zwolennik teorii, wg. której cała materia Wszechświata miała swój początek w nieskończenie małym punkcie





almagra 2013-12-02/ 17:57

Pendereckiego w czasach Mozarta to niewiemcobymuzrobili,lepiej nie wiedzieć.

Szmul Artystowski Obleśny.

Jankiel postmodernizmu.




lancaster 2013-12-02/ 18:09

magus, ale ja serio uwazam ze ktos tak utalentowany a zwlaszcza z zainteresowaniami pozamuzycznymi jak Mozart nie robilby teraz muzyki klasycznej tylko jazz, rocka, elektroniczna...szukalby nowych srodkow wyrazu i realizowal sie w muzyce epoki w ktorej zyje tak jak wtedy kiedy żyl.

W tej chwili jedno co mam "ale" to kreowanie muzyki dla gawiedzi za pomoca programow w stylu "mam wielki talent"....ale to sa najczesciej produkcje mniej ambitne o ktorych wspominał Max.

PS. a te Alexie Wilsona spoko, posluchalem dluzsza chwile i nie za kare.




magus 2013-12-02/ 18:17

lan,

ale nikt nie twierdzi, że przewaga Mozarta nad współczesnym DJ-em polega na tym, że ten pierwszy miał gustowną peruczkę pełną wszy, a ten drugi majty do kolan, jakby były pełne
również instrumenty, jakich używają nie mają znaczenia

chodzi o sztukę, jaką tworzą
o w pełni uznaniowe porównanie, którego można dokonać tylko z "czystym sercem", a nie dla wykazania komuś czegoś

Davisa porównać do Mozarta potrafię
znasz jakiegoś konkretnego DJ-a, który poszedłby z tą dwójką w zawody?
(choć wszyscy wiemy, że sztuka to nie wyścigi)

chętnie posłucham

p.s. "Już nie ma dzikich plaż" też potrafię wysłuchać bez skrzywienia - ale do głowy mi nie przychodzi, żeby porównywać z Requiem :)



Max 2013-12-02/ 18:26

>>lancaster,

Tiesto ? Who the fuck is Tiesto ?? :-))

Lancaster, nie wiem jak tam U Ciebie z historią i ogólnym rozeznaniem w temacie "muza poważna" np. XX wieku. Trochę tu sobie "klepiemy" po próżnicy. Ja mówię o SZTUCE, a Ty mi wyjeżdżasz z DJ-ami, którzy robią muzę na sportowe imprezy. Wesołe masz do tematu podejście. ;-)

Stary, musisz mi pozwolić zachować owo rozdęte, bufoniaste poczucie nieporównywalności mojej muzyki, z tym wszystkim, co to ma "rozrywka" na sztandarze. Wiesz, "rozrywka" rozumiana jako produkt muzykopodobny, który razi w uszy kiedy nieopatrznie zapominam przełączyć RMF-u po wiadomościach o pełnej godzinie.

Włącz sobie kiedyś w radiu PR2, może trafisz na jakąś symfonię Szostakowicza, koncert Prokofiewa, kwartet smyczkowy Bartoka. Posłuchaj chwilę, spróbuj się odrobinę zaangażować intelektualnie, a następnie zrób eksperyment i szybko przełącz na RMF, albo jakąś inną ZET-kę. Jeśli nie usłyszysz różnicy, to trudno nam będzie w przyszłości o muzie gaworzyć.

"Utyskiwania na poziom" dotyczą ostatnich 2/3 dekad, w których niewiele się rzeczy spektakularnych w muzie poważnej wydarzyło. Ogólnie zaś wiek XX to najbardziej gęsty muzycznie okres w historii. Ja więc niespecjalnie narzekam, tylko zastanawiam się co dalej z tą muzyką, i kiedy narodzą się kolejni geniusze, którzy w jakimś kierunku ją popchną.




lancaster  2013-12-02/ 18:42

"Stary, musisz mi pozwolić zachować owo rozdęte, bufoniaste poczucie nieporównywalności mojej muzyki, z tym wszystkim, co to ma "rozrywka" na sztandarze. "

No problem Max, przeciez nie cisne. Mozarta mogloby nie być w RMF-e jak sie zastanowic, tak jak nie ma tam Toola, NiN a i nawet sondtracki filmowe rzadkao bywaja.

Bo wiesz Max...kiedys lud mial swoje kawalki w karczmach a dzis w rozglosniach o ktorych wspomniales. Ja tam nie marudze i jak fajny kawalek z rozrywki wpadnie to tez slucham. ...a muzyke slucham nie intelektem tylko emocjami - juz o tym rozmawialismy.


Max 2013-12-02/ 19:08

>> lancaster, 2013-12-02 18:42:46
No problem Max, przeciez nie cisne. Mozarta mogloby nie być w RMF-e jak sie zastanowic, tak jak nie ma tam Toola, NiN a i nawet sondtracki filmowe rzadkao bywaja."

Polecam soundtrack z "Katynia". Almagra, Tobie szczególnie.
Pamiętam, jak pierwszy raz oglądałem film, a nie byłem świadomy, pomyślałem, że tą muzę to musiał prawdziwy KTOŚ, wykombinować.
:-))


Gustaw

  • Gość
07-12-2013, 00:47
Dzisiaj oglądałem w TVP Kultura program o Góreckim. Nareszczie jakiś kompozytor z jajami, z dystansem do samego siebie i ze świadomością, że jest tylko ogniwem w łańcuchu. Chodzi o to, że zdawał sobie sprawę, że gdyby nie n.p. Taki Brahms to jego twórczoście prawdopodobNie by nie było ponieważ żaden kompozytor nie bierze swojej muzyki z próźni tylko jest ona pochodną, mniej lub bardziej naśladującą, myzykę, która już została wymyślona. Szacun dla takiego podejścia. Przy okazji dowiedziałem się, że III symfonia nie ma niczego wspólnego z Holokaustem a jest opisem relacji matki z dzieckiem.

Gustaw

  • Gość
07-12-2013, 01:55
Czy mistrz Pender pisze coś nowego? Może coś pod jakimś skromnym tytułem, n.p. "Siódme Wrota Piekieł"\' "Nadęte Trąby Jerychońskie" albo "Symfonia Apokalipsy"?

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
10-02-2014, 14:50
W temacie czas oczekiwania ! :-)

Nic się nie dzieje, albo raczej panuje wielce oczyszczająca cisza przed burzą !

http://www.tvs.pl/48258,siedziba_nospr_w_katowicach_prawie_gotowa_wspaniale_wnetrza_za_265_mln_zl_oszalamiaja_zdjecia_wideo.html

Otóż, u mnie na południu (Katowice) właśnie powoli kończy się czas wielkiego oczekiwania na nowe sale koncertowe. W przypadku filharmonii śląskiej, wszystkim wychodzi już bokiem przeciągający się remont historycznej siedziby orkiestry (chyba wrócą do siebie w marcu), a w przypadku nowej siedziby NOSPR-u, napięcie przed inauguracyjnym koncertem rosło będzie z każdym miesiącem.
Owo wydarzenie przewidziane jest na 1 października. Wiadomo już, że impreza będzie trzyczęściowa, że solistą w drugiej części będzie sam Zimerman w koncercie fortepianowym specjalnie dla niego z tej okazji przez Eugeniusza Knapika skomponowanym. Krótko mówiąc - będzie się działo.
Ostatnio natrafiłem na entuzjastyczną wypowiedź ś.p. Wojciecha Kilara, który, zwiedzając w zeszłym roku budującą się, nową siedzibę NOSPR-u, mówił o atmosferze podniecenia i wyczekiwania na jedną z najwspanialszych i najnowocześniejszych sal w tej części Europy. Wielka szkoda, że nie będzie mu już dane posłuchać tam muzyki...

Ja, co bardzo wstydliwe, nie rozpocząłem jeszcze sezonu koncertowego. Nic mnie do tej pory nie zainspirowało na tyle, by ruszyć na koncert cztery litery. A perspektywa nowej, spektakularnej sali, wyzwala dodatkową niechęć do siermiężnego "blaszoka" w którym do dziś męczy się mój NOSPR.

Co nie znaczy, że nie mam na ten sezon żadnych planów ! :-)
W marcu udajemy się z żoną do stolycy, aby w wielkiej sali Opery Narodowej (Teatru Wielkiego) wysłuchać i zobaczyć "Romeo i Julię" Prokofiewa. Bardzo jestem tym faktem podniecony. Jeśli eskapada się powiedzie, to idąc za ciosem pojedziemy w maju na "Elektrę" Ryszarda Straussa. Byłby to mój operowy debiut... :-)

P.S.
Marcow, warto chyba odkurzyć temat i wrócić do tradycji pisania o najszlachetniejszej muzie. Muzie poważnej. :-)
Na pewno jesteś, znając Cię, aktywny na polu koncertowym i nie porzuciłeś swojej pasji. U prawdziwego miłośnika muzyki to nie jest możliwe.
Krótko mówiąc, napisz co tam w poznańskiej filharmonii i u Ciebie na polu muzycznym słychać.
Pozostałych zainteresowanych zapraszam do pisania w wątku.

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
12-02-2014, 09:05
W drodze do pracy fragment świetnej muzy na radiowej dwójce. Utworu nie znałem ale autor od pierwszych dźwięków oczywisty - Prokofiew. To był fragment z Kopciuszka, który to balet będzie od 15 lutego wystawiany w Operze poznańskiej.
Fajna okazja by posłuchać znakomitej, nowoczesnej muzyki, a przy okazji familijnie spędzić wieczór. Na pewno warto.
Gwarantem fantastycznej choreografii baletowej Paul Charmer - światowej sławy tancerz i choreograf.

Ja sobie "Cinderellę" na pewno w kolejnej dostawie płytowej sprowadzę, do tego Electrę Straussa, cos z Tansmana, no i Kilara, którego sakralne utwory szeroko w grudniu i styczniu prezentowane zrobiły dobre wrażenie.

Gustaw

  • Gość
13-02-2014, 20:51
U mnie na grillu "Lamenty Adama" niejakiego Arvo Parta.
To jest to co lubię. Nastrojowe utwory o tematyce religijnej made by orkiestra smyczkowa i chóry. Dęciaki też się pojawiają. No co wam będę opowiadał i sadził poezję. Nie umiem.
Słucha się tego bardzo dobrze i wciąga. Polecam przynajmniej spróbować.

Gustaw

  • Gość
13-02-2014, 21:02
>> Max, 2014-02-12 09:05:31
To był fragment z Kopciuszka, który to balet będzie od 15 lutego wystawiany w Operze poznańskiej.

Biletów już niet. Poszło jak ciepłe bułki.

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
14-02-2014, 09:10
Sprawa zahacza o filharmonię kaliską, więc mogę w tym miejscu. :-)

Fajny wywiad z Włodkiem Pawlikiem na radiowej dwójce. Słynna "Night in Calisia", ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie ?
Zawsze podchodziłem bardzo sceptycznie do wszelkich mariaży stylistyczno-wykonawczych (jazz w towarzystwie filharmoników), ale tu prawdopodobnie wyszło bardzo piknie. No i ta grammy award... Fajna sprawa.

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
01-03-2014, 11:11
Rosjanie. Na zmianę Prokofiew z Rachmaninowem.

Odkurzyłem bardzo stare wydawnictwo, które wieki temu wyrzuciłem na półkę i skazałem na zbieranie kurzu.
"Romeo i Julia" Prokofiew, Andriej Mogrelia, Narodowa Orkiestra Sym. Ukrainy
Wersja kompletna, 2 płytowa.
Zapamiętałem tą muzykę jako źle poprowadzoną, rozwlekłą, powolną i bezbarwną, ale wróciłem do tych płyt.
Dziś dają dużo radości. To bardzo bezpretensjonalna muzyka, ale czarująca i pełna uroku. Bardzo przystępny Prokofiew.

Czy ktoś ma jakieś spektakularne nagrania pełnej wersji ? Zacząłem się rozglądać za wartościową alternatywą.

Dla przeciwwagi i oddechu kameralistyka Prokofiewa. Sonaty skrzypcowe w znakomitym wykonaniu Argerich/Kremer.
Bardzo dobrze się tego słucha.
Ostatnio coraz mniej u mnie rozdętej symfoniki a dużo więcej rzeczy skromnych jeśli idzie o aparat wykonawczy. Szymanowski i Bacewiczówna, Ives, Prokofiew i inni.

W samochodzie Rachmaninow. M.in. "Rapsodia na temat Paganiniego"... I zaskoczenie, że takie nieistotne wydawałoby się utworki potrafią po latach wzbudzić jakieś amocje.

Anyone ?

jarrro

  • 53 / 3725
  • Użytkownik
14-03-2014, 16:24
Witam
Współczesna  muza  średnio mnie kręci, bardziej  styk  free jazzu i  muzy współczesnej.
Jednakże  znalazłem takie oto nagranie  Royal String Quartet, co gra Pendereckiego i Lutosławskiego. Skrzypce  w pierwszym nagraniu wykorzystywane   są  jak perkusja, niesamowity  efekt. Nadają, tworzą  rytm.
Poda mi ktoś  podobne nagrania, gdzie rytm,  bębny , jest wyraźnie  zaznaczony?







pozdrawiam
jarrro

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
24-03-2014, 09:56
W sobotę rozpocząłem sezon koncertowy. :-)
Pierwsza impreza pod koniec marca ? To do mnie niepodobne. Za to od razu z grubej rury i z przytupem.

"Romeo i Julia" Prokofiew.
Polski Balet Narodowy
Orkiestra Teatru Wielkiego - Opery Narodowej.

Obejrzeliśmy z żoną cudowny spektakl. Muza genialna, ale tą znam na pamięć. Pierwszą niespodzianką był dyrygent, którego w opisie udało mi się przeoczyć... Okazało się, że orkiestrę Teatru Wielkiego poprowadzi Łukasz Borowicz, którego tak cenię za nagrania dzieł wszystkich Panufnika. Nie było mu trudno sprawić, że muzyka zabrzmiała długimi momentami dużo barwniej niż na mojej starej płycie Naxosu. Czasem tylko (a siedziałem w trzecim rzędzie) "blacha" w górnych rejestrach płatała kocie figle, ale to już nie wina dyrygenta.

Soliści tańczyli pięknie. Doświadczenie mam marne, albo raczej żadne, ale to co z żoną widzieliśmy podobało nam się niezmiernie. Utalentowani młodzi ludzie ruchowo i aktorsko w dość klasycznej, jak na mój gust (i dobrze !) choreografii zaprezentowali duży kunszt ruchowy i aktorski. Dla mnie rewelacja.

Impreza bardzo udana, i w ogóle łaskawszym okiem spojrzeliśmy z żoną na Warszawę tym razem. Podobały nam się okolice Teatru Wielkiego, miłe chwile późnym wieczorem spędziliśmy na Starówce. Stadion Narodowy pięknie świecił z drugiego brzegu Wisły, co na mnie (starym kibolu) nie mogło nie zrobić wrażenia :-))
Ogólnie weekend bardzo udany.

W kwietniu "Święto Wiosny" !, w maju "Electra" Ryśka Straussa... Dzieje się.
Tylko czy żona będzie chciała ze mną tyle czasu spędzać w delegacjach ?? :-)

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
24-03-2014, 10:08
"Łyżka dziegciu" ? A proszę bardzo...
Teatr na zewnątrz i w środku piękny, ale wielka sala Moniuszki, to rozczarowanie. Myślałem, że największa scena w Polsce spowoduje opad szczęki. Zamiast tego jakiś taki ściśnięty ten parter, archaiczny wystrój, mało wyszukana kolorystyka wnętrza.

Żeby nie było bezkrytycznie ;-)  

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
29-03-2014, 12:16
Osiołkowi w żłoby dano...

Inauguracja  w odrestaurowanej siedzibie Filharmonii Śląskiej. Imprezy trwają przez cały weekend.
Pełne sale, biletów nie ma od dawna (nie załapałem się), nowy Steinway (solistą Paleczny), nowe, fantastyczne ponoć organy.
http://www.filharmoniaslaska.art.pl/aktualnosc-NOWE_ORGANY_%3Cbr%3EI_FORTEPIAN-13949670042409.html


W NOSPRze w piątek:

Britten – Uwertura amerykańska
Chaczaturian – Koncert skrzypcowy
Vaughan Williams – V Symfonia

No grzechem byłoby nie iść.

Jutro w Operze Bytomskiej - Borys Godunow, Musorgskiego...

W tygodniu w Akademii Muzycznej "XXVII Wieczory z Muzyką Karola Szymanowskiego i Alfredo Caselli"....
Cudowna kameralistyka.
Cholera, nie mogę na to nie znaleźć czasu !

I jeszcze we wtorek wieczorem ostatni (być może) mecz finałowy PLH, GKS Tychy - SKH Sanok !
Tu będę na pewno. Zawsze jestem :-))

Człowiek musiałby się sklonować !
:-)))

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
10-04-2014, 11:15
"W sobotę w Londynie prawykonanie długo oczekiwanej IV Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego. Prace po zmarłym w 2010 r. kompozytorze dokończył jego syn Mikołaj. - Nawet znawcy twórczości Góreckiego nie rozpoznają, że od "tego momentu zaczyna się syn, a tu znowu jest ojciec" - komentuje dyrygent Andrzej Boreyko"

Bardzo ciekawa informacja. Ważne, że podobno czwarta niewiele ma wspólnego z nudną jak flaki z olejem i mega popularna III-cią. Rozumiem, że ta ostatnia powinna być wysoko w audiofilskich rankingach, bo ładnie brzmi, wchodzi bez popitki i generalnie jest bezproblemowa i po audiofilsku nijaka.
Ale ja mam problem z muzyką Góreckiego. Niby swój chłop, związany z regionem, muzyk pierwszego sortu, ale jednak owa "nijakość" immanentnie z jego muzyką związana zniechęca i rozczarowuje.

To oczywiście subiektywny odbiór.
Ale jadę sobie ostatnio samochodem, słucham czegoś na 2-jce, co się może i ciekawie zapowiada, ale natychmiast rzuca się w uszy owa minimalistyczna maniera do bezpłciowego powtarzania motywów. Nie cztery razy, nie osiem, ale linearnie, do znudzenia, w nieskończonośc jakiś prosty motyw. Ów zabieg, owa stylistyka wywołują zdziwienie, a u mnie przede wszystkim zniecierpliwienie i irytację. No i niestety, fragment się kończy i okazuję się, że to Górecki. Znowu mi się nie udało dobrze się do tej muzyki nastawić. A tak bym chciał, żeby mnie mistrz Henryk Mikołaj wreszcie pozytywnie zaskoczył. :-) Już nawet Kilara ostatnio udało mi się dość pozytywnie odebrać (Symfonia Adwentowa, o ile pamiętam). :-)

http://wyborcza.pl/1,75475,15772186,Czy_IV_Symfonia_Goreckiego_powtorzy_wielki_sukces.html

Max

  • 2204 / 5416
  • Ekspert
14-04-2014, 12:53
Ależ mi ten Rysio pięknie gra. Tak dawno z nim nie flirtowałem. Genialna muza.
-----------------------------------

Specjalny stosik cedeków na ten tydzień:

1. Wolfi (nieco ustępujący Orfiemu) Mozart.
REQUIEM

Tym razem nie Neville Marriner ale Istvan Kertesz / Wiedeńczycy sprzed 50 lat i... ryczące baby zamiast chłopaczków z Academy of ST Martins in the Fields. Zobaczymy czy do przełknięcia...

2. Verdi / Requiem (ale tylko do samochodu, za dużo tu operowego patosu, za mało duchowości)
3. Faure / Requiem (nie mogę znaleźć płyty, ktoś mi zajumał !)
4. Beethoven / Missa Solemnis
5. Pergolesi / Stabat Mater
6. Penderecki / Pasja Łukaszowa, Utrenja
7. Górecki / III Symfonia (może w Wielkim Tygodniu będzie z niej jaki pożytek ?? :-) )
8. SZYMANOWSKI / Stabat Mater  

9. J.S.Bach / Pasja Mateuszowa (Muszę się gdzieś kopnąć do dobrego sklepu i wreszcie zakupić. Żona na świąteczne zakupy ciągnie, to będzie szansa)

Przeoczyłem coś ?