Noo, jeżeli coś się nawinie to obiecuję że przesłucham :) Chociaż troszkę.
A prawdziwą holofonię to robiła moja babka gdy dziadek wracał ze szwagrem z wędkowania. Obaj po setce na karku ale lubili łowić ryby :)
Tzn. wędkować :) Brali wędki, haczyki, robaki itd..... Po czym jeszcze o sklep trzeba było zahaczyć, bynajmniej nie wędkarski hehehehe
No i wracali później z połowów. Tzn. wędki gdzieś w zanadzie zostały, robaki uciekły albo potopiły się, ryby jak zwykle nie brały, wszystko zgodnie z planem :) A babka taką holofonię robiła że żadna lampa jej nie podskoczy.