Naprawdę do tej pory nie miałem okazji sprawdzić działania kasety demagnetyzującej w praktyce. Wrzuciłem ją do walkmana i po zabiegu rzeczywiście wysokie tony stały się jakby bardziej krystaliczne - znak, że zabieg przynósł zamierzone skutki - ale głowica nigdy (18 lat) nie była demagnetyzowana - nie wiem czy zauważę taką różnicę po kolejnych 20-30 godzinach pracy, przy następnej demagnetyzacji.
Pioneer zniósł demagnetyzację bez problemu. Podkusiło mnie aby spróbować jeszcze raz z Sonym. Na wszelki wypadek poluzowałem śrubki w kasecie, aby cewka naprawdę luźno chodziła i.... powtórka z rozrywki. Kasetę wcięło (chyba nie polubię marki Sony - każdy inny sprzęt sobie radzi tylko nie Sony ;-).
Wygląda to tak, że mostek z głowicami nie wychodzi z kasety i nie można do końca wcisnąć stopu (tzn. wciskając stop mechanizm zaczyna pracować ale finalnie stop nie jest realizowany). Nie wiem co jest przyczyną a co skutkiem - czy głowice wchodzą za ciasno do kasety czy też mechanizm nie radzi sobie poprawnie z realizacją stopu podczas pracy z tą kasetą...
Musiałem siłą opuścić mostek z głowicami - bo ciągle napierał ku górze. Wyjąłem kasetę, włączyłem zasilanie - deck jakby dokończył realizację stopu - mechanizm popracował chwilę, głowice drgnęły lekko ku górze i opadły na dół do swego normalnego położenia.
Cóż, muszę się przyzwyczaić że do każdego decka muszę podejść indywidualnie z tą kasetą. Kaseta chyba żadnym cudem nie jest - wygląda mało profesjonalne (rzekłbym jakaś garażowa robota) ale że w obecnych czasach podaż podobnych urządzeń jest zerowa to jestem zmuszony korzystać z tego co posiadam.
Pozdrawiam,
M.